Polskim zespołom trafili się bliźniacy. Kluby wprawdzie z różnych piłkarskich kultur i z miast różnych jak dzień i noc, ale będące w podobnej sytuacji. Mistrzostwo zdobywają raz na kilka lat, skazane są w swoich ligach na rolę tych trzecich, rzadko wzlatują wyżej, ale są też zbyt silne, by nie awansować do europejskich pucharów.
Jakkolwiek by się Standard Liege starał, zawsze będzie miał bardziej pod górę niż Anderlecht Bruksela i Club Brugge. Nawet gdy zostaje mistrzem, a był nim ostatnio w latach 2008 i 2009, wszyscy to traktują jak stan przejściowy. Sporting ma w Portugalii jeszcze trudniej. Ostatni raz odepchnął Porto i Benficę od pierwszego miejsca 19 lat temu. Ma najlepszą w kraju akademię piłkarską, słynne Alcochete, gdzie rośli m.in. Luis Figo i Cristiano Ronaldo. Ma też nie gorszy od Porto i Benfiki stadion. Pod każdym innym względem z nimi przegrywa: w liczbie tytułów w kraju i w Europie, kibiców, milionów w budżecie i milionów zarobionych na sprzedaży piłkarzy.
Oba kluby zmieniły w tym roku prezesów. Tylko kierunek zmian jest inny. Standard latem piłkarzy sprzedawał, a Sporting kupował. – Z Liege odeszli za duże pieniądze trzej najlepsi pomocnicy: Axel Witsel do Benfiki, Steven Defour do Porto, Mehdi Carcela do Anży Machaczkała. Standard największe problemy ma dziś właśnie w pomocy, i z kontuzjami, bo kapitan Jelle van Damme ma przejść operację i z Wisłą nie zagra. Leczy się również napastnik Mohammed Tchite – mówi Francois Collin. Chwali bramkarza Turka Sinana Bolata, obrońcę Kanu z Brazylii i napastnika Cyriaca z Wybrzeża Kości Słoniowej.
To jeden z wielu piłkarzy sprowadzonych do Liege dzięki kontaktom rządzącego klubem do niedawna Luciano d'Onofrio, współpracownika zmarłego w 2009 roku Roberta Louisa-Dreyfusa, czyli króla piłkarskiego biznesu lat 90. W tym roku klub przejął za 43 mln euro ekscentryczny polityk i biznesmen Roland Duchatelet. Chce ze stadionu Standardu zrobić po przebudowie największe centrum konferencyjno-biznesowe w Belgii.
W Sportingu władzę przejął niedawno Luiz Godinho Lopes, ale wszyscy się domyślają, że klubem steruje i finansuje jego transfery Jorge Mendes, obecny król piłkarskich agentów.
– Nikt prezesa Godinho nie wypytuje, skąd te pieniądze miał, ale transferowa ofensywa była rzeczywiście niespotykana jak na Sporting – mówi Andrzej Juskowiak. Sporting świetnie wychowuje młodych piłkarzy, ale woli ich sprzedawać, niż wystawiać do gry. Drużynę ma międzynarodową. Hiszpanie Jeffren i Diego Capel, Chilijczyk Matias Fernandez, Bułgar Walery Bożinow, Amerykanin Oguchi Onyewu, Holendrzy Stijn Schaars i Ricky van Wolfswinkel, o którego już pytają kluby m.in. z Anglii. Trenerem jest Domingos Paciencia, który ostatniej wiosny wyeliminował z pucharów Lecha jako trener Sportingu Braga. Teraz ma znów wielkie szanse, by się nam źle kojarzyć.