Reklama
Rozwiń
Reklama

Copa America: barwy walki

Urugwaj z każdym meczem Copa America jest lepszy, Paragwaj z każdym gorszy, ale to turniej zaskoczeń, więc w finale niczego wykluczyć nie można. Transmisja w niedzielę w TVP Sport o 21

Aktualizacja: 22.07.2011 22:56 Publikacja: 22.07.2011 22:24

Urugwaj z każdym meczem Copa America jest lepszy, Paragwaj z każdym gorszy

Urugwaj z każdym meczem Copa America jest lepszy, Paragwaj z każdym gorszy

Foto: AFP

Kończą się mistrzostwa postawione na głowie. Do stolicy kraju gospodarza dotarły dopiero na finał, kogokolwiek nazwano faworytem, ten zaraz odpadał: pierwszy raz w Copa America i Argentyna i Brazylia pożegnały się już przed półfinałem, pierwszy raz do półfinału doszli Wenezuelczycy, a w finale zagra drużyna, która nie wygrała żadnego meczu inaczej niż w serii rzutów karnych. Ale jest wśród tego chaosu kilkunastu ludzi, którzy zrobili dokładnie to, czego się po nich spodziewano. Tak jak rok temu w mundialu w RPA, tak i teraz w Argentynie Urugwaj pokonywał kolejne przeszkody raz ładnie, raz sprytnie. Diego Forlan, jeden z królów strzelców MŚ, w Copa America jest ciągle bez gola i długo się rozpędzał, ale w półfinale przeciw Peru był już Forlanem z mundialu.

Trener Oscar Tabarez zmieniał skład przez kontuzje i kartki, ale za każdym razem to była drużyna zorganizowana, ufortyfikowana, oblegająca rywala najczęściej z powietrza, najchętniej po rzutach wolnych. Urugwaj ma piłkarzy na każdą okazję: od Fernando Muslery w bramce, przez Diego Lugano w obronie, Egidio Arevalo Riosa w pomocy po Forlana z Luisem Suarezem w ataku. A urugwajski futbol doczekał się swojej kolejnej wiosny: czwarte miejsce w mundialu, Penarol w finale ostatniego Copa Libertadores, piłkarze do lat 17 w finale swojego mundialu. Jest tylko jeden problem: te finały urugwajskie drużyny przegrywały. Jeśli w niedzielę na stadionie Monumental w Buenos Aires będzie inaczej, Urugwaj zostanie samotnym rekordzistą z 15 zwycięstwami w Copa America. Zostawi w tyle Argentyńczyków, z którymi teraz dzieli rekord.

Gospodarze po odpadnięciu stracili do turnieju serce, ale jeśli już mają wybierać z dwojga finalistów, to wolą bratni Urugwaj. Choć to trudne braterstwo, w którym sentyment się miesza z poczuciem wyższości. Jeśli Urugwajczyk chce się dziś droczyć z Argentyńczykiem i mówi mu: "My jesteśmy w finale, a wy gdzie jesteście?", to Argentyńczyk mu odpowiada: "przede wszystkim, to wy jesteście 25. prowincją Argentyny, daliśmy wam ten skrawek ziemi, żebyście się mogli nazwać państwem, dajemy wam pracę (w Buenos Aires i okolicach pracuje według różnych szacunków od pół miliona do miliona Urugwajczyków), a wy oprócz gry w piłkę potraficie jeszcze co najwyżej opiekować się swoimi plażami, zanim tam przyjedziemy na wakacje". Ale to i tak nic w porównaniu z tym, jak Argentyńczycy traktują Paragwajczyków, też przybywających tłumnie do Buenos za pracą.

Szlak remisów

Paragwaj (dwukrotny zwycięzca Copa) już swój rekord ma: dobrnąć do finału bez zwycięstwa, to się jeszcze nikomu w tak ważnym turnieju nie zdarzyło. Pięć meczów, pięć remisów, pięć goli strzelonych i straconych, trzy remisy 0:0, dwie wygrane serie karnych, bójka w meczu z Brazylią, bitwa po meczu z Wenezuelą - to był morderczy szlak i wielu walczących trzeba było poświęcić po drodze. Finału nie zobaczą z ławki rezerwowych ani trener Gerardo Martino, ani jego asystent Jorge Pautasso, bo byli zbyt porywczy w półfinale z Wenezuelą. Jonathan Santana nie zagra, bo dostał czerwoną kartkę, a jakby sędzia i szefowie turnieju byli bardziej surowi, to zabrakłoby też Dario Verona (uderzył rywala, ale czerwonej kartki nie zobaczył) i Nestora Ortigozy, który był w centrum zamieszania po meczu. Do tego Roque Santa Cruz ma kontuzję, leczy się też lewy obrońca Aureliano Torres. Urugwaj takich problemów nie ma, będzie nawet silniejszy niż w półfinale. Wraca wyrzucony z boiska w meczu z Argentyną Diego Perez, wcielenie garra charrua, czyli ducha walki przeciw większym i potężniejszym. A że na tym kontynencie mniejszy od Urugwaju jest tylko Surinam, więc walczyć trzeba było często. W futbolu szczególnie. Perez, zwany Ruso, czyli "Ruskim", to kopiący po kościach, łapiący wpół, a czasami i krwawiący dowód na to, że urugwajscy brutale, od Jose Batisty (w mundialu 1986 wyleciał z boiska w meczu ze Szkocja już w 53. sekundzie i wciąż jest rekordzistą MŚ) po Paolo Montero, wychowali sobie godnego następcę.

