Legia jest pierwsza, a Polonia czwarta, ze stratą pięciu punktów, ale w takich meczach miejsce w tabeli nie ma większego znaczenia. Gra się w nich bardziej o honor niż o trzy punkty, o to, by kibice jednej z drużyn mogli chodzić po stolicy przez pół roku z podniesioną głową. Tak samo dzieje się w Krakowie po meczach Cracovii i Wisły, w Rzymie, gdy gra Roma z Lazio, w Glasgow, Montevideo i Buenos Aires też. Jak świat długi, szeroki i okrągły piłka nożna wyzwala identyczne emocje.
Rywalizacja między Legią a Polonią toczy się od ponad 80 lat, ale dopiero ostatnio nabrała charakteru niemal zbrojnej konfrontacji. Te kluby więcej łączy, niż dzieli, obydwa mają piękne patriotyczne korzenie i obydwa stały się mimowolnymi uczestnikami życia politycznego. Legia po wojnie rosła w siłę, ponieważ była klubem wojskowym. Polonię władza gnębiła, bo nie w smak byli jej Gebethnerowie, Lothowie i generał Kazimierz Sosnkowski, stojący w sanacyjnych czasach na czele klubu. Dlatego na Konwiktorskiej wciąż śpiewa się "Za te czterdzieści lat, za trzeciej ligi smak".
Polonia zdobyła swój pierwszy tytuł mistrza Polski w roku 1946 na Stadionie Wojska Polskiego, ponieważ jej boisko przeorały niemieckie Tygrysy. Kiedy wygrywała ligę po raz drugi, w roku 2000, pokonała Legię na Łazienkowskiej 3:0, zdobywając wszystkie bramki w ciągu 9 minut.
Ale to Legia ma więcej sukcesów i więcej kibiców. Tradycja okazała się mniejszym magnesem niż zwycięstwa nad słynnymi przeciwnikami. Kiedy więc w latach 60. i 70. Polonia zwiedzała boiska Polski północno[pauza]wschodniej, na Legię przyjeżdżała Dukla Praga, Standard Liege, Saint Etienne, Galatasaray Stambuł, Atletico Madryt. Na te mecze się chodziło. Legia miała Kazimierza Deynę i Lucjana Brychczego, a Polonia Lolka Szczawińskiego i Leszka Łopacińskiego.
W czwartek w Teatrze Kamienica sztukę Domana Nowakowskiego "Czarne Serca" oglądali zawodnicy Polonii, niestety, tacy, którzy dziś nie zagrają. To jest sztuka poświęcona Polonii, a w tle są losy warszawskiej kamienicy przy Lesznie (dziś aleja Solidarności). Jest tam taki fragment, w którym wnuk bohatera sprzeniewierza się rodzinnej tradycji i zaczyna kibicować Legii, bo to ona jest synonimem wielkiego futbolu.