Mecz z Japonią we Wrocławiu kogoś dziwi? Raczej nie powinien. Brazylijczycy grali już w Londynie z Ghaną, z Ukrainą w Derby, z Argentyną w Dausze. Mierzyli się z Iranem, Bośnią i Hercegowiną, Egiptem w różnych miejscach na świecie. Cztery dni przed spotkaniem z Japonią grali z Irakiem, żeby nikt nie miał wątpliwości – w Szwecji.
Kto ma pieniądze, ten może mieć canarinhos przez kilka dni u siebie. Tak doszło do meczu w Polsce: japońska federacja wykupiła prawa do spotkania w Europie. Miejsce było nieustalone, a gdy ogłoszono, że wydarzenie jest do wzięcia, zgłosił się Wrocław.
Tak to działa od 2006 roku, wtedy prawa marketingowe do towarzyskich spotkań Brazylijczyków kupiła szwajcarska agencja Kentaro. Jej założyciele Philipp Grothe i Philippe Huber to nie są nowicjusze w branży. Grothe współpracował od 1993 roku z firmą UFA, kiedyś niemal monopolistą na europejskim rynku.
Z ich usług skorzystało wiele reprezentacji i klubów: Anglicy, Szwedzi, Irlandczycy, Chelsea Londyn, Arsenal. Ale prawdziwy strzał w dziesiątkę to byli canarinhos. Także ówczesny prezes brazylijskiej federacji Ricardo Teixeirą wyczuwał interes na kilometr – tak dobrze, że aż zainteresował się nim prokurator.
Firma Kentaro zorganizowała Brazylijczykom obóz w szwajcarskim Weggis przed mistrzostwami świata 2006. To był szczyt popularności Ronaldinho, Kaki, Adriano. W składzie byli jeszcze Ronaldo, Roberto Carlos, do drużyny wchodziła nowa gwiazda – Robinho.