Punkty pełne bólu

Zwycięstwo cieszy, ale forma Polaków wciąż straszy

Publikacja: 12.09.2012 01:53

Punkty pełne bólu

Foto: PAP/serwis codzienny, Bartlomiej Zborowski Bar Bartlomiej Zborowski

Piłkarze niby ostrzegali, że nie będzie liczył się styl, tylko punkty. Pokonali przeciwnika w meczu o stawkę pierwszy raz od kwietnia 2009 roku, odczarowali też Wrocław, gdzie do tej pory na nowym stadionie nie potrafili odnieść zwycięstwa, jednak przed październikowym meczem z Anglią zostawili nas w wielkim strachu.

Wczoraj, w spotkaniu ze 141. drużyną rankingu FIFA złożoną z samych anonimowych zawodników, pozwolili rywalom na swobodne rozgrywanie akcji i dopuścili do groźnych sytuacji pod bramką Przemysława Tytonia. Momentami wyglądali tak, jakby widzieli się pierwszy raz w życiu, nie potrafili przewidzieć kilku podań, nie wiedzieli, jak zachowają się koledzy z drużyny.

Nie można zarzucić Waldemarowi Fornalikowi, że nie szuka. Zmienia nie tylko zawodników, ale też system gry, jest śmiały, próbuje wprowadzać do drużyny nowe twarze. Jego reprezentacja na razie działa jednak, jakby ktoś nasypał jej piachu w tryby. Brakuje płynności, polotu. Być może na nową koncepcję potrzeba po prostu czasu.

Z Mołdawią trzeba było zagrać ofensywnie, więc Fornalik znowu wrócił do systemu z dwoma napastnikami. Nie zaskoczył, postawił na Marka Saganowskiego, który miał pomóc Robertowi Lewandowskiemu rozbijać obronę rywali. Polacy, przyzwyczajeni do gry z jednym napastnikiem przez ostatnie trzy lata, w pierwszej połowie pokazali, że jeśli chodzi o taktykę, nie są pojętnymi uczniami. Charakterystyczny dla tego spotkania widok to polski piłkarz z rozłożonymi rękami – bo nie ma komu podać.

Trudno wskazać kogoś, kto nie zawiódł. Nasi piłkarze sami pozbawiali się atutów, z których są znani. Łukasz Piszczek, zamiast mocno i celnie dośrodkowywać, wrzucał piłki za lekko albo za wysoko. Eugen Polanski podawał głównie rywalom, Ariel Borysiuk w ogóle unikał piłki, Kuba Błaszczykowski próbował dryblować, ale w samym środku swojej akcji wydawał się zmieniać decyzję i kompletnie się gubił. Właściwie pretensji nie można mieć tylko do Tytonia, który kilka razy ratował kolegów po groźnych akcjach rywali, raz wybił piłkę lecącą pod poprzeczkę czubkiem palców.

Polacy prowadzili do przerwy 1:0 po wątpliwym rzucie karnym. W 33. minucie dwóch przyjaciół z Borussii Dortmund  przeprowadziło akcję – Błaszczykowski podał do Piszczka, którego rywal delikatnie zahaczył. Można było mieć nadzieję, że gol kapitana rozluźni drużynę Fornalika, że to był mecz do pierwszego gola.

Nic bardziej mylnego. Dalej rządził przypadek, gra była zwyczajnie niechlujna. Fornalik powiedział, że być może zadziałał „efekt Podgoricy", że jego piłkarze byli zmęczeni, ale nie ma powodów, by sądzić, że nie zagrali na sto procent swoich możliwości. Niestety, ta gra  była beznamiętna.

W trzecim meczu z rzędu Fornalik zrobił zmianę w przerwie. Na boisku pojawił się Waldemar Sobota, a Polacy znowu zaczęli grać w systemie z jednym napastnikiem. Przez pół godziny widać było jednak tylko Mołdawian, którzy nie mieli kompleksów, i Polaków, którzy nie mieli pomysłów. Dobry w naszym wykonaniu był dopiero ostatni kwadrans, gdy trener wprowadził do gry Artura Sobiecha. Pierwszego gola w 29. meczu w reprezentacji strzelił Jakub Wawrzyniak – wykorzystał podanie Błaszczykowskiego i ładnie uderzył piłkę głową. Polacy nabrali wiatru w żagle, Wasilewski strzelił gola ze spalonego, Piszczek już prawidłowo, chociaż sędzia był innego zdania.

Piłkarze wyszli na rozgrzewkę w koszulkach z napisem „Dziękujemy za doping na Euro 2012". Kiedy schodzili do szatni po pierwszej połowie, żegnały ich gwizdy, a kibice domagali się zaangażowania. Po ostatnim gwizdku były już brawa, bo miało być zwycięstwo i jest. Fornalik prosił na konferencji dziennikarzy o parasol ochronny. Tłumaczył, że drużyna jest w okresie przejściowym, potrzeba jej czasu. Ale czas jest tylko do 16 października, czyli meczu z Anglią w Warszawie.

