Warszawa na rywali patrzy z góry

Legia i Polonia na szczycie tabeli. Lech zatrzymany przez Jagiellonię

Publikacja: 29.10.2012 00:47

Legia lubi udowadniać, że ma charakter. To już nie jest drużyna z zeszłego sezonu, której ktoś odłączał prąd, gdy jako pierwsza traciła gola. Legia Jana Urbana źle rozpoczyna co drugie spotkanie, już pięć razy przeciwnik pierwszy zdobywał bramkę, a mimo to piłkarze z Warszawy wywalczyli w tych meczach aż 11 punktów.

Wczoraj przy Łazienkowskiej 15 tysięcy kibiców w ciszy oglądało, jak Piast Gliwice prowadzi po pół godzinie gry 2:0. To były dwa szybkie ciosy po kontrach. Po pierwszym golu gospodarze nie zdążyli z powrotem postawić gardy i znaleźli się na kolanach. Fernando Cuerda pokonał Duszana Kuciaka w 29. minucie, po chwili Artur Jędrzejczyk podał piłkę wprost pod nogi Wojciecha Kędziory i goście wydawali się przechodzić na jasną stronę księżyca – żeby wygrać, musieli jednak zrobić coś więcej, niż przedłużać grę po faulach, autach i przy zmianach.

Jeszcze przed przerwą pięknego gola piętą strzelił Danijel Ljuboja. Na drugą połowę Legia wyszła z wiarą, że uda się przynajmniej zremisować, ale sygnał na dziesięć minut przed końcem meczu poszedł z ławki rezerwowych. Za stopera Michała Żewłakowa trener Urban wprowadził napastnika Michała Żyrę. Zagrał va banque i wygrał. Jędrzejczyk wyrównał, dwie minuty później Ljuboja wykończył akcję połowy drużyny i zapewnił Legii trzy punkty.

Legia jest bez porażki, skorzystała z zadyszki innych drużyn i zaczyna uciekać. Tak dobrego początku sezonu nie miała od ośmiu lat. – Z Legią zawsze są emocje, raz dobra gra, raz odrabianie strat – żartował po meczu Urban.

Lech Poznań w ścisłej czołówce utrzymywał się trochę na przekór, trener Mariusz Rumak ciągle ćwiczy z zespołem dwa razy dziennie, bo widzi zaległości, ale w sobotę miał szturmem brać pozycję lidera.

W meczu z Jagiellonią było wiele podtekstów. Prowadzący drużynę z Białegostoku Tomasz Hajto, jeszcze tylko ligowy komentator, lidera Lecha Rafała Murawskiego nazywał największą pomyłką ekstraklasy. Na boisku mieli się spotkać odbudowujący formę Manuel Arboleda z Ebim Smolarkiem, któremu kiedyś w ramach wysublimowanej prowokacji próbował włożyć palec „tam, gdzie Ebi nie chciał". Smaku meczowi dodawała też wyjazdowa niemoc Jagiellonii i poznański kocioł – stadion, na który znów regularnie przychodzi ponad 20 tysięcy widzów.

Lech przegrał 0:2, był bezradny, miotał się w atakach, nie radził sobie z tym, że rywale odcięli od podań skrzydłowych. W Poznaniu najlepsza ligowa obrona przegrała z najmniej skutecznym przeciwnikiem. Tym razem Smolarek nawet nie wstał z ławki rezerwowych, bo według Hajty musi jeszcze dużo popracować na treningach, oba gole strzelili za to obrońcy – Michał Pazdan i Alexis Norambuena.

Hajto kilka tygodni temu znalazł się na cenzurowanym, Białystok szeptał o tym, że po kilku kolejnych słabych meczach zostanie zwolniony. Testem miały być spotkania z Wisłą i Lechem, oba wyjazdowe. Jagiellonia przywiozła z nich cztery punkty. – To moje pierwsze zwycięstwo poza własnym stadionem. Z chłopców zeszło ciśnienie, ale do euforii jeszcze daleko – mówił Hajto.

W euforię po meczu w Bełchatowie mogą wpaść piłkarze Polonii Warszawa. Trener Piotr Stokowiec powiedział przed meczem, że ponieważ już zna siłę swojej drużyny, nie wyjdzie na bufona, zapowiadając, że przyjechał po trzy punkty. Polonia była dla GKS jak walec. Czterej piłkarze – Łukasz Teodorczyk, Paweł Wszołek, Tomasz Brzyski i Władimir Dwaliszwili – występowali w innej wadze niż gospodarze. GKS poległ 0:5, gdyby Polonia była skuteczniejsza, mogło skończyć się wynikiem dwucyfrowym.

Poza wymienioną czwórką jednego gola dołożył rezerwowy Daniel Gołębiewski. Polonia trafiała też w słupki, oddała 24 strzały, Brzyski zmarnował rzut karny, kłócąc się wcześniej w podwórkowym stylu z Edgarem Canim o to, kto ma go wykonywać. Bełchatów był ośmieszany z każdą minutą coraz bardziej, jeszcze w pierwszej połowie zszedł z boiska Kamil Kosowski, który w ogóle nie radził sobie na pozycji lewego obrońcy.

Polonia jest już wiceliderem, na podium mógł wdrapać się także Śląsk Wrocław, ale przegrał w derbach Dolnego Śląska z Zagłębiem 0:2. Tułająca się w okolicach strefy spadkowej drużyna z Lubina dokonała wielkiej rzeczy, bo piłkarze Śląska uczynili ze swojego nowego stadionu twierdzę i wygrali tam osiem poprzednich meczów z rzędu. Przegrali ten wyjątkowo prestiżowy dla kibiców.

