23 tysiące sprzedanych biletów, wielkie oczekiwania, właściciel klubu Bogusław Cupiał na trybunach i marzenia o odzyskaniu chociaż części pieniędzy zainwestowanych przez 14 lat w Wisłę. O dzisiejszym meczu z mistrzem Bułgarii Liteksem Łowecz w Krakowie mówią, że jest najważniejszy od wyrównanej batalii z Panathinaikosem Ateny przed sześcioma laty. Inne były z góry przegrane – jak z Realem Madryt czy Barceloną, albo przegrane haniebnie – jak dwa lata temu z Levadią Tallin.
– Do Ligi Mistrzów zostały nam trzy, a nie jeden mecz. Jednak przyjęliśmy zasadę, że nie wybiegamy za daleko w przyszłość. Wszyscy – od sprzątaczki po trenera – myślimy tylko o Liteksie. Szansa jest duża, Michel Platini bardzo pomógł naszej części Europy – mówi „Rz" Bogdan Basałaj, prezes Wisły Kraków.
Wydatki Cupiała na Wisłę szacuje się na blisko 150 milionów złotych. Do bram Ligi Mistrzów pukał już sześć razy i za każdym razem, niezależnie od transferów, Europa nie pozwalała mu zostać na kolacji, musiał wychodzić po podwieczorku.
Sama pomoc Platiniego by jednak nie wystarczyła. Potrzebne były też na Reymonta nowe standardy z metką „made in Holland".
– Nie odkryłem Ameryki. To nie jest moja rewolucja, ale skopiowanie modelu, jaki funkcjonuje za granicą od lat – tłumaczy Basałaj.