Kierownik planu

Ruso jest bohaterem urugwajskiej popkultury (tutaj jedna z jego reklam, pod hasłem "Koniec z tą słodyczą": http://www.youtube.com/watch?v=VTldrukzMJ4&feature=related) i niezliczonych mniej lub bardziej udanych dowcipów ("Ruso Perez jest Ruso Perezem, a Bóg jest Bogiem dlatego, że to Ruso wybierał pierwszy", itd.). Ale gdyby umiał tylko faulować, to nie wybierano by go najlepszym piłkarzem AS Monaco i nie kupiłaby go Bologna. A w ćwierćfinale Copa America to on strzelił Argentynie gola, zresztą swojego pierwszego po 10 latach gry w reprezentacji. Trener Tabarez mówi, że to jeden z jego najważniejszych piłkarzy, bo usta mu się na boisku nie zamykają i nie pozwala kolegom zapomnieć, co było ustalone przed meczem. Jeśli Tabarez jest scenarzystą, a Forlan reżyserem, to Perez kierownikiem planu. Paragwaj też ma swój mit walki do końca, garra guarani, pamiątkę po wielkiej wojnie z drugiej połowy XIX wieku, która rękami Brazylijczyków, Argentyńczyków i Urugwajczyków zamieniła kwitnący kraj w pogorzelisko, unicestwiła armię, połowę mieszkańców i zabrała wiele ziem. A wystarczy posłuchać, jak się w Copa America śpiewa hymny, żeby wiedzieć, że tu honor ojczyzny jest w grze jak nigdzie indziej. W niedzielę dwóch małych i dzielnych rozstrzygnie to między sobą, a Argentyna będzie musiała patrzeć. Mecz o trzecie miejsce Wenezuela - Peru w sobotę o 21, transmisja również w TVP Sport.

Reklama
Reklama

 

TAG Copa America,futbol,Urugwaj,Paragwaj,Wenezuela,Peru,Oscar Tabarez,Diego Forlan,Diego Perez TITLE Copa America: finał małych i bitnych DESCRIPTION Urugwaj był z każdym meczem lepszy, Paragwaj awansował do finału, choć nie wygrał ani razu inaczej niż w serii karnych. Ale faworyta nie ma

Kończą się mistrzostwa postawione na głowie. Do stolicy kraju gospodarza dotarły dopiero na finał, kogokolwiek nazwano faworytem, ten zaraz odpadał: pierwszy raz w Copa America i Argentyna i Brazylia pożegnały się już przed półfinałem, pierwszy raz do półfinału doszli Wenezuelczycy, a w finale zagra drużyna, która nie wygrała żadnego meczu inaczej niż w serii rzutów karnych. Ale jest wśród tego chaosu kilkunastu ludzi, którzy zrobili dokładnie to, czego się po nich spodziewano. Tak jak rok temu w mundialu w RPA, tak i teraz w Argentynie Urugwaj pokonywał kolejne przeszkody raz ładnie, raz sprytnie. Diego Forlan, jeden z królów strzelców MŚ, w Copa America jest ciągle bez gola i długo się rozpędzał, ale w półfinale przeciw Peru był już Forlanem z mundialu.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Piłka nożna
Prezydent USA grozi palcem. Dlaczego Donald Trump chce odebrać mundial Bostonowi?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Piłka nożna
Europa ma pierwszego uczestnika mundialu 2026. Anglicy straszą rywali
Piłka nożna
Z kim Polska może zagrać w barażach o mundial 2026? Scenariusze walki o awans
Piłka nożna
Republika Zielonego Przylądka zadebiutuje na mundialu. Rekiny płyną do Ameryki
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Piłka nożna
Kto za Slisza i Wiśniewskiego w meczu z Holandią? Problem Jana Urbana
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama