Szybka ścieżka

Polska – Anglia. Paweł Wszołek wsiadł do ekspresu. Na razie jedzie na gapę, ale już wkrótce to się może zmienić

Publikacja: 16.10.2012 19:25

Paweł Wszołek ma 20 lat, gra w Polonii Warszawa i nikogo się nie boi. Nawet Anglików

Paweł Wszołek ma 20 lat, gra w Polonii Warszawa i nikogo się nie boi. Nawet Anglików

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Waldemar Fornalik powołał go na zgrupowanie przed meczami z Czarnogórą i Mołdawią, ale nie pozwolił zadebiutować. Mówił o Pawle Wszołku, że jest melodią przyszłości i będzie go dalej obserwował.

Gdyby nie kontuzja Jakuba Błaszczykowskiego, zapewne także teraz byłby rezerwowym. Ale stało się inaczej i Wszołek przechodzi szybką ścieżkę piłkarskiego dojrzewania. Przez kilka miesięcy z wyróżniającego się piłkarza przeciętnej ligowej drużyny awansował do roli tego, który ma strzelić gola Anglikom.

Jego trener z Polonii Warszawa Piotr Stokowiec mówi, że Wszołek pozbawiony jest układu nerwowego i nie odczuwa stresu. Dzięki temu zdobył publiczność przy Konwiktorskiej. Najpierw było trochę śmiechu, że drybluje jak pijany. Z każdym kolejnym meczem kibice dostrzegali w nim jednak młodzieńca bez kompleksów, który niezależnie od tego, czy gra z GKS Bełchatów, czy z Legią Warszawa, nie boi się ryzyka.

– W piątkowym debiucie w w meczu z RPA był trochę spięty. Widać było, że bardzo mu zależy, był na boisku wszędzie. Popełnił trochę głupich błędów, ale nie mogą źle ocenić pomocnika, który trzy razy podaje tak, że napastnikowi pozostaje tylko przyłożyć nogę? – mówi „Rz" Fornalik. W ekstraklasie Wszołek zadebiutował dwa lata temu, kilka miesięcy po tym, gdy odebrał dowód osobisty. Zagrał siedem meczów, nikt nie zwrócił na niego uwagi. W poprzednim sezonie przedstawił się publiczności już w pierwszej kolejce, został wybrany piłkarzem meczu. Trener Jacek Zieliński mówił, że to nie jest jeszcze piłkarz na pierwszy skład, ale pozwolił mu zagrać w 26 spotkaniach. Wszołek strzelił dwa gole.

– W poprzednim sezonie mogłem stać na dobrej pozycji i rozkładać ręce, a i tak nie dostawałem podań. Nie było to przyjemne. Wiem, że Józef Wojciechowski płacił i miał prawo dużo wymagać, ale po każdym meczu, zamiast skupiać się na treningach, myśleliśmy o tym, co prezes powiedział o nas prasie – mówił „Rz" Wszołek.

Polonia z poprzedniego sezonu to były głównie niespełnione ambicje. Każdy ciągnął wózek w swoją stronę, nie było drużyny, a na takich jak Wszołek patrzyli krzywo. Kiedy wchodził na boisko za Ebiego Smolarka, traktowano to jak dywersję trenera, który chce utrzeć nosa gwiazdom, nie licząc się z tym, że osłabia drużynę.

Polonia latem przeszła jednak rewolucję, Wojciechowski się wycofał, zniknęły jego pieniądze, zniknęli też najlepiej zarabiający piłkarze. Wszołek został, mimo że zgłosiło się po niego kilka klubów ekstraklasy i – jak przekonuje – włoska Genoa. Postanowił zacisnąć zęby.

– Zrozumiałem, że tylko uczciwością można do czegoś dojść. Jak sam siebie oszukujesz, to niczego nie osiągniesz. Można mieć talent, ale okres przygotowawczy trzeba mocno przepracować. Latem się nie oszczędzałem, a wcześniej różnie z tym bywało. Były takie momenty w Polonii, że wszystkiego się odechciewało – wspomina piłkarz.

Na Ole Gunnara Solskjaera mówiono kiedyś „Babyface killer", Wszołek też wygląda jak dziecko, ale zawsze mówi, co myśli. Ktoś kiedyś powiedział, że ma trudny charakter i są z nim kłopoty wychowawcze i teraz musi odkleić tę łatkę. Piłkarze Polonii mówią, że po prostu jest szczery i prawdziwy. Mówi, co mu leży na sercu, czym czasem zraża do siebie ludzi. W drużynie jest jednak bardzo lubiany.

Dzień po debiucie w reprezentacji przyjechał na stadion Polonii, zostawił w kawiarni koszulkę, w której po raz pierwszy wystąpił z orzełkiem na piersi, a później oglądał z ławki rezerwowych sparing z Polonią Wilno.

– Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że powołanie do kadry mnie nie zmieni. Mam szacunek dla pracy i pieniądza. Różne w domu bywały sytuacje, nigdy się nie przelewało, ale wolałbym o tym nie opowiadać – tłumaczy piłkarz.

Libor Pala, który bardzo na niego stawiał w Młodej Ekstraklasie, wspomina jednak o kilku trudnych momentach, kiedy Wszołek spóźniał się na treningi, a Warszawa i młodość zaszumiały mu w głowie.

Pochodzi z Tczewa, jest wychowankiem Wisły. Odkrył go Lech Kulwicki, który pracował w tym klubie jako trener grup młodzieżowych. Obserwował Wszołka ponoć Lech Poznań, przyjeżdżał Mirosław Trzeciak z Legii Warszawa, a po turnieju młodzieżowym we Francji chciał go zatrzymać Olympique Marsylia. 15-latek nie chciał jednak wyjeżdżać za granicę, kłopoty z przekonaniem go miała też Polonia.

Za zmianą klubu stał Kulwicki, który został skautem warszawskiego klubu na Pomorze. Trenerzy Bogusław Kaczmarek i Jacek Grembocki tylko raz zobaczyli Wszołka w akcji i dali zielone światło. Teraz ryzyka nie bał się Fornalik, bo jak szybko zauważył, Wszołek nie boi się nikogo i niczego.

Waldemar Fornalik powołał go na zgrupowanie przed meczami z Czarnogórą i Mołdawią, ale nie pozwolił zadebiutować. Mówił o Pawle Wszołku, że jest melodią przyszłości i będzie go dalej obserwował.

Gdyby nie kontuzja Jakuba Błaszczykowskiego, zapewne także teraz byłby rezerwowym. Ale stało się inaczej i Wszołek przechodzi szybką ścieżkę piłkarskiego dojrzewania. Przez kilka miesięcy z wyróżniającego się piłkarza przeciętnej ligowej drużyny awansował do roli tego, który ma strzelić gola Anglikom.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum