Portugalia gorąca i zimna

Ma piłkarzy bijących rekordy, króla menedżerów i futbolowego bzika. Ale reprezentacja marnieje

Aktualizacja: 28.02.2012 20:11 Publikacja: 28.02.2012 20:08

Cristiano Ronaldo sukcesy odnosi z klubami, z kadrą – od święta

Cristiano Ronaldo sukcesy odnosi z klubami, z kadrą – od święta

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Kołujące nad Lizboną samoloty schodzą do lądowania między stadionami Benfiki i Sportingu. I już się od futbolu nie wywiniesz. Dopadnie cię tu wszędzie i o każdej porze.

Na plaży, gdzie kopią od rana do wieczora, w knajpie, gdzie wisi klubowy szalik, przy stojaku z gazetami, gdzie każdy wielki klub ma swój sportowy dziennik, a na okładkach plotkarskich pism też piłkarze. Cristiano Ronaldo będzie się w lipcu żenić ze swoją narzeczoną modelką, Cristiano jest zazdrosny itd. Przez deptak trudno przejść, gdy przy wystawionych przed restauracje telewizorach w porze meczu gęstnieje tłum.

W starym przysłowiu Porto pracuje, Coimbra studiuje, Braga się modli, Lizbona się bawi. Ale wszyscy kibicują. I każdy musi się opowiedzieć: Benfica, Porto czy Sporting. Nie po to, żeby sobie potem dać po twarzy. Ale żeby wiedzieć, bo to jest podział podstawowy.

Reprezentacja zawsze miała swoje miejsce na uboczu. Dostawała tyle, ile chciały jej odstąpić trzy księstwa z Porto i Lizbony. One nigdy nie spadły z ligi, dopuszczają do mistrzostwa inne kluby raz na kilkadziesiąt lat, ich nieprzyjaźń wyznacza rytm miejscowego futbolu.

Kadra się rzadko przebija na czołówki sportowych dzienników, a każdy wybór trenera to ekwilibrystyka i nie dogodzi się wszystkim. Obecny selekcjoner Paulo Bento grał w Benfice i Sportingu, tę ostatnią drużynę długo trenował. Kibic Porto musi zagryzać zęby, żeby reprezentację Bento uznać za swoją.

Zresztą ktokolwiek by był trenerem kadry, niespecjalnie się go w Portugalii szanuje. 10 milionów samozwańczych selekcjonerów wie lepiej. Carlosa Queiroza, który odszedł po ostatnim mundialu w RPA, uważali za zbyt łagodnego i nieprzesadnie lotnego. Paulo Bento też nie mają za mędrca, a do tego trener drażni ich przywiązaniem do tych samych nazwisk, tych samych pomysłów na grę (zdaniem kibiców – zbyt zachowawczych) i nieprzejednaniem. Pokłócił się z Ricardo Carvalho i Jose Bosingwą i choć w kadrze z obrońcami krucho, nikt nie chce wyciągnąć ręki na zgodę.

Trwa złoty wiek portugalskiego futbolu: stąd jest najdroższy piłkarz świata – Cristiano Ronaldo, stąd najbardziej znany trener – Jose Mourinho, stąd najpotężniejszy na świecie menedżer – Jorge Mendes. Dzięki nim trzem na wszystko, co portugalskie, jest hossa. Mendes zamienił reprezentację w wystawę najbardziej spektakularnych transferów, nikogo już nie dziwią obrońcy za 30 mln euro (Pepe i Fabio Coentrao) czy fundusze inwestycyjne opierające swoje wyceny na wartości piłkarzy Porto, Benfiki i Sportingu. Portugalczycy stali się niezrównanymi kupcami futbolu. Ale kadra ma z tego coraz mniej.

Owszem, Portugalia gra nieprzerwanie w wielkich turniejach od 12 lat, co jej się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Była wicemistrzem Europy, gdy turniej organizowała, grała w półfinałach Euro 2000 i mundialu w Niemczech. Ale z dwóch ostatnich turniejów odpadała tuż po wyjściu z grupy, a dostała się do nich dopiero po barażach. Bo jej piłkarzom coraz trudniej się zmobilizować na zwykłe mecze eliminacyjne. I mówić „my", gdy jest w kadrze przyzwolenie na mówienie „ja".

– Ja jestem piłkarzem Realu i należy mi się więcej szacunku – mówił Carvalho jesienią ubiegłego roku, schodząc z treningu, po którym już nigdy nie wrócił do kadry. – Ja jestem piłkarzem Chelsea, a w jakich klubach grał trener? – pytał Bosingwa, gdy zrywał z reprezentacją.

Teoretycznie Portugalczycy mogliby być jak Hiszpanie: mają podobną piłkarską kulturę, świetne szkółki w klubach, tradycje pięknej gry. Ale u nich ostatnio tylko liga jest gorąca, od kadry wieje chłodem. Zanim się zaczął ten piłkarski boom, reprezentacja tylko cztery razy zagrała w wielkich turniejach. Ale jakie mity po sobie zostawiała: po trzecim miejscu w 1966, po Euro 1984, gdy odpadała z opinią najpiękniej grającej drużyny turnieju.

Dziś to zespół, który ani szybko nie upada, ani za wysoko nie wzlatuje. Bento walczy, by znów było inaczej, z różnym powodzeniem. Jak wygra z Polską, ludzie powiedzą, że to oczywiste. Jak nie wygra, znów mu wypomną, że wybiera nie tych co trzeba i za bardzo pilnuje obrony. A potem się zajmą tym, co naprawdę ważne. W piątek Benfica gra z Porto.

Kołujące nad Lizboną samoloty schodzą do lądowania między stadionami Benfiki i Sportingu. I już się od futbolu nie wywiniesz. Dopadnie cię tu wszędzie i o każdej porze.

Na plaży, gdzie kopią od rana do wieczora, w knajpie, gdzie wisi klubowy szalik, przy stojaku z gazetami, gdzie każdy wielki klub ma swój sportowy dziennik, a na okładkach plotkarskich pism też piłkarze. Cristiano Ronaldo będzie się w lipcu żenić ze swoją narzeczoną modelką, Cristiano jest zazdrosny itd. Przez deptak trudno przejść, gdy przy wystawionych przed restauracje telewizorach w porze meczu gęstnieje tłum.

Pozostało 86% artykułu
Piłka nożna
Nowy bohater Barcelony. Jak Ferran Torres stał się “Ferrandowskim”?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Polska to łatwiejszy rywal? Hiszpania i Holandią stoją przed dylematem
Piłka nożna
Jakub Kiwior na huśtawce. Czy pozostanie w Arsenalu?
Piłka nożna
Koniec z Viaplay. Premier League będzie miała nowego nadawcę
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Eliminacje mistrzostw świata. Kiedy i z kim zagra reprezentacja Polski?