Wraca ekstraklasa, a wraz z nią gorący okres dla policji. Co to może oznaczać, było widać w sobotę, kiedy szykowały się demonstracje kibiców Legii i Wisły oburzonych odwołaniem meczu o Superpuchar. W rundzie wiosennej takich wydarzeń będzie więcej: spotkania Legii z Lechem, derby Warszawy, Krakowa czy Łodzi.
Policyjne koszty rosną wraz z rangą meczu i długością trasy przejazdu kibiców. Z danych Komendy Głównej wynika, że w pierwszym półroczu 2011 roku wydano ponad 12,5 mln złotych. Liczone są tu wszelkie imprezy masowe, ale zdecydowanie przeważają mecze. W tym czasie policja musiała zabezpieczyć 1601 przejazdów (92 proc. wszystkich tego typu akcji), potrzebnych było ponad 21 tys. funkcjonariuszy.
Koszty mogłyby być mniejsze, tylko trzeba zmienić prawo i zdjąć z policji niektóre obowiązki. – Chcemy, by społeczeństwo przestało ponosić koszty związane z przejazdem kibiców – uważa Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji. – Jeśli kibice jadą na mecz z Rzeszowa do Szczecina, to w każdym województwie, które leży na trasie, policja musi zapewnić obstawę. Wtedy funkcjonariuszy nie ma na ulicach.
Policja chce także, by w nowych przepisach zostało ściśle określone, kto odpowiada za przejazd kibiców. Dziś często kluby i stowarzyszenia kibiców wypierają się i mówią: to nie my. – Przed rozpoczęciem sezonu komendant główny policji wnioskował do Ekstraklasy SA, żeby niektóre mecze odbywały się bez udziału kibiców gości. Za tym rozwiązaniem opowiedziała się większość klubów – przypomina Sokołowski.
Swoich kibiców kluby znają. Wiedzą, z kim trzeba się dogadywać. Przyjezdni często robią im na złość, by gospodarz meczu musiał zapłacić karę. – Od finału Pucharu Polski Lech – Legia w Bydgoszczy jesteśmy obecni na stadionach i sprawdzamy, czy reakcja służb porządkowych jest właściwa. Patrzymy, czy nie dochodzi do przestępstw albo jak zachowuje się tzw. gniazdowy, prowadzący doping – tłumaczy Sokołowski.