Stolica bez króla

Derby Warszawy na remis: Legia – Polonia 1:1

Aktualizacja: 22.09.2012 11:43 Publikacja: 22.09.2012 01:06

Polonia dla Legii staje się koszmarem. Bogata czy biedna, skoncentrowana czy rozbita, z zaległościami w pensjach czy przepłacana – nie daje sobie w kaszę dmuchać. Piątkowe spotkanie było czwartym z rzędu, którego piłkarze z Łazienkowskiej nie potrafili wygrać, od 2008 roku pokonali Polonię tylko raz i mało kto już to pamięta.

Jan Urban prosił, żeby nie dramatyzować. Jego Legia wygrała pewnie trzy pierwsze spotkania ligowe, ale jak się okazało, Korona, Bełchatów i Podbeskidzie w tym sezonie będą bronić się przed spadkiem. Gdy przyszło grać z poważniejszymi przeciwnikami – Górnikiem i Polonią, mecze skończyły się remisami.

– Byłbym zaniepokojony, gdyby to były remisy szczęśliwe. Uważam jednak, że zarówno w Zabrzu, jak i w derbach powinniśmy wygrać. Graliśmy podobną piłkę, jak w pierwszych trzech spotkaniach, jesteśmy w czołówce tabeli i idziemy w dobrym kierunku – tłumaczył.

Akceptujemy jeden punkt

Rzeczywiście w derbach Legia przeważała, przez długie minuty nie schodziła z połowy Polonii, ale niewiele z tego wynikało. Pierwszy celny strzał na bramkę Mariusza Pawełka Danijel Ljuboja oddał po pół godzinie gry, kiedy gospodarze przegrywali już 0:1. W 29. minucie pośliznął się Daniel Łukasik, Łukasz Piątek przejął piłkę, podał do Pawła Wszołka, ten źle strzelił, ale w odpowiednim miejscu i czasie znalazł się Władimir Dwaliszwili.

– To był dobry, szybki mecz. Prowadziliśmy, więc pozostaje niedosyt. Przyjechaliśmy na Łazienkowską po zwycięstwo, ale akceptujemy jeden punkt i nie wydaje nam się, by kogoś krzywdził – mówił po meczu Łukasz Smolarow, asystent trenera Polonii Piotra Stokowca, który oglądał spotkanie z trybun.

Polonia prowadziła tylko 240 sekund. Jej młody obrońca Artur Pazio od początku spotkania nie radził sobie z doskonale tego wieczora grającym Jakubem Koseckim. Syn byłego kapitana reprezentacji Polski był dla niego nieuchwytny, dwa razy strzelał tuż przy poprzeczce, za trzecim razem pozwolił się sfaulować w polu karnym. Pazio był załamany, Ljuboja się nie pomylił i było 1:1.

Legia przeważała do końca spotkania, z każdą minutą pod bramką Pawełka robiło się coraz goręcej. U rywali widać było brak na środku obrony kontuzjowanego Marcina Baszczyńskiego, zastępujący go Dimitrije Injac często nie nadążał za akcją. Tyle że Legia nie stworzyła sobie ani jednej sytuacji, po której wystarczyło tylko przyłożyć nogę, by zdobyć gole, a Polonia grała zadziornie i każdy wypad na połowę gospodarzy był niebezpieczny.

– Wszołek, Dwaliszwili i Teodorczyk świetnie czują się w kontrataku. Musieliśmy być bardzo uważni. To spotkanie bardzo przypominało mi ostatni mecz z Podbeskidziem, kiedy po okresie długiej przewagi strzeliliśmy trzy gole w ostatnich minutach – mówił Urban. Piłkarze Legii dwa gole w końcówce strzelili także w poprzedniej kolejce w Zabrzu. W piątek w Warszawie znowu pokazali, że są świetnie przygotowani fizycznie, jednak nie zdołali wywalczyć trzech punktów szalonym atakiem w końcówce.

To miał być mecz młodych, ale ci – poza Koseckim – trochę zawiedli. W Legii Łukasik był wystraszony, Dominik Furman pojawił się na boisku w ostatnich minutach, bo Urban bał się, że nie wytrzyma całego spotkania. W Polonii Teodorczyk i Wszołek robili dużo wiatru, ale bramce Legii nie zagrozili. Pazio po derbach będzie się trochę zbierał.

Żyleta do zamknięcia

Na trybunach nie było spokojnie i zapewne w poniedziałek wojewoda mazowiecki podejmie decyzję o zamknięciu „Żylety". W pierwszej połowie kibice siedzący za bramką odpalili race, w drugiej podpalili szaliki Polonii. Ognisko między krzesełkami trwało kilkanaście minut. Z miłości do swojego klubu kibice gospodarzy tuż przed przerwą wygonili z trybuny stewardów, służba ochrony użyła gazu łzawiącego i zanosiło się na większą awanturę.

Stewardzi na „Żylecie" byli warunkiem otwarcia trybuny na rozgrywki ligowe, policja nie interweniowała na trybunach zapewne tylko dlatego, by mecz nie zakończył się bijatyką. Fanów Polonii na stadionie nie było w ogóle, po pierwsze nie chciała ich Legia, po drugie: w ramach protestu ostatecznie sami zrezygnowali z przyjazdu na Łazienkowską, przespacerowali się po mieście i obejrzeli mecz u siebie, na Konwiktorskiej.

O tym, że to ostatnie spotkanie w tej rundzie z otwartą trybuną za bramką, kibice Legii doskonale wiedzieli. Kierujący dopingiem prosił o wysiłek do ostatniej minuty, bo „zapewne w tym roku nie będzie już okazji". W ten sposób drużyna Jana Urbana straciła atut własnego boiska. W Legii nie może być normalnie.

5. kolejka:

Piątek: Korona Kielce – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (1:0), Legia Warszawa – Polonia Warszawa 1:1 (1:1)

Sobota: Jagiellonia Białystok – Piast Gliwice (13.30, Canal+ Sport, Polsat Sport), Ruch Chorzów – Zagłębie Lubin (15.45, Canal+ Sport, Polsat Sport), Wisła Kraków – Lechia Gdańsk (Canal+ HD).

Niedziela: Śląsk Wrocław – PGE GKS Bełchatów (14.30, Canal+ Sport, Polsat Sport), Lech Poznań – Pogoń Szczecin (17, Canal+ Sport).

Poniedziałek: Widzew Łódź – Górnik Zabrze (18.30, Canal+Sport, Eurosport2).

Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum