Widmo krąży po Europie

Szef UEFA Michel Platini chce uczciwości. Finansowe fair play ma sprawić, że europejskie kluby nie będą zadłużały się ponad miarę

Publikacja: 13.07.2012 02:41

Roman Abramowicz, właściciel Chelsea Londyn, to jeden z krezusów, którzy postanowili zabawić się fut

Roman Abramowicz, właściciel Chelsea Londyn, to jeden z krezusów, którzy postanowili zabawić się futbolem

Foto: AP, Martin Meissner Martin Meissner

Chodzi o przyszłość europejskiej piłki nożnej. UEFA przyjrzała się tym, którzy ostatnio wygrywają, i zrozumiała, co się dzieje. Futbol stał się zabawką w rękach najbogatszych, którzy zupełnie się nie interesują, co stanie się z klubem, gdy osiągną swoje cele.

Nieracjonalne wydatki na sukces mają się skończyć, a kto nie chce się bawić według zasad Platiniego, może nie bawić się w ogóle. Ci, którzy nie będą stosować nowych reguł, zostaną wykluczeni z europejskich pucharów.

– Ten program musi zadziałać. Dyskusje personalne w PZPN mają znaczenie drugorzędne dla rozwoju polskiego futbolu. Piłkę trzeba zmieniać od podstaw, od klubów, które muszą funkcjonować na zdrowych fundamentach ekonomicznych – mówi „Rz" Adam Giersz, członek Wydziału do spraw Kontroli Finansowej Klubów UEFA.

Giersz w nowej komórce UEFA zajął miejsce w pięcioosobowej Izbie Orzekającej. To ostatni szczebel drabinki.

Za szybka karuzela

Kiedy będzie podejrzenie łamania zasad przez klub, najpierw niezależna firma zrobi audyt. Gdy się okaże, że deficyt jest wyższy od dopuszczalnego, skalę wykroczenia oceni Izba Dochodzeniowa, a później przekaże sprawę Izbie Orzekającej, która wymierzy karę. Może skończyć się na upomnieniu, grzywnie, zakazie transferów, pozbawieniu premii z Ligi Mistrzów czy Ligi Europejskiej albo nawet wykluczeniu z rozgrywek.

– Gdy w sezonie 2004/2005 UEFA wprowadzała system licencyjny zmuszający kluby do wprowadzenia standardów infrastrukturalnych: posiadania krytej trybuny, podgrzewanego boiska czy oświetlenia, też był lament, że się nie uda. Teraz niemal wszystkie kluby ekstraklasy spełniają odpowiednie normy – przypomina Giersz.

Ten program musi zadziałać. Trzeba wreszcie zmienić futbol od podstaw

Pierwszy alarm w sprawie finansów zabrzmiał w 2010 roku. UEFA zażądała stabilizacji, obawiając się, że bankrutujące kluby zaczną rozbijać organizowane przez nią rozgrywki. Najwięksi tonęli w długach i ciągle wydawali więcej, niż zarabiali. Finansowe fair play powstało po prośbach Romana Abramowicza, Silvio Berlusconiego czy Massimo Morattiego zmęczonych wyścigiem po najdroższych i najlepiej zarabiających zawodników. Karuzela, którą sami rozkręcili do niebezpiecznej prędkości, zaczęła być za szybka nawet dla nich.

Na początku kluby, które chciały wystartować w europejskich pucharach, musiały zadbać o bieżące zobowiązania. Nie mogły mieć zaległości u piłkarzy i trenerów, nie mogły zalegać z żadną ratą za transfer. Teraz dochodzi dodatkowy wymóg, dużo trudniejszy do spełnienia – wymóg rentowności.

Całkowity dochód w profesjonalnym europejskim futbolu klubowym wzrósł z 12 miliardów euro w 2009 roku do 12,8 miliarda w 2010 roku. Jednocześnie jeszcze bardziej wzrosły koszty – z 13,3 miliarda do 14,4 w analogicznym okresie.

Księgi pod nadzorem

– Około 56 procent klubów z najwyższych lig zanotowało straty. To ostatni dzwonek, aby się obudzić. Sytuacja robi się niebezpieczna, dlatego potrzeba naszej szybkiej reakcji. Kluby nie mogą wydawać więcej, niż zarabiają. Muszą działać odpowiedzialnie – tłumaczył Gianni Infantino, sekretarz generalny UEFA.

