W grudniu posadę stracił Janusz Eksztajn, który stał na czele Kolegium Sędziów i zbierał cięgi za ich kardynalne błędy. Eksztajn nie był autorytetem ani jako sędzia, ani jako przewodniczący KS. Jego następca, były sędzia międzynarodowy, biznesmen z Łodzi, 60-letni Zbigniew Przesmycki, nie powierzył Eksztajnowi ani roli obserwatora, ani nauczyciela młodych arbitrów.

Na wczorajszej konferencji, na której Przesmycki mówił o planach i przedstawiał swoich najbliższych współpracowników, padło pytanie o Janusza Hańderka. Był on powszechnie uważany za prawą rękę Eksztajna, szarą eminencję Kolegium Sędziów. Zapytaliśmy, czy Janusz Hańderek jako przewodniczący Komisji Rewizyjnej PZPN może łączyć tę funkcję z obowiązkami obserwatora sędziów. Grzegorz Lato nie miał nic przeciwko temu. Hańderek pozostanie więc obserwatorem, chociaż ten sezon będzie dla niego ostatnim w tej roli.

Przesmycki wyznaczył na swoich następców byłych sędziów cieszących się w środowisku dobrą opinią. To eks- szef KS Sławomir Stempniewski z Warszawy, były sędzia międzynarodowy, lekarz kardiolog z Lublina Tomasz Mikulski i doktor nauk technicznych Tomasz Rusek ze Śląska.

Przede wszystkim mają zająć się zaniedbaną przez poprzedni zarząd sprawą wprowadzenia zawodowstwa wśród sędziów ekstraklasy, których umowy przestały obowiązywać od 1 stycznia. W rundzie wiosennej mecze poprowadzi ośmiu zawodowych sędziów głównych. – Jeśli chodzi o finanse, będzie obowiązywał system drabinkowy, w zależności od stażu: do 3 lat, 3 – 5 lat i powyżej 5 lat – powiedział Przesmycki. Nowy szef dał szansę sędziemu Adamowi Lyczmańskiemu, który jesienią wypaczył wynik meczu Wisła – Jagiellonia.