Stała się w tym sezonie Liga Mistrzów zabawą południowej Europy. Ma już drużynę w ćwierćfinale Cypr, ma Portugalia, są Milan i Barcelona, we wtorek dołączą do nich podnoszący się z kolan Inter lub Olympique Marsylia. Trudno przypuszczać, by w środę nie awansował Real, który w Moskwie zremisował z CSKA 1:1, bo bramkowy remis na wyjeździe jest prawie jak zwycięstwo. Północy zostało już niewiele: nadzieja Chelsea, że uda się w Londynie odrobić dwubramkową stratę z Neapolu. A jeśli się nie uda, to granica wielkiego futbolu będzie tej wiosny przebiegała tuż nad Alpami.
Bayern i FC Basel we wtorek rozstrzygną w Monachium, którędy. Drużyna z Bazylei już jest jedną z najlepszych opowieści tego sezonu: o młodych piłkarzach wychowanych w Szwajcarii, którzy wyeliminowali Manchester United i nie czuli strachu przed Bayernem, o sukcesie zbudowanym za skromne pieniądze i inaczej niż w przypadku APOEL Nikozja, który ma armię tanią, ale jednak zaciężną.
Gdy dwa tygodnie temu FC Basel pokonał Bayern 1:0 po golu w ostatnich minutach, w składzie miał ośmiu Szwajcarów, a ósmy wszedł jako rezerwowy. To już są proporcje barcelońskie albo z najlepszych czasów Ajaksu czy Manchesteru United. Nawet jeśli niektórzy z tych Szwajcarów urodzili się w Kosowie, jak Granit Xhaka czy Xherdan Shaqiri, to wychowała ich szwajcarska szkoła futbolu. Niemcy zawsze sobie tę szkołę cenili, kluby ze szwajcarsko- niemieckiego pogranicza bywają nazywane piłkarskim laboratorium, gdzie się rodzą najlepsze pomysły. Tam się uczyli m.in. Ottmar Hitzfeld i Joachim Loew, a za rozpracowywanie rywali w niemieckiej reprezentacji od kilku lat odpowiada Urs Siegenthaler. Szwajcar, zresztą z Bazylei.
Bayern i FC Basel są połączone tą wymianą pomysłów na futbol jeszcze mocniej. Niemiec Heiko Vogel, zaledwie 36-letni, po zwolnieniu z Chelsea Andre Villasa-Boasa najmłodszy trener Ligi Mistrzów, zanim trafił do Bazylei, był przez kilka lat trenerem młodzieżowych grup Bayernu. A do Szwajcarii przeniósł się jako asystent Thorstena Finke, który wygrywał Ligę Mistrzów z Bayernem, mając Hitzfelda za trenera.
Ale teraz sentymenty idą na bok. Bayern musi wygrać: jest gospodarzem finału i piłkarze wiedzą, że klęski w LM nie odkupią nawet mistrzostwem Niemiec. W ostatni weekend wygrali z Hoffenheim aż 7:1. Ale wiedzą też, że po porażce 0:1 w Bazylei dziś wystarczy gościom jeden udany kontratak i może być po wszystkim.