Od jakiegoś czasu po meczach naszej reprezentacji trudno o nowe wnioski. Drużyna nie rozwija się, ale też nie robi tak wielkich błędów, by bić na alarm. W piątkowy wieczór zobaczyliśmy Polaków na tle dużo lepiej zorganizowanego zespołu, który z ostatnich 12 spotkań wygrał dziewięć, a trzy zremisował.
Drużynie Franciszka Smudy z takim rywalem udało się nie przegrać, chociaż ostatnie 20 minut grała w osłabieniu po czerwonej kartce dla Ludovica Obraniaka, który kopnął Hectora Moreno w odwecie za uderzenie łokciem. – Czerwoną kartkę zawdzięczamy polskiemu sędziemu Pawłowi Gilowi, który był arbitrem technicznym. To on podpowiedział, kogo i jak ukarać. Zrobił błąd, ale mieliśmy okazję przekonać się, jak reagujemy na takie wydarzenia – opowiadał później Smuda.
Trener Polaków nie wystawił najsilniejszego składu nie tylko ze względu na zbliżający się mecz z Niemcami, który traktuje wyjątkowo. Kilka zmian wymusiły kontuzje albo wydarzenia losowe. Na prawej obronie Łukasza Piszczka nieźle zastąpił Marcin Wasilewski, Przemysław Tytoń przy golu Javiera Hernandeza nie zawinił, być może pewności siebie nabrał Paweł Brożek, który strzelił bramkę, zastępując będącego nie w pełni sił Roberta Lewandowskiego. Ale Smuda nie może przestać szukać kolejnego napastnika.
Brożek w 27. minucie sprytnie uciekł obrońcy i strzelił do siatki po podaniu kolegi z Trabzonsporu Adriana Mierzejewskiego. Meksykowi wbił też gola w poprzednim meczu w 2005 roku.
Polacy z prowadzenia cieszyli się osiem minut. Wyrównał Hernandez po błędzie naszej obrony, kiedy w końcowej fazie akcji z interwencją nie zdążył Jakub Wawrzyniak.