Stadion Narodowy jest, trawa na boisku ma być. Policja, straż pożarna i sanepid jeszcze nie wydały zgody na rozegranie meczu, ale jego organizator – Ekstraklasa SA – jest przekonany, że lada dzień to się stanie.
Problem w tym, że mecz wyznaczono na 11 lutego, a w środku zimy w Polsce zwykle się nie gra. Może się okazać, że kiedy już wszystkie formalności zostaną załatwione pozytywnie, na grę nie zgodzi się sędzia. Przeszkodą może być niska temperatura.
– Regulaminy nie precyzują dokładnie, w jakiej temperaturze można grać, a w jakiej nie – mówi „Rz" były sędzia międzynarodowy Marcin Szulc. – W grudniu 2010 roku mieliśmy z Marcinem Borskim prowadzić mecz Zenitu w Lidze Europejskiej. W Sankt Petersburgu było wtedy bardzo zimno, więc zapytaliśmy UEFA, co mamy robić. Usłyszeliśmy, że mecz może się odbyć w temperaturze do minus 15 stopni i pod warunkiem, że stan boiska nie będzie zagrażał zdrowiu zawodników. I tak było. Mieliśmy jednak wrażenie, zwłaszcza kiedy zawiał wiatr od Newy, że było jeszcze zimniej. Można przyjąć, że minus 15 stopni to jest bariera. Jeśli mróz jest większy, mecz nie powinien być rozegrany.
W temperaturze około minus 10 stopni Legia rozgrywała w roku 1995 mecz Ligi Mistrzów ze Spartakiem Moskwa. Zawodnicy mieli na nogach rajstopy, a kibice marzli na trybunach. W grudniu 2010 roku na nowym stadionie w Poznaniu Lech grał w anormalnych warunkach z Juventusem.
Padał gęsty śnieg, wiał wiatr, było bardzo zimno. Dziennikarze polscy nie byli w stanie uruchomić laptopów, a włoscy oglądali mecz w telewizorze ustawionym w sali konferencyjnej. Na trybunie w ogóle nie usiedli. Sędzia zdecydował się na rozpoczęcie gry po konsultacjach z delegatem UEFA. Przełożenie meczu na inny termin bardzo skomplikowałoby sytuację obydwu drużynom.