Grupa H: Polska - Mołdawia 2:0 (1:0)

Bramki: J. Błaszczykowski (33, karny), J. Wawrzyniak (81). Żółte kartki: M. Wasilewski (Polska); A. Gatcan (Mołdawia). Sędziował I. Spathas (Grecja). Widzów 30 000.

Polska: Tytoń – Piszczek, Wasilewski. Glik, Wawrzyniak – Błaszczykowski, Polanski, Borysiuk (76, Krychowiak), Mierzejewski (71, Sobiech) – Saganowski (46, Sobota), Lewandowski

Mołdawia: Namasco – Racu, Epureanu, Armas, Golovatenco – Suvorov (83, Aleksiejev), Ivanov (74, Onica), Gatcan, Covalciuc, Patras (46, Ovseannikov) – Picusciac.

Anglia – Ukraina 1:1 (0:1). Dla Anglii F. Lampard (87, karny); dla Ukrainy J. Konoplianka (38) ? San Marino – Czarnogóra 0:6 (0:2) L. Dordevic (24), F. Beciraj (26, 51), E. Zverotic (69), A. Delibasic (78, 82).

Tabela

1. Czarnogóra    2    8-2    4

2. Anglia    2    6-1    4

3. Polska    2    4-2    4

4. Ukraina    1    1-1    1

5. San Marino    1    0-6    0

6. Mołdawia    2    0-7    0

Powiedzieli

Waldemar Fornalik | trener reprezentacji

Nie był to dla nas łatwy mecz, nie graliśmy olśniewająco. Za wolno rozgrywaliśmy piłkę, w defensywie też nie tworzyliśmy monolitu. Pierwsza połowa była nie najlepsza, w drugiej na początku też nam się nie układało, ale później potrafiliśmy już się pozbierać i akcje wyglądały lepiej. Jesteśmy zadowoleni z punktów i wyniku, ale wiemy, jak dużo jest do poprawy. Trudno było przypuszczać, że w kilka dni treningów staniemy się europejską potęgą. Myślę, że przyczyn naszej słabszej dyspozycji można doszukiwać się także w meczu w Podgoricy, który kosztował nas bardzo wiele sił. Brakowało nam kreatywności. Polacy w tym meczu nie tylko rozkładali ręce z bezradności, ale też cieszyli się po golach i smucili po zmarnowanych okazjach.

Jakub Wawrzyniak | obrońca

Naszym zadaniem w tym spotkaniu było zwycięstwo i cieszymy się, że zostało wykonane. W tej chwili, na tym etapie najważniejsze jest to, żeby za każdym razem zdobywać punkty. Zdajemy sobie sprawę, że przed nami jest jeszcze sporo pracy. Widać było, że brakowało zrozumienia, ale nie martwię się tym, bo wierzę, że po analizie trenerów będziemy wiedzieć, jak sobie z tym problemem radzić. Na mecz z Anglią wyjdziemy z nastawieniem, że gramy o zwycięstwo. Nie odbierajmy sobie nadziei, nie jest to takie nierealne. We Wrocławiu słyszeliśmy gwizdy, schodząc na przerwę, ale potrafimy się wyłączyć na reakcję publiczności. Wygrywajmy po 1:0 i będziemy zadowoleni.

Piłkarze niby ostrzegali, że nie będzie liczył się styl, tylko punkty. Pokonali przeciwnika w meczu o stawkę pierwszy raz od kwietnia 2009 roku, odczarowali też Wrocław, gdzie do tej pory na nowym stadionie nie potrafili odnieść zwycięstwa, jednak przed październikowym meczem z Anglią zostawili nas w wielkim strachu.

Wczoraj, w spotkaniu ze 141. drużyną rankingu FIFA złożoną z samych anonimowych zawodników, pozwolili rywalom na swobodne rozgrywanie akcji i dopuścili do groźnych sytuacji pod bramką Przemysława Tytonia. Momentami wyglądali tak, jakby widzieli się pierwszy raz w życiu, nie potrafili przewidzieć kilku podań, nie wiedzieli, jak zachowają się koledzy z drużyny.

Pozostało 89% artykułu
Piłka nożna
Ostatni tydzień z Ligą Narodów. Kto awansuje, a kto spadnie?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Nie zagra w reprezentacji Polski
Piłka nożna
Nieoczekiwana porażka Barcelony. Wielka stopa Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Lech znokautował Legię po przerwie. W końcu widowisko w hicie Ekstraklasy
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Piłka nożna
Bartosz Slisz zniszczył marzenia Leo Messiego. Niespodzianka w MLS, a w tle polski sędzia
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje