Reklama
Rozwiń

Polanski coraz lepszy w reprezentacji

Piłkarz Eugen Polanski o aklimatyzacji w reprezentacji Polski, atmosferze w szatni i zrozumieniu na boisku

Publikacja: 15.10.2011 01:13

Polanski coraz lepszy w reprezentacji

Foto: ROL

Rz: Trzeci mecz w barwach Polski, z Białorusią, był pana najlepszym?

Eugen Polanski:

Tak mi się wydaje, to naturalna kolej rzeczy. Z każdym spotkaniem lepiej będzie grała cała drużyna, bo coraz lepiej się rozumiemy. Przeciwko Białorusi  dobrze wypadliśmy w pierwszej połowie, po przerwie – zanim nie strzeliliśmy drugiego gola – trochę obniżyliśmy poziom.

Białorusini dochodzili najwyżej do połowy boiska, bo tam razem z Rafałem Murawskim  odbierał im pan piłkę.

To nie był zbyt silny rywal, nie ma co się oszukiwać. Ale  na taką grę stać nas również w spotkaniach z dużo lepszymi drużynami. Widzimy, że wszystko idzie w dobrym kierunku, każdy piłkarz chce mieć wpływ na to, co się dzieje na boisku, każdy prosi o piłkę, a nie chowa się za partnerem. Gramy tak, jak zakładamy sobie przed meczem. Mamy odwagę grać w piłkę, a nie tylko wybijać ją przed siebie. A to początek sukcesu.

W drugiej połowie grał pan tuż za Robertem Lewandowskim. Odpowiada panu rola ofensywnego pomocnika?

Przeciwko Korei grałem tak 65 minut i też sobie radziłem. Jest mi obojętne, czy jestem ofensywnym czy defensywnym pomocnikiem. Podoba mi się to, że zawsze jestem w środku i często mam piłkę przy nodze. O mojej roli zadecyduje trener. We wrześniowym meczu z Niemcami w środku pomocy zagrali Rafał Murawski i Dariusz Dudka. Wypadli bardzo dobrze, konkurencja w składzie jest olbrzymia. Dzięki temu możemy grać jak równy z równym z najsilniejszymi na świecie.

Pan przeciwko Niemcom nie zagrał, a mecz mógł mieć dzięki temu dodatkowy smak.

Szkoda, że tak wyszło. Miałem drobną kontuzję, która przytrafiła mi się pierwszy raz w życiu. Chociaż bardzo chciałem wystąpić w Gdańsku, nic nie mogłem zmienić. Ale to, co drużyna pokazała przeciwko tak silnemu rywalowi, bardzo mnie ucieszyło. Zresztą zaraz po karnym Jakuba Błaszczykowskiego wysłałem do dyrektora reprezentacji wiadomość z gratulacjami. Później się okazało, że pospieszyłem się o kilka sekund.

Poznał pan już lepiej kolegów z drużyny?

Tak, ale nie chodzi tylko o to, że wiem, na co ich stać na boisku. Lepiej poznaliśmy się także w hotelu. Byłem nowy, czułem się zagubiony, przygotowania do mojego debiutu z Gruzją trwały raptem trzy dni, a wtedy ani dużo nie potrenujesz, ani nie pogadasz. Teraz dziesięć dni, podróż do Korei zrobiły swoje. W drużynie jest świetna atmosfera, wszyscy przyjęli mnie bardzo dobrze. Czuję, jakbyśmy się znali od dawna.

Odpowiada panu polska mentalność?

Bardzo mi odpowiada, często żartujemy i bardzo dużo się śmiejemy. Taka atmosfera to świetny znak przed mistrzostwami Europy. Z każdym dniem lepiej mówię po polsku, przez dwa miesiące bardzo się poprawiłem. Już wszystko rozumiem i niemal wszystko umiem powiedzieć.

Trójka z Borussii Dortmund, pan z Mainz, Sławomir Peszko z Koeln. Wszystko, co najlepsze w naszej reprezentacji, pochodzi z Niemiec?

Nie. Każdy dokłada swoją cegiełkę, a to że w kadrze są piłkarze z różnych lig, działa na naszą korzyść.

Teraz czekają was mecze tylko z silnymi rywalami. W listopadzie Włochy i Rosja.

Bardzo dobrze, to będą na pewno lepsze sprawdziany. Specjalnych obaw nie mam, bo reprezentacja Polski grała już ostatnio z Meksykiem, Koreą czy Niemcami i nie przegrała. Oczywiście, nie ma co zbytnio się cieszyć, to są tylko mecze towarzyskie, które nigdy nie pokażą prawdziwej siły naszej drużyny, rywale też nie muszą grać na 100 procent. Prawda wyjdzie na mistrzostwach Europy.

Wydawało się, że zamieszanie z pana grą dla Polski już ucichło, a na trybunach w Wiesbaden znowu była grupa, dla której nie był pan ulubieńcem...

Niczego nie słyszałem. Wiem za to, że na trybunach pierwszy raz byli moi rodzice, którzy dotychczasowe spotkania oglądali w telewizji. Czuję się pełnoprawnym reprezentantem Polski, gram dla tej drużyny, bo urodziłem się w Sosnowcu i dostałem powołanie od trenera Smudy. Nie jestem  farbowanym lisem.

 

rozmawiał w Wiesbaden Michał Kołodziejczyk

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku