Treningi Legii za czasów Jana Urbana były wesołe. Co prawda najlepiej bawił się sam trener, a ofiary jego żartów znane były jeszcze przed początkiem zajęć, ale przynajmniej jest co wspominać.
Piotr Giza i Miroslav Radović po złym zagraniu czekali, co tym razem usłyszą od trenera. Obaj grali źle, więc nie obrażali się za krytykę. Poza tym, wiadomo – Jan Urban był dobrym piłkarzem i kiedy mówił do Radovicia, żeby nie „zawieszał bombeczek", tylko dośrodkowywał mocno i precyzyjnie, nie było sensu dyskutować.
Urbana nie ma w Legii od półtora roku. Radović, który sam przyznał, że za kadencji tego trenera przespał trzy lata, jest najlepszym zawodnikiem drużyny, strzela decydujące gole, a serca do gry i wiary w sukces ma za dwóch. Właśnie dostał powołanie do reprezentacji Serbii.
Upadki od wiatru
Z wykształcenia jest kelnerem, po szkole gastronomicznej. Dokładnie nie wiadomo, ile Legię kosztował. W 2006 roku przychodził z Partizana Belgrad, w którym od pół roku był rezerwowym, choć kosztował rekordowe 800 tysięcy euro.
Dariusz Wdowczyk u Mariusza Waltera ręczył za niego głową, Radović do Legii wcale nie był jednak przekonany, z Partizanem grał przecież w Lidze Mistrzów, a nagle miał wyjechać w nieznane. Przekonali go grający wówczas w Legii Aleksandar Vuković oraz były trener warszawskiej drużyny Dragomir Okuka. Ale Radović przyjął ofertę z Polski, by – jak sam przyznał – w rok, góra dwa lata się wypromować i przejść do silnego klubu na Zachodzie.