Mecz Legia Warszawa - Spartak Moskwa

Legia nie wykorzystała przewagi, jaką zdobyła na początku meczu. Remis 2:2 stawia ją w trudnej sytuacji przed rewanżem w Moskwie

Publikacja: 18.08.2011 19:36

Miroslav Radović

Miroslav Radović

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Zaczęło się jak w bajce. Już w 3. minucie Miroslav Radović wykorzystał błędy w ustawieniu rosyjskich obrońców i z kilku metrów kopnął piłkę do bramki. Legia zaczęła więc mecz od prowadzenia, które pozwoliło jej grać ze swobodą. Rosjanie musieli coś wymyślić, żeby odrobić stratę. Nic im się nie udawało. Wszyscy ci, warci w sumie kilkadziesiąt milionów euro, zawodnicy nie tworzyli drużyny. Widać było, że potrafią grać, ale jako zespół prezentowali się słabiej niż można się było spodziewać. Legia natomiast walczyła na całym boisku, nie dopuszczała napastników Spartaka pod bramkę, a sama dość łatwo przedostawała się pod pole karne gości. Powinna strzelić drugą bramkę, gdyby nie to, że Manu ze swoją techniką pasuje nie do Legii, tylko OKS Otwock (przy całym szacunku).

Nie strzeliła Legia, to zaskoczył ją Spartak. Jego piłkarze z każdą minutą rozumieli się lepiej, wreszcie zaczęli przeprowadzać jakieś składne akcje i po jednej z nich Ari przelobował Wojciecha Skabę z linii pola karnego. Bramkarz Legii niewątpliwie źle się ustawił, ale w innych sytuacjach bronił bardzo dobrze.

Mecz zaczął się dobrze dla Legii, a druga połowa dla Spartaka, który od tej pory zaczął dominować. Rosjanie grali bardzo ofensywnie - często trzema napastnikami - Arim, Wellitonem i Emmanuelem Emenike. Z drugiej linii wspierał ich wicemistrz świata, Holender Demy de Zeeuw. W szeregach Legii nie było tak dobrych zawodników, ale legioniści wyrównywali różnicę w umiejętnościach twardą walką. Przyniosło im to bramkę na 2:1. Strzelił znowu Radović, ale wypracował ją Danijel Ljuboja. W polu karnym oparł się atakom obrońców, odegrał piłkę piętą, a Radović znowu z bliska trafił do bramki.

Radość na trybunach i boisku trwała dwie minuty. Na boisku stanowczo za długo. Bo nim legioniści zwarli szyki, goście przeprowadzili atak lewą stroną, przerzucili piłkę na prawą, a obrońcy zbyt wcześnie uznali, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Ari był innego zdania i wyrównał na 2:2. Jeszcze bramkarz Andriej Dikan obronił w świetnym stylu strzał głową Janusza Gola i to wszystko, na co stać było Legię.

Zagrała jak umiała, strzeliła dwie bramki, a w takim składzie i ustawieniu na wiele więcej jej nie stać. Do tej pory w Lidze Europejskiej Legia zdobyła trzy gole, wszystkie po strzałach Radovicia, dwa z podania Ljuboi. To dość przejrzysta gra. Ljuboja jest jedynym napastnikiem. Świetnie piłkę przyjmuje, trudno mu ją odebrać, ale nie ma obok siebie drugiego atakującego, który mógłby wykorzystać te atuty. Sam sobie Ljuboja podawać nie może. A w Moskwie Radović nie zagra. Marcin Komorowski i Manu też nie. Do awansu Legii potrzebne jest zwycięstwo lub remis 3:3. Jedno i drugie wydaje się mało prawdopodobne.

Legia Warszawa - Spartak Moskwa 2:2 (1:0)

Bramki - dla Legii: M. Radović (3, 69); dla Spartaka: Ari (52, 71). Żółte kartki: M. Komorowski, Manu, M. Radović, D. Ljuboja (Legia); Rafael Carioca, K. Kombarow (Spartak). Sędziował M. Dean (Anglia). Widzów 23 450.

Legia: Skaba - Jędrzejczyk, Żewłakow, Komorowski, Wawrzyniak - Rybus (63, Kucharczyk), Borysiuk, Gol, Radović, Manu (90+2, Żyro) - Ljuboja.

Spartak: Dykan - Kombarow, Pareja, Rodriguez, Makiejew - Ari, Dziuba (57, Zotow), Rafael Carioca, de Zeeuw (80, Ananidze), Emenike (63, Kozłow) - Welliton.

Piłka nożna
Liga Mistrzów bez dogrywek? UEFA ma nowy pomysł
Piłka nożna
Lekko, łatwo i przyjemnie. Barcelona w półfinale Pucharu Króla, Robert Lewandowski odpoczywał
Piłka nożna
PZPN zdecydował. Gdzie zagra w tym roku reprezentacja Polski?
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety