Legia wygrywała z Widzewem od 2001 roku. Jacek Magiera, teraz trener w Legii, wtedy piłkarz Widzewa, wspominał przed rozpoczęciem sobotniego spotkania: – 11 lat temu następnego dnia po zwycięstwie, w szatni ktoś wywiesił kartkę z napisem "koniec sezonu", mimo że do końca rozgrywek zostało jeszcze sporo czasu. Dla kibiców ważne było jednak tylko to spotkanie.
Legia w Łodzi miała dużo do wygrania, bo trzy godziny wcześniej w Bielsku-Białej Podbeskidzie wyrwało Śląskowi Wrocław punkt w ostatniej minucie. Co prawda, biorąc pod uwagę tylko wyniki z tego roku, Śląsk byłby w strefie spadkowej, ale jako że drepcze Legii po piętach, ciągle – na siłę – traktowany jest jako kandydat do mistrzostwa.
Po zremisowanym 1:1 meczu z Podbeskidziem, kibice Śląska obrażali piłkarzy i Zygmunta Solorza, którego firma posiada większościowy pakiet akcji. Przygnębieni zawodnicy z Wrocławia liczyli na Widzew w spotkaniu z Legią, by pozwolić sobie na życie marzeniami o mistrzostwie jeszcze przynajmniej przez tydzień. Legia oczywiście z prezentu Śląska nie skorzystała. W tym sezonie gra fair – gdy przeciwnik, z którym ściga się o tytuł, traci punkty, Legia solidarnie na niego czeka. Z Widzewem, po jedenastu z rzędu zwycięstwach, tym razem zremisowała. Prowadzenie dał Michał Kucharczyk, wyrównał z rzutu karnego Radosław Matusiak. Dla Matusiaka, wychowanka Widzewa, był to dopiero drugi gol dla tej drużyny w karierze.
Widzew w drugiej połowie był bliższy zwycięstwa, Legia wydawała się bezsilna. Obrona lidera, pierwszy raz w tym sezonie bez kontuzjowanego Michała Żewłakowa, była mało zwrotna, wolna. W takim zestawieniu (Dickson Choto – Inaki Astiz) długo nie utrzyma najlepszej średniej w Europie, od tej pory Legia traciła tylko pół gola na spotkanie. Piłkarze z Warszawy trochę narzekali na boisko, gdzie zamiast trawy więcej było piachu. Po niedawnej śmierci osoby odpowiedzialnej za nawierzchnię, w Łodzi nie zatrudniono nikogo nowego.
Nie lepsze boisko jest w Poznaniu, ale Lech chyba nauczył się czynić z niego swój atut. Do pierwszego składu wrócili Grzegorz Wojtkowiak i Artjom Rudniew, a na trybuny – kibice. Seria dobrych wyników zachęciła 20 tysięcy osób do obejrzenia meczu z Lechią Gdańsk na żywo.