Fałszywi sędziowie: nowa plaga futbolu

Nową plagą stali się fałszywi sędziowie, którzy gwiżdżą na zamówienie mafii bukmacherskich

Publikacja: 17.01.2012 00:02

Fałszywi sędziowie: nowa plaga futbolu

Foto: www.sxc.hu

Takich spotkań są każdego tygodnia setki: piłkarze Werderu Brema i AZ Alkmaar grali w ostatnią środę sparing podczas przygotowań do rundy rewanżowej. Na mecz umówili się w tureckim Belek, popularnym ośrodku przygotowań. Już dwa razy grała tam reprezentacja Polski, dwa razy z Bośnią.

Sparing Werderu z AZ oglądała garstka kibiców stojąca na wale ziemnym wokół boiska, nikomu nawet nie przyszło do głowy, żeby poprosić sędziego o pokazanie licencji. Wynik dla obu drużyn nie miał wielkiego znaczenia. Problem w tym, że miał dla obstawiających, a zakłady na to spotkanie przyjmowało wiele firm.

Sędziował Bułgar Rajczo Rajczew. Gwizdał jak kibic AZ Alkmaar. Werder zdołał wygrać 2:1, mimo że Rajczew podyktował dla AZ wątpliwy rzut karny, potem jeszcze dwa rzuty wolne bardzo blisko linii pola karnego, a mecz przedłużył bez uzasadnienia o 10 minut.

To wzbudziło podejrzenia Werderu, który o swoich wątpliwościach poinformował niemiecki związek piłkarski, a dziwny mecz opisały gazety. I gdy wiadomość dotarła do Bułgarii, okazało się, że Rajczo Rajczew raczej nie mógł być tym Rajczo Rajczewem, sędzią ekstraklasy, bo prawdziwy Rajczew jest w Bułgarii, złożony chorobą. Na zdjęciach z meczu rozpoznano natomiast Laczesara Jonewa, który nawet gdyby go w Belek poproszono o licencję, nie mógłby jej pokazać, bo od roku jest zawieszony przez bułgarską federację. To kara za to, że bez pozwolenia prowadził mecze w Wenezueli i Argentynie. Jonew nigdy w karierze nie awansował wyżej niż do drugiej ligi.

UEFA ma się zająć tą sprawą, ale nie wiadomo, jak ukarać Jonewa, skoro formalnie już jest ukarany. Powinien jego uprawnienia zweryfikować organizator meczu – firma, która na zlecenie AZ organizowała też zgrupowanie klubu – ale nie dopełnił obowiązków. Nie wiadomo, czy w sprawę był wtajemniczony prawdziwy Rajczew. Przekonuje, że nie.

Trudno uwierzyć, że Jonew działał sam. Jego wyjazd do Wenezueli i Argentyny też raczej nie był bezinteresowny, pojawiają się spekulacje, że to człowiek jednej z mafii bukmacherskich, ustawiających wyniki.

To nie był pierwszy dziwny sędziowski przypadek z tropem tureckim i bułgarskim. Rok temu, też w Turcji, mecz towarzyski grały reprezentacje Bułgarii i Estonii. Sędziowała trójka z Węgier, jak się okazało – spoza listy uprawnionych przez FIFA. Mecz skończył się remisem 2:2. Wszystkie bramki padły z rzutów karnych.

Takich spotkań są każdego tygodnia setki: piłkarze Werderu Brema i AZ Alkmaar grali w ostatnią środę sparing podczas przygotowań do rundy rewanżowej. Na mecz umówili się w tureckim Belek, popularnym ośrodku przygotowań. Już dwa razy grała tam reprezentacja Polski, dwa razy z Bośnią.

Sparing Werderu z AZ oglądała garstka kibiców stojąca na wale ziemnym wokół boiska, nikomu nawet nie przyszło do głowy, żeby poprosić sędziego o pokazanie licencji. Wynik dla obu drużyn nie miał wielkiego znaczenia. Problem w tym, że miał dla obstawiających, a zakłady na to spotkanie przyjmowało wiele firm.

Piłka nożna
Bodo/Glimt. Wyrzut sumienia polskich klubów
Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany