Reklama

Liga Europejska: w czwartek pierwsze mecze półfinałowe

Drugi rok z rzędu półfinał nie wychodzi poza Półwysep Iberyjski. Dziś Atletico – Valencia i Sporting – Athletic

Publikacja: 19.04.2012 15:21

Piłkarze Athletic Bilbao podczas treningu

Piłkarze Athletic Bilbao podczas treningu

Foto: AFP

Jakaś odmiana jest: rok temu były trzy kluby z Portugalii i jeden hiszpański Villarreal. Teraz odwrotnie, hiszpańska trójka i jeden Sporting. Lista miast jak z przewodnika „Zwiedź koniecznie": Madryt, Walencja, Bilbao, Lizbona. Choć inną wyliczankę też można ułożyć: długi, chaos, szemrane transakcje i ładna gra.

Klubowy futbol jest dziś żartem z Europy a la Merkel i Sarkozy. Rządzi Południe. Łaskawie dopuściło do półfinałów w Lidze Mistrzów  po jednym klubie z Anglii i Niemiec, ale na więcej ustępstw pójść nie chce.

Hiszpania zmierza w stronę rekordu nie do pobicia: może mieć w tym sezonie komplet drużyn w obu finałach europejskich pucharów (cztery drużyny w finałach mieli w 1990 Włosi, ale wtedy istniały jeszcze trzy puchary). I bez tego Primera Division będzie od najbliższego wtorku najsilniejszą ligą w rankingu UEFA. Dodając cztery lata zwycięstw reprezentacji – dominacja bez precedensu. Portugalia we wspomnianym rankingu UEFA gra na nosie Francji, a stawianą kiedyś za wzór Holandię zostawiła daleko z tyłu.

Są to rządy piękne, ale beztroskie, choć wszystkich do jednego worka wrzucić nie można. W półfinale Ligi Europejskiej zagra Atletico Madryt, hiszpański rekordzista w zaległościach wobec fiskusa, ale też Athletic Bilbao, jeden z ledwie sześciu klubów w Primera Division, które podatkowych długów nie mają w ogóle.

Jest Valencia, która stoi coraz mocniej na nogach po latach awantur o władzę w klubie i Sporting, w którym ostatnio ciągle wrze. Jest Atletico, które sukcesy kupuje, a szkoleniem młodzieży zainteresowało się na serio dopiero niedawno, i Athletic, który zwycięstwa sobie wychowuje, a jego szkółka jest od lat jedną z najlepszych w Hiszpanii.  Sporting Lizbona też ma świetną szkółkę, ale jej wychowankami ostatnio gardzi.  Woli handlować obcymi, to się bardziej opłaca.

Reklama
Reklama

Athletic gra bez sponsora na koszulce z wyboru, a Atletico – bo nie było chętnego. Athletikiem i Valencią rządzą prezesi, a Atletico i Sportingiem fundusze inwestycyjne, dające pieniądze na piłkarzy, na których inaczej żadnej z tych drużyn nie byłoby stać.

Michel Platini marzy o finansowym fair play, związek zawodowy piłkarzy hiszpańskich marzy, by wreszcie ktoś zapewnienia o spłacie zaległości potraktował poważnie, a karawana jedzie dalej. Hiszpania się sama wyżywi i swoim wiele wybaczy. Atletico jest winne fiskusowi 200 milionów euro. Trzy razy więcej niż Glasgow Rangers, klub zepchnięty przez brytyjskie służby podatkowe na krawędź bankructwa. Betis Sewilla, Real Saragossa i Mallorca, Levante oraz Racing Santander prosiły w ostatnich miesiącach o zarząd komisaryczny. Na Wyspach miałyby za to odjęte 10 punktów. W Hiszpanii nie mają.

W Anglii nie można sprowadzać piłkarzy, którzy należą do tzw. trzeciej strony: menedżera lub funduszu inwestycyjnego. Gdyby taki zakaz był na Półwyspie Iberyjskim, to w niektórych klubach, z Atletico i Sportingiem na czele, nie byłoby transferów.

Ale gdy zaczynają grać, można o tym wszystkim zapomnieć, w tym ich siła. Faworytów wskazać trudno. Sporting  w LE wygrywa wszystkie mecze u siebie i wyeliminował Manchester City.  Athletic wyrzucił Manchester United i pod ręką Marcelo Bielsy stał się ozdobą pucharów, drużyną grającą jak Barcelona z ADHD: w jeszcze bardziej wyniszczającym rytmie, ale też bardziej ryzykownie. Atletico to zdobywca pucharu sprzed dwóch lat, ma za sobą dziewięć pucharowych zwycięstw z rzędu, ale Valencia, królestwo kontrataku,  może tę serięprzerwać. Rewanże za tydzień, finał 9 maja w Bukareszcie.

Jakaś odmiana jest: rok temu były trzy kluby z Portugalii i jeden hiszpański Villarreal. Teraz odwrotnie, hiszpańska trójka i jeden Sporting. Lista miast jak z przewodnika „Zwiedź koniecznie": Madryt, Walencja, Bilbao, Lizbona. Choć inną wyliczankę też można ułożyć: długi, chaos, szemrane transakcje i ładna gra.

Klubowy futbol jest dziś żartem z Europy a la Merkel i Sarkozy. Rządzi Południe. Łaskawie dopuściło do półfinałów w Lidze Mistrzów  po jednym klubie z Anglii i Niemiec, ale na więcej ustępstw pójść nie chce.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona wygrywa na inaugurację, Robert Lewandowski wreszcie się doczekał
Piłka nożna
Magia Jose Mourinho nadal działa. Zostanie trenerem Benfiki Lizbona
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Obrońcy tytułu pokazali siłę
Piłka nożna
Wróciła Liga Mistrzów. Król z Paryża i wielu pretendentów do tronu
Piłka nożna
Były mistrz świata zagra w Pogoni Szczecin. Transfer, jakiego w Polsce jeszcze nie było
Reklama
Reklama