Bayern ma w Niemczech najwięcej tytułów, najlepszych piłkarzy i pieniądze, o których inni mogą tylko marzyć. Ale wyobraźnię kibiców rozpala dziś Borussia Dortmund. Po ubiegłym sezonie, zakończonym powrotem na tron po dziewięciu latach, zasłużyła na przydomek: niemiecka Barcelona. Postawiła na zawodników młodych, pokazując, że nie trzeba wydawać grubych milionów, by osiągnąć sukces.
Ten sezon miał należeć do Bayernu. Ale to Borussia jest niepokonana od 23 meczów, jesienią wygrała w Monachium 1:0, pięć kolejek przed końcem wyprzedza rywali o trzy punkty i jeśli w środę zwycięży, chyba już nie da sobie odebrać srebrnej patery. Porażka może oznaczać kłopoty, bo kalendarz Borussii nie sprzyja: zmierzy się jeszcze i z Schalke, i z Moenchengladbach.
Dzisiejszy mecz (będzie transmitowany do 200 krajów) zapowiadany jest również jako pojedynek Mario Gomeza z Robertem Lewandowskim. W święta strzelili po dwie bramki i znaleźli się w jedenastce kolejki magazynu „Kicker". Niemiec dziewiąty raz w tym sezonie, Polak – siódmy.
Lewandowski traci do Gomeza cały czas sześć goli, ale już tylko jedno trafienie dzieli go od wyrównania polskiego rekordu sprzed 21 lat. Jan Furtok z 20 bramkami został wówczas wicekrólem strzelców w barwach Hamburgera SV.
Real pod presją
Jose Mourinho nie przyszedł na konferencję przed derbami z Atletico. Wysłał swojego asystenta Aitora Karankę. Przez ostatnie trzy tygodnie przewaga Realu nad Barceloną (wieczorem we wtorek Blaugrana wygrała z Getafe 4:0) zmalała z dziesięciu punktów do czterech i o pierwszy tytuł od 2008 roku będzie trzeba walczyć do samego końca. Piłkarze Realu nie przegrali z sąsiadami od 13 lat, ale od kiedy w grudniu trenerem rywali został Diego Simeone, Atletico tylko raz nie zdobyło punktów na własnym boisku.