Stanislav Levy nauczył swoich piłkarzy, że walka trwa 90 minut. W trzech meczach z ostatniego miesiąca Śląsk wygrywał, mimo że to rywale strzelali gola pierwsi. Wczoraj z każdą kolejną minutą pewniej grało jednak Zagłębie, drużyny Levy'ego ciągle nie stać na regularność.

Debiut Ireneusza Jelenia w Podbeskidziu Bielsko-Biała trudno było zauważyć. Drużyna przegrała siódmy mecz w sezonie – 2:3 z Lechią Gdańsk. Zwolniono trenera Roberta Kasperczyka, ale zapomniano zatrudnić nowego. Wszystko wskazuje na to, że w poniedziałek umowę z Podbeskidziem podpisze Marcin Sasal.

Dzisiaj o 18.30 derby Śląska – Ruch Chorzów zagra z Górnikiem Zabrze. Mecz, który jeszcze niedawno gromadził ponad 40 tysięcy ludzi na stadionie Śląskim, rozegrany zostanie w Chorzowie przy Cichej. Na trybunach zasiądą trzy tysiące widzów, gości nie będzie.

26.kolejka

Podbeskidzie Bielsko–Biała Lechia Gdańsk 2:3 (0:1)

Bramki: dla Podbeskidzia – L. Cohen (60), F. Pawela (87); dla Lechii – G. Rasiak (7), Ricardinho (82), A. Traore (90 z karnego). Żółte kartki: S. Cienciała (Podbeskidzie); Ł. Surma (Lechia). Sędziował Adam Lyczmański (Bydgoszcz). Widzów 3100.

Widzew ŁódźWisła Kraków 1:2 (1:2)

Bramki: dla Widzewa – M. Ben Dhifallah (29); dla Wisły – R. Boguski (1 i 13). Żółte kartki: M. Ben Dhifallah, M. Kaczmarek, P. Okachi, J. Bartkowski, R. Bartoszewicz (Widzew); G. Bunoza, K. Jaliens, R. Boguski, M. Chrapek, M. Czekaj, C. Genkow (Wisła). Czerwona kartka za drugą żółtą: M. Ben Dhifallah (75, Widzew). Sędziował Tomasz Wajda (Zabrze). Widzów 4000.

Korona Kielce  Pogoń Szczecin 2:1 (0:1)

Bramki: dla Korony – A. Lenartowski (51), M. Korzym (76); dla Pogoni – E. Noll (43). Żółte kartki: J. Szekely, V. Jovanović (Korona); M. Dąbrowski (Pogoń). Sędziował Marcin Borski (Warszawa). Widzów 5500.

PGE GKS Bełchatów  Polonia Warszawa 0:5 (0:3)

Bramki: P. Wszołek (15), T. Brzyski (19), Ł. Teodorczyk (27), W. Dwaliszwili (80), D. Gołębiewski (90). Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 1400.

Lech Poznań Jagiellonia Białystok 0:2 (0:1)

Bramki: M. Pazdan (4), A. Norambuena (70). Żółte kartki: M. Arboleda, R. Murawski (Lech); R. Grzyb, T. Frankowski, Ł. Tymiński (Jagiellonia). Sędziował Daniel Stefanski (Bydgoszcz). Widzów 21 500.

Śląsk Wrocław KGHM Zagłębie Lubin 0:2 (0:1)

Bramki: M. Papadopulos (31), S. Pawłowski (87). Żółte kartki: T. Socha, P. Mraz (Śląsk); M. Małkowski, A. Woźniak, P. Widanow (Zagłębie). Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 20 000.

Legia Warszawa – Piast Gliwice 3:2 (1:2)

Bramki: dla Legii – D. Ljuboja (45 i 83), A. Jędrzejczyk (82); dla Piasta – F. Cuerda (30), W. Kędziora (32). Żółte kartki: M. Radović, A. Jędrzejczyk, D. Kuciak (Legia); E. M. Sidqy, M. Zganiacz (Piast). Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów 9000.

MECZ PONIEDZIAŁKOWY: Ruch Chorzów Górnik Zabrze

Legia lubi udowadniać, że ma charakter. To już nie jest drużyna z zeszłego sezonu, której ktoś odłączał prąd, gdy jako pierwsza traciła gola. Legia Jana Urbana źle rozpoczyna co drugie spotkanie, już pięć razy przeciwnik pierwszy zdobywał bramkę, a mimo to piłkarze z Warszawy wywalczyli w tych meczach aż 11 punktów.

Wczoraj przy Łazienkowskiej 15 tysięcy kibiców w ciszy oglądało, jak Piast Gliwice prowadzi po pół godzinie gry 2:0. To były dwa szybkie ciosy po kontrach. Po pierwszym golu gospodarze nie zdążyli z powrotem postawić gardy i znaleźli się na kolanach. Fernando Cuerda pokonał Duszana Kuciaka w 29. minucie, po chwili Artur Jędrzejczyk podał piłkę wprost pod nogi Wojciecha Kędziory i goście wydawali się przechodzić na jasną stronę księżyca – żeby wygrać, musieli jednak zrobić coś więcej, niż przedłużać grę po faulach, autach i przy zmianach.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum