Dziś zaczyna obronę tytułu Barcelona, od razu wielkim meczem z Milanem, choć podtekstów byłoby więcej, gdyby poróżniony z Pepem Guardiolą i zesłany rok temu z Katalonii do Mediolanu Zlatan Ibrahimović nie leczył kontuzji.
Ale nawet gdyby Szwed grał i wrócił na Camp Nou jako mściciel – z obecną fryzurą samuraja nawet mu nie wypada wracać w innych rolach – polski kibic miałby tego wieczoru inne zajęcie.
Dziś Wojciech Szczęsny – po meczu z Niemcami największa gwiazda polskiej kadry – zagra w Arsenalu przeciw trzem kolegom z Borussi, którym do niego najbliżej: Robertowi Lewandowskiemu, Łukaszowi Piszczkowi i Kubie Błaszczykowskiemu. Tylko ten ostatni zacznie zapewne mecz jako rezerwowy.
Wisła nie awansowała, ale wreszcie możemy choć trochę poczuć, jak to jest mieć swoich bohaterów w Lidze Mistrzów. Już nie po jednym czy dwóch w meczu, i nie tylko bramkarzy, albo bramkarzy rezerwowych (w tej roli będą Tomasz Kuszczak, Łukasz Fabiański i Grzegorz Sandomierski).
Szczęsny i piłkarze Borussii żartowali na zgrupowaniach ze zbliżającego się meczu i z ośmiu bramek puszczonych przez bramkarza Arsenalu w spotkaniu z Manchesterem, ale teraz koniec śmiechów.