Liga Mistrzów: zaczyna się męka Wisły

Wisła Kraków gra dziś w Rydze ze Skonto w II rundzie eliminacji

Aktualizacja: 13.07.2011 08:47 Publikacja: 13.07.2011 00:59

Radosław Sobolewski rozpoczyna mistrzowską fetę. Czy Wisła będzie tym mistrzem, który nie pozostanie

Radosław Sobolewski rozpoczyna mistrzowską fetę. Czy Wisła będzie tym mistrzem, który nie pozostanie tylko władcą podwórka?

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Zaczyna się doroczna letnia droga przez mękę: mistrz Polski walczy o Ligę Mistrzów (rewanż we wtorek, 19 lipca, w Krakowie). To już 20. próba wdarcia się na salony, tylko dwie się udały, najpierw Legii, potem Widzewowi.

Od dłuższego czasu sukcesem jest już przepchnięcie się do przedpokoju, czyli decydującej rundy. Rok temu Lech w bólach doczołgał się do trzeciej rundy (decydująca jest czwarta) i w niej dwa razy przegrał ze Spartą Praga, a dwa lata temu Wisła została na

wycieraczce, przegrywając już pierwsze starcie z Levadią Tallin. To jest nasz bilans od czasu wprowadzenia tzw. reformy Michela Platiniego. Miała Polskę zbliżyć do Europy, usuwając nam z drogi Villarreale, Arsenale, Bayerny. Ale wyszło jak zwykle.

Wisła, choć wzmocniona po sezonie, nie ma ani większych, ani mniejszych szans niż poprzednicy. Wszystko zależy od losowania następnych rund. Ale ze Skonto wygrać musi. Ktokolwiek by był mistrzem Polski, nie jest ani tak słaby, żeby nie dawać rady Levadiom czy Skontom, ani tak mocny, żeby od niego wymagać awansu w decydującej rundzie, gdzie Wisła może trafić na Glasgow Rangers czy FC Kopenhaga.

Oczywiście, tak jak Levadii się kiedyś udało wyeliminować Wisłę, tak i Wiśle może się udać wyeliminować np. FC Kopenhaga. Ale sukcesem będzie już awans do tego decydującego starcia. Po Skonto trzeba pokonać jeszcze jednego rywala (kto nim będzie, dowiemy się w piątek, najmocniejszy wydaje się Racing Genk), co zapewniłoby prawo gry w Lidze Europejskiej.

Wisła wylądowała w Rydze wczoraj, do meczów ze Skonto przygotowywała się w Tallinie, nie przywiązując wielkiej wagi do skojarzeń z niedawnej przeszłości. Po pierwsze, w kadrze jest już tylko garstka piłkarzy pamiętających tamten wstyd. Po drugie, Skonto to nie Levadia. U mistrza Estonii najniższa pensja wynosiła 10 tysięcy euro rocznie, w Skonto tyle wynosi najwyższa. Z punktu widzenia piłkarzy Wisły, zarabiających kilkanaście razy więcej, to może żadna różnica, ale jednak ma znaczenie.

Skonto, kiedyś seryjny mistrz Łotwy – wygrywał ligę przez pierwsze 14 lat jej istnienia – od 2004 r. zdobył tytuł tylko raz. Między innymi dlatego, że na przełomie lat 2004 i 2005 postanowił nie walczyć już za wszelką cenę o tytuły, tylko sprowadzać piłkarzy i utrzymywać ich w kadrze jak najtaniej, a sprzedawać jak najdrożej.

I tak nie uchroniło to klubu przed kłopotami finansowymi. Biznesowe imperium jego właściciela Guntisa Indriksonsa rozpadło się kilka lat temu, od niedawna oficjalnym właścicielem Skonto jest cypryjska firma Tremova. Ale i tak klubem dalej rządzi Indriksons.

