Sędziowie nie pozwalają o sobie zapomnieć. Ich błędy w poprzedniej kolejce spowodowały małe trzęsienie ziemi, teraz fałszywe gwizdki znowu okradły dwie drużyny z punktów.
Robert Małek poważnie potraktował sygnalizację swojego asystenta Krzysztofa Myrmusa i nie uznał gola Marcina Kaczmarka, który dawałby ŁKS remis 2:2 w meczu z Wisłą Kraków. Kaczmarek nie był na spalonym, piłkarze mówili po meczu, że czują się oszukani.
Tydzień temu, gdy sędzia ułatwił Wiśle pokonanie Jagiellonii, trener Robert Maaskant stwierdził, że arbiter nie popełnił błędu. Później przepraszał, przyznając, że zbyt pochopnie ocenił sytuację i że Adam Lyczmański rzeczywiście nie powinien uznawać gola. Wczoraj Maaskant poproszony o ocenę pracy sędziego odpowiedział nieoczekiwanie: – Kilka tygodni temu zdecydowałem, że nie będę więcej wypowiadał się na temat sędziów. Popełniają błędy, tak jak my.
Bezcenny Dudu Biton
Wisła straciła gola już w ósmej minucie po pięknym strzale Sebastiana Szałachowskiego. Wyrównanie padło po tym, jak najbardziej krytykowany ostatnio Kew Jaliens podał do tego, na którym krzyżyk postawiono jeszcze wcześniej, czyli Michaela Lameya. Holendrzy ostatnio odmawiają wywiadów, a swojego trenera pytali wprost, czy rzeczywiście są tak słabi, jak ich w Polsce oceniają.
Zwycięstwo dał Wiśle niedoceniany przed sezonem, a dziś bezcenny Dudu Biton. Zdobył dziewiątego gola w sezonie, cała Wisła ma ich piętnaście. W ostatnich sześciu meczach wywalczyła 15 pkt i nie ma drugiej drużyny z tak dobrą serią, dlatego Maaskant może trochę dziwić się krytyce. Pierwszy raz jednak się zdarzyło, że Wisła wygrała w lidze tuż po meczu w pucharach.