Mark Clattenburg – sędzia na nowe czasy

Lubi być w centrum uwagi. Po meczu Chelsea z Manchesterem United znalazł się pod ostrzałem. Czy zamknął sobie drogę na mundial?

Publikacja: 02.11.2012 00:25

Clattenburg chce być tak samo ważny jak piłkarze

Clattenburg chce być tak samo ważny jak piłkarze

Foto: AFP

Gdyby chodziło tylko o popełnione błędy, pewnie by mu wybaczono. Skończyłoby się na krótkiej dyskwalifikacji, choć trzeba przyznać, że jak na sędziego aspirującego do prowadzenia meczów na mistrzostwach świata 2014 Clattenburg mylił się na Stamford Bridge niepokojąco często.

Nie podyktował rzutu karnego dla Manchesteru United za zagranie piłki ręką przez Davida Luiza, ale później uznał zwycięskiego gola Javiera Hernandeza ze spalonego. Fernando Torresa mógł wyrzucić z boiska już w pierwszej połowie, gdy ten kopnął w klatkę piersiową Toma Cleverleya, wyrzucił w drugiej – bo myślał, że Hiszpan chciał wymusić faul.

Clattenburg ukradł piłkarzom przedstawienie, w dodatku miał jeszcze obrazić Johna Obi Mikela i Juana Matę. Pierwszego nazywając „małpą", drugiego „hiszpańską c...". A w Anglii wyczulonej ostatnio na punkcie rasizmu takich spraw pod dywan się nie zamiata.

Peter Herbert, prezes Stowarzyszenia Ciemnoskórych Prawników, poprosił o pomoc policję. A Clattenburgowi ktoś z Chelsea miał grozić, że połamie mu nogi. Co ciekawe, jednym z podejrzanych jest John Terry, właśnie cierpiący za rasistowski wybryk. „Guardian" o Clattenburgu pisze, że jest sędzią, który „potrafi wywołać burzę".

Urodził się w 1975 roku w Consett, w hrabstwie Durham, niedaleko Newcastle. Niewielkiej miejscowości, która wydała na świat Rowana Atkinsona, znanego szerzej jako Jaś Fasola. Ma kanadyjskie korzenie. Jego dziadek był hokeistą, przemierzył Atlantyk, by grać w drużynie Durham Wasps, i już tu został. W hokeja grał również jego ojciec. Mark skazany był na futbol. – Mam dwóch braci: jeden kibicuje Newcastle, drugi Sunderlandowi. Ja jestem żołnierzem Toon Army (jeden z przydomków kibiców Newcastle – przyp. red.). Dlatego nigdy nie prowadzę ich spotkań – opowiada Clattenburg.

Sędziować zaczął w wieku 18 lat, do Premiership trafił jeszcze przed trzydziestką – w 2004 roku. Pierwszy poważny błąd popełnił, do spółki ze swoim asystentem, w debiutanckim sezonie. Nie zauważyli, że bramkarz Manchesteru United Roy Carroll piłkę po strzale Pedro Mendesa (Tottenham) z połowy boiska wyciągnął już zza linii bramkowej. Mecz na Old Trafford zakończył się remisem 0:0.

Dwa lata później, już jako arbiter FIFA, zachował się podejrzanie, prowadząc derby Liverpoolu. Tony'emu Hibbertowi z Evertonu pokazał najpierw żółtą kartkę, a po krótkiej dyskusji z faulowanym w tej sytuacji Stevenem Gerrardem zmienił decyzję i sięgnął po kartkę czerwoną.

– Zawsze rozmawiam z zawodnikami. Staram się poznać ich punkt widzenia – tłumaczył kiedyś w jednym z wywiadów.

Ale nie każdy jest dla niego równorzędnym partnerem.

Clattenburg uwielbia grzać się w blasku gwiazd. Niektórzy zarzucają mu, że z jednymi za bardzo się spoufala, dla innych jest zbyt arogancki. Gdy piłkarze Evertonu domagali się we wspomnianym spotkaniu (1:2) dwóch rzutów karnych i czerwonej kartki dla Dirka Kuyta za niebezpieczny wślizg w nogi Phila Neville'a, nie reagował. 3 tys. kibiców żądało w Internecie, by przestał sędziować. Grożono mu śmiercią. Kolejny mecz Evertonu poprowadził dopiero w tym roku.

Clattenburg z wykształcenia jest elektrykiem, ale świetnie czuje się na salonach. Kocha drogie sportowe samochody, nosi markowe ubrania i wyznaje zasadę: „nieważne, co mówią, ważne, żeby mówili". O rozwodzie z Helen, z którą ma syna Nathana, o zniszczonym porsche, o tym, że to zemsta jego byłej dziewczyny i partnerki biznesowej.

Prowadzili razem firmę elektryczną, Clattenburg wpadł w długi. Gdy w 2008 roku do władz sędziowskich wpłynął anonim, oskarżający go o hazard i branie narkotyków, został skreślony z listy arbitrów. Wrócił po ośmiu miesiącach. I dalej budził kontrowersje. Kogoś ze sztabu trenerskiego Manchesteru City miał zapytać przed drugą połową meczu z Boltonem, jak można przez cały tydzień pracować z krnąbrnym Craigiem Bellamym? A później dał Walijczykowi czerwoną kartkę.

Ale Clattenburg ma też swoich zwolenników, menedżer Leeds United Neil Warnock mówi o nim, że jest „absolutnie fantastyczny", bo nie pozwala wchodzić sobie na głowę. – Jestem zniesmaczony tym, co się teraz dzieje. Oni próbują go zabić – stwierdził Warnock. Piłkarze chwalą Clattenburga, że potrafi się przyznać do błędu.

W tym roku sędziował już finał turnieju olimpijskiego Meksyk – Brazylia i mecz Liverpool – Cardiff o puchar ligi angielskiej. Na Wyspach mocniejszą pozycję ma tylko równie kontrowersyjny Howard Webb. Obaj mogą pojechać na mundial do Brazylii. Były sierżant policji i były elektryk.

Gdyby chodziło tylko o popełnione błędy, pewnie by mu wybaczono. Skończyłoby się na krótkiej dyskwalifikacji, choć trzeba przyznać, że jak na sędziego aspirującego do prowadzenia meczów na mistrzostwach świata 2014 Clattenburg mylił się na Stamford Bridge niepokojąco często.

Nie podyktował rzutu karnego dla Manchesteru United za zagranie piłki ręką przez Davida Luiza, ale później uznał zwycięskiego gola Javiera Hernandeza ze spalonego. Fernando Torresa mógł wyrzucić z boiska już w pierwszej połowie, gdy ten kopnął w klatkę piersiową Toma Cleverleya, wyrzucił w drugiej – bo myślał, że Hiszpan chciał wymusić faul.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum