To już 22. z rzędu mecz mistrzów Niemiec bez porażki. Ale z przedłużenia serii nikt się w Dortmundzie nie cieszy.
Borussia ze Stuttgartem grać nie lubi, jesienią zremisowała 1:1, w piątek po pierwszej połowie wydawało się, że nic nie jest w stanie jej tego wieczoru zatrzymać. Prowadziła wprawdzie tylko 1:0 po bramce Shinjiego Kagawy, ale nie dawała odetchnąć rywalom. Juergen Klopp, który w końcu otwarcie zaczął mówić, że celem Borussii jest obrona mistrzostwa, bił brawo po kolejnych akcjach swoich piłkarzy. Dwie z nich powinny się zakończyć golami Roberta Lewandowskiego.
Druga połowa zaczęła się od polskiej akcji: po podaniu Lewandowskiego Łukasz Piszczek trafił w słupek. To, co nie udało się kolegom, zrobił chwilę później Kuba Błaszczykowski. Wbiegł w pole karne, wykorzystał podanie Matsa Hummelsa i zdobył swojego czwartego gola w sezonie. Ale wtedy Borussia niespodziewanie zwolniła.
Rywale wyciągnęli lekcję z ataków Borussii, akcję w stylu mistrzów Niemiec zakończył Ibisević. Do końca meczu pozostawało 20 minut. Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Julian Schieber dwa razy wykorzystał błędy obrony (przy jego pierwszej bramce poślizgnął się Piszczek) i zrobiło się 3:2.
Piłkarze Borussii poddawać się jednak nie zamierzali. Po wyrównującym golu Hummelsa Lewandowski tak walczył z bramkarzem o piłkę, że dostał żółtą kartkę. A gdy wprowadzony w drugiej połowie Ivan Perisić po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył pod poprzeczkę, Klopp oszalał ze szczęścia. W doliczonym czasie nieporozumienie pomiędzy Hummelsem i Schmelzerem wykorzystał jednak Christian Gentner.