Korespondencja z Krakowa
Wisła przez godzinę grała w przewadze i kiedy po meczu angielski dziennikarz zapytał Roberta Maaskanta, czy nie uważa, że Gervasio Nunez nieco przesadził z reakcją na faul Moussy Dembele, zapadła cisza. Kilka sekund Maaskant się uśmiechał, aż w końcu stwierdził, że to nie sędzia wygrał dla Wisły ten mecz.
Martin Hanssen historię pomyłek ma dość bogatą. To on nie zobaczył kiedyś słynnego zagrania ręką Thierry Henry'ego w eliminacyjnym meczu mundialu Francja – Irlandia. Wczoraj dał się nabrać Nunezowi, który trącony w ramię przewrócił się i nakrył nogami, jakby raził go piorun. Trzymał się za twarz i sędzia pokazał Dembele czerwoną kartkę.
Fulham w porównaniu z ostatnim ligowym meczem ze Stoke to była inna drużyna. Trzech kluczowych piłkarzy – Bobby Zamora, Clint Dempsey i kapitan Danny Murphy – w ogóle nie przyleciało do Krakowa, bo trener Martin Jol zdecydował, że lepiej będzie, jeśli przygotują się do meczu ligowego z Evertonem. Fulham trochę Wisłę zlekceważył, a Wisła, po ostatniej fali krytyki, starała się podnieść głowę i zagrała dobrze. Kiedy obie drużyny grały jeszcze w pełnych składach, trzy doskonałe okazje miał Ivica Iliev, po jednym z jego strzałów piłka trafiła w poprzeczkę.
Druga połowa rozpoczęła się z 15-minutowym opóźnieniem, bo na stadionie zgasła część świateł. Dłuższa przerwa nie wybiła jednak mistrzów Polski z rytmu. Gola dla Wisły w 60. minucie strzelił Dudu Biton, do tej pory mało widoczny. Zrobił to w swoim stylu – podobnie jak trzy tygodnie temu w meczu z Twente – mocno, z 16 metrów, nie do obrony. Wisła przeważała i była lepszą drużyną, trudno przypomnieć sobie dogodne sytuacje gości.