Rozpoczęło się ono w lipcu jak komedia, gdy za kratkami wylądowało 16 osób, w tym Beppe Signori, wicemistrz świata z 1994 r., bożyszcze Rzymu (Lazio) i Bolonii, by teraz zmienić się w dramat odsłaniający kulisy korupcji toczącej włoski futbol.
Końska dawka
Prokuratura rozpoczęła śledztwo, gdy okazało się, że po meczu trzeciej ligi (Liga Pro) Cremonese – Paganese (14.10.2010) dwóch piłkarzy gospodarzy przewieziono do szpitala, a trzeci wpadł samochodem do rowu, bo ktoś im podał końską dawkę środka uspokajającego.
Dochodzenie wykazało, że zrobił to w przerwie meczu ich własny bramkarz Marco Paoloni, bo zgodnie z umową z gangsterami Cremonese powinno ten mecz przegrać (a wygrało 2:0). Już wówczas stało się jasne, że w kilkunastu meczach niższych kategorii rozgrywek, szczególnie gdy spotkania były bez stawki, manipulowano wynikami pod dyktando gangów.
Czasem chodziło o konkretny wynik, czasem o rozwój wypadków na boisku (np. kombinacja: wynik do przerwy i końcowy), a czasem o liczbę strzelonych goli. Często jednak wyniki nie były po myśli korumpujących, którzy tracili grube pieniądze. Na przykład Signori 60 tys. euro, a jego wspólnicy dalsze 400 tys., bo Lecce dało strzelić Interowi tylko jedną bramkę, a nie trzy. Gangsterzy padli ofiarą przechwałek Paoloniego, który zapewniał, że wszystko ze swoim znajomym Danielem Corvią z Lecce uzgodnił.
Jako że w związku z aferą aresztowano dwóch doradców podatkowych, dentystę, dwóch kioskarzy, słowackiego Roma i bliżej nieznanego Albańczyka, media i kibice uznali wszystko za futbolowy folklor i komedię omyłek, w którą dali się wplątać Signori i Doni. Przy czym Doni zapewniał o swojej niewinności i udało mu się przekonać fanów, że padł ofiarą pomyłki. Sportowa Temida jednak zdyskwalifikowała obu piłkarzy, a media, opisując aferę, pokpiwały z jej pomysłodawców i uczestników, nazywając ich gangiem Olsena.
Ale prokuratura nadal prowadziła śledztwo. Pierwsze wskazówki, że afera jest poważniejsza, niż sądzono, a jej nici zbiegają się w Singapurze, przyszły z Finlandii, gdzie na współpracę z policją poszedł aresztowany tam w bliźniaczej aferze Singapurczyk Wilson Ray Perumal. Ujawnił, że wszystkim kieruje z jego kraju szajka niejakiego Enga Tan Seeta, a jej współpracownicy działają w Europie, w tym we Włoszech.