Skonto to drużyna zdolnej młodzieży z całej Łotwy, wzmocniona przez dobrych obcokrajowców, przede wszystkim Brazylijczyka Nathana Juniora (drugi Brazylijczyk, Fabinho, wraca po kontuzji i dziś jeszcze nie zagra od początku) i Turkmena Rusłana Mingazowa.

Prowadzą zespół dwie łotewskie sławy – na boisku Juris Laizans. To piłkarz, który kiedyś strzelił Jerzemu Dudkowi gola zamykającego Polsce drogę do Euro 2004. Ma dziś 32 lata, problemy z motywacją, ale wciąż jest najlepiej podającym i wykonującym rzuty wolne piłkarzem łotewskiej ligi.

Trenerem Skonto jest ikona tamtejszego futbolu Marians Pahars, czyli łotewski Dan Petrescu: bezkompromisowy, ambitny, świetny mówca i motywator, z długą przeszłością w Premiership (był idolem kibiców Southampton) i wciąż zapatrzony w Anglię. Petrescu kojarzy się w Wiśle ze straconą szansą. Oby Pahars kojarzył się z wykorzystaną.

Transmisja z Rygi o 20.30 w Polsacie Sport.

Opinia: Ilja Polakovs, dziennikarz ryskiej gazety „Dienas"

Wisła to najtrudniejszy rywal, na jakiego Skonto mogło trafić. Liczymy, że może uda się choć jeden mecz zremisować. Już raz się tego lata sparzyliśmy. Liczyliśmy, że Daugavpils w walce o Ligę Europejską wyeliminuje Tromsoe, a tu w pierwszym meczu było 0:5. Po jednym z ostatnich treningów Marians Pahars powiedział piłkarzom: spróbujcie po prostu wypaść lepiej niż Daugavpils. Dla Paharsa to pierwszy sezon samodzielnej pracy. Wcześniej był przez rok trenerem napastników Skonto. Nie ma doświadczenia, na początku sezonu piłkarze nie mieli do niego zaufania, brakowało im Aleksandra Starkovsa, poprzedniego trenera, też wielkiej postaci naszego futbolu, to on wprowadził nas do Euro 2004. Ale Pahars ich w końcu przeciągnął na swoją stronę i zespół idzie w górę w tabeli. Skonto ma dobrą bazę, ale trudno klub nazwać profesjonalnym. Większość piłkarzy gra za 300 – 400 euro miesięcznie, a bramkarz Germans Malins w ogóle nie ma kontraktu. Pierwszy bramkarz Caspars Ikstens leczy poważną kontuzję, Malins go zastępuje. Jest dość niski, drużyna połowę goli traci po stałych fragmentach gry. Skonto i Wisła to inne światy. U nas futbol jest dopiero na trzecim miejscu, po hokeju i koszykówce. I to na bardzo dalekim trzecim miejscu.     —notował piw

Zaczyna się doroczna letnia droga przez mękę: mistrz Polski walczy o Ligę Mistrzów (rewanż we wtorek, 19 lipca, w Krakowie). To już 20. próba wdarcia się na salony, tylko dwie się udały, najpierw Legii, potem Widzewowi.

Od dłuższego czasu sukcesem jest już przepchnięcie się do przedpokoju, czyli decydującej rundy. Rok temu Lech w bólach doczołgał się do trzeciej rundy (decydująca jest czwarta) i w niej dwa razy przegrał ze Spartą Praga, a dwa lata temu Wisła została na

Pozostało 89% artykułu
Piłka nożna
Ostatni tydzień z Ligą Narodów. Kto awansuje, a kto spadnie?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Nie zagra w reprezentacji Polski
Piłka nożna
Nieoczekiwana porażka Barcelony. Wielka stopa Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Lech znokautował Legię po przerwie. W końcu widowisko w hicie Ekstraklasy
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Piłka nożna
Bartosz Slisz zniszczył marzenia Leo Messiego. Niespodzianka w MLS, a w tle polski sędzia
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje