Hiszpania ma dwa najlepsze kluby i Gran Derbi na wyłączność, ale to w Anglii gra się najszybciej i za największe pieniądze. I właśnie ruszyło największe widowisko piłkarskie świata.
Widowisko, za które telewizje są gotowe dać fortunę. Wartość nowej, trzyletniej umowy (zacznie obowiązywać od przyszłego sezonu) wzrosła o 70 procent. Sky i BT za prawa do pokazywania wszystkich spotkań Premiership zapłaciły wspólnie ponad 3 miliardy funtów, czyli 6,6 mln za jeden mecz.
Już w pierwszej kolejce było na co popatrzeć. Broniący tytułu Manchester City prowadził z wracającym do ligi Southampton 1:0, stracił dwie bramki, ale ostatecznie wygrał 3:2. Groźnej kontuzji kolana doznał Sergio Aguero. Liverpool, który chciał zmazać plamę po najgorszym sezonie od 18 lat (dopiero ósme miejsce), przegrał aż 0:3 w West Bromwich. Nowy trener Brendan Rodgers ma o czym myśleć.
Czyste konto Szczęsnego
Nie udał się także debiut Andre Villasa-Boasa: Tottenham przegrał w Newcastle 1:2. A były klub Portugalczyka, Chelsea, już po siedmiu minutach zapewnił sobie zwycięstwo nad Wigan (2: 0). Strzelała stara gwardia (Branislav Ivanović i Frank Lampard z karnego), ale show ukradł nowy żołnierz – Eden Hazard. 21-letni belgijski pomocnik asystował przy pierwszym golu i wywalczył rzut karny.