Przez dwa sezony księgi rachunkowe zespołów będą pod nadzorem, a od sezonu 2014/2015 klub, który będzie przynosił zbyt duże straty, będzie miał zamkniętą drogę do europejskich pucharów. Maksymalny deficyt to 5 milionów euro, dozwolone przekroczenie na pierwszym punkcie kontrolnym obejmującym lata 2012 i 2013 – 45 milionów euro. Muszą być one uregulowane przez udziałowców klubu nie na zasadzie pożyczki, ale przez podniesienie kapitału. Chelsea ma teraz 700 milionów funtów zadłużenia, większość jako nieoprocentowaną pożyczkę u Abramowicza. Gdyby rosyjski oligarcha chciał wycofać się z klubu, Chelsea miałaby 18 miesięcy na spłatę. A to oznaczałoby koniec klubu.

– Dla mnie najważniejsze, że ci najbogatsi, jak Inter czy szejkowie, w końcu się zgodzili na fair play, choć przecież ochoty na to nie mieli – mówił w rozmowie z „Rz" Karl-Heinz Rummenigge, szef Europejskiego Stowarzyszenia Klubów.

Futbol w Europie, chociaż działa na takiej samej zasadzie jak przedsiębiorstwa, doczekał się osobnych przepisów prawnych. Żadnej hucie czy fabryce samochodów nikt nie zabroni przekraczać deficytu, ale Komisja Europejska potwierdziła w marcu, że zasady finansowego fair play są zgodne z polityką Unii Europejskiej w zakresie pomocy państwa.

Do przychodów klubów objętych kontrolą należeć będą tylko te uzyskane dzięki futbolowi – z dnia meczowego, praw telewizyjnych czy reklam. W koszty nie będą wliczane wydatki na poprawę infrastruktury i rozwój grup młodzieżowych. UEFA chce, by kluby wychowywały zawodników, zamiast kupować ich i przepłacać im pensje.

– Ciągle cierpimy przez to, że źle zareagowaliśmy na wprowadzenie tzw. prawa Bosmana. Zgodziliśmy się wtedy na nadmuchanie pensji poza granice rozsądku, na absurdalnie wysokie sumy odstępnego. Źle zinterpretowaliśmy rzeczywistość. Budujemy fortuny piłkarzy, pośredników, a ponad 60 procent zawodowych klubów Europy przynosi dziś straty. Pamiętam czasy, gdy np. Legia Warszawa coś znaczyła w Europie. A dziś nie znaczy nic, bo bogaci zjadają biedniejszych. Pieniądze muszą być ważne, ale nie aż tak ważne, jak były w futbolu przez ostatnich dziesięć lat – mówił „Rz" Rummenigge.

Trzynastka w kłopotach

Według wyliczeń najbardziej agresywne na rynku transferowym kluby nie mają szans dostosować się do nowych zasad w tak szybkim terminie. Manchester City w najlepszym wypadku będzie miał deficyt na poziomie 63 milionów funtów, przy dopuszczalnych 45 milionach euro.

Gdyby zasada fair play obowiązywała już teraz, sankcje spotkałyby 13 klubów grających w pucharach, m.in. te największe: Manchester City, United, Chelsea, Milan czy Inter. 10 procent klubów objętych kontrolą UEFA na same pensje zawodników wydało więcej, niż zarobiło.

UEFA nie chce wyrzucić nagle z europejskich pucharów połowy piłkarskich gigantów, dlatego do 2015 roku dopuszczane są wyjątkowe złagodzenia sankcji. Warunki są dwa: pozytywny trend, czyli malejący deficyt z roku na rok, oraz to, że wysokie kontrakty piłkarzy zawarte zostały przed 2010 rokiem.

Zatrzymać kaprysy bogaczy

W niektórych przypadkach, by zejść poniżej limitów deficytu, wystarczy pozbyć się kilku najlepiej opłacanych gwiazd. Maksymalne dozwolone przekroczenie do 2015 roku zmaleje do 30 milionów euro, od 2019 ma być jeszcze niższe.

– Nowe przepisy mają zatrzymać kaprysy bogatych właścicieli, także w polskich warunkach. Właściciele polskich klubów nie mogą już pożyczkami wyrównywać ich nadmiernego deficytu, konieczne są wpłaty na podniesienie kapitału lub bezwarunkowe darowizny. Zwiększenie kapitału spowoduje większą odpowiedzialność za klub. Wycofać się nie będzie tak łatwo, bo trzeba będzie znaleźć kupca – mówi Giersz.

Finansowe fair play zmieni europejski futbol. Sukcesu nie da się już kupić, trzeba będzie pracować. Nie wiadomo, czy to akurat da miejsce mistrzowi Polski w Lidze Mistrzów, ale być może zwiększy nasze szanse. Na razie boją się tylko bogaci.

Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?