Trudna miłość, czyli jak kasa idzie z dymem

Przez kibiców – chuliganów kluby piłkarskie tracą setki tysięcy złotych.

Publikacja: 18.11.2012 13:00

Trudna miłość, czyli jak kasa idzie z dymem

Foto: ROL

W ekstraklasie trwa właśnie kilka cichych protestów, czasami już trudno połapać się, o co w nich chodzi. Do niedawna mało kibiców przychodziło na stadion Lecha Poznań, w Łodzi fanom Widzewa nie podoba się polityka klubu, Legia od kilku kolejek rozdaje bilety dzieciom, w porównaniu z poprzednim sezonem na organizacji jednego meczu zarabia nawet o pół miliona złotych mniej.

Konflikt kierownictwa klubu z kibicami odżył, trener Jan Urban znowu trafił na czarny okres. Podczas jego poprzedniej kadencji Legia zaczęła walkę z chuliganami, wydała zakazy stadionowe. Obiekt był wtedy w przebudowie i ten czas miał zostać wykorzystany na zmianę profilu kibica – 30 tysięcy krzesełek na nowym stadionie mieli zapełniać ludzie, którzy do tej pory bali się przychodzić na mecze.

Nie udało się. Po uroczystym otwarciu podczas meczu z Arsenalem klub przeprosił się z tymi, którzy na trybunie północnej, tzw. Żylecie, dopingowali najgłośniej, niezależnie od klasy rywala i pogody. Sielanka nie trwała długo, kolejne kary płacone za race rzucane na boisko i świece dymne na trybunach wyprowadziły obie strony na ścieżkę wojenną. Decydującym momentem była zgoda klubu na wprowadzenie stewardów na trybunę północną. Ochroniarze mieli pilnować drożności ścieżek ewakuacyjnych. To był warunek wojewody mazowieckiego, który groził zamknięciem stadionu.

Derby Warszawy w piątej kolejce były ostatnim meczem, na którym Legia zarobiła na biletach tyle, ile chciała. Kibice wiedzieli, że łamiąc regulamin doprowadzą do interwencji wojewody. Po odpaleniu rac kierujący dopingiem prosił kibiców o wysiłek do ostatniej minuty, bo „zapewne w tym roku nie będzie już okazji". Wojewoda zamknął Żyletę, kibice zaczęli oddawać karnety. Straty z tego powodu szacuje się na 300 tysięcy złotych.

Na mecz z Piastem Gliwice na stadion przyszło około 10 tysięcy osób, najmniej w historii nowego obiektu, poza tym wielu miało darmowe wejściówki od klubu. Podczas ostatniego spotkania z Jagiellonią nie było lepiej. Hit z Wisłą przyciągnął 13 tysięcy ludzi. Dopingu nie ma, a w porównaniu z poprzednim sezonem, kiedy Legia mogła pochwalić się największą frekwencją w ekstraklasie, wpływy z biletów szacuje się na niższe o ponad milion złotych.

Kluby płacą kary za swoich kibiców. Gdy kibiców nie ma – straty też są ogromne

Kto nie zarabia na kibicach, oszczędza na płaconych karach. Te w ekstraklasie liczy się w dziesiątkach tysięcy złotych. Tylko po ostatniej kolejce poprzedniego sezonu grzywny nałożone zostały aż na dziesięć klubów. Legia – 60 tysięcy złotych za rzucanie środków pirotechnicznych i przerwanie meczu na 8 minut, Korona – 3 tysiące, Śląsk – 5 tysięcy, Wisła – 5 tysięcy, GKS Bełchatów – 10 tysięcy, Zagłębie – 10 tysięcy, Widzew – 6 tysięcy, Jagiellonia – 3 tysiące, ŁKS – 5 tysięcy.

Komisja Ligi nie ma ustalonego taryfikatora kar finansowych, działa na podstawie regulaminu dyscyplinarnego PZPN. O swoich decyzjach informuje bezpośrednio kluby, bo nie chce, by kibice robili swoje rankingi – tych, którzy zmuszają klub do płacenia największych kar.

Suma wszystkich kar płaconych za zachowanie kibiców od kilku sezonów podobno spada. Zresztą, zdając sobie sprawę, że niektórzy specjalnie chcą szkodzić swojemu klubowi, Komisja Ligi coraz częściej dąży do tego, by karać winnych, a nie organizatorów. Za pirotechnikę na meczu Wisły klub dostał karę finansową, ale dużo bardziej dotkliwy jest zakaz wyjazdów dla kibiców – na cztery spotkania. Jeżdżą głównie ci najbardziej zagorzali, odpowiedzialni za to, co dzieje się na stadionach.

Zbigniew Boniek, zaraz po wyborze na prezesa PZPN, alarmował: – Nie zdajemy sobie sprawy, że naszym klubom grozi wykluczenie z rozgrywek europejskich. Czytałem ostatnio raport UEFA, gdzie w klasyfikacji krajów pod względem zachowania kibiców jesteśmy na jednym z ostatnich miejsc. Liczę na pomoc państwa i policji, a także innych kibiców – tłumaczył.

W tym sezonie w europejskich pucharach startowały cztery polskie kluby, żadnemu nie udało się dostać do zasadniczej fazy rozgrywek. Same eliminacje drogo jednak kosztowały. Kary nałożone przez UEFA przekroczyły milion złotych. I to wszystko w okresie, gdy większość klubów jest zadłużona i nie kupuje nowych zawodników, bo nie ma na to pieniędzy. Kary za zachowanie kibiców pochłonęły więcej niż 20 procent wpływów, jakie kluby uzyskały  dzięki grze w europejskich pucharach.

Lech zapłacił najmniej, bo 80 tysięcy złotych, za odpalenie rac w meczu z AIK Solna. Śląsk dwa razy tyle za bijatykę kibiców w meczu wyjazdowym z Buducnostą Podgorica. Do Pilzna na mecz z Victorią pojechało 1100 kibiców Ruchu Chorzów i jak UEFA podaje w uzasadnieniu – próbowali wejść na stadion bez kontroli, odpalili race i zachowywali się agresywnie wobec czeskiej policji. Koszt? 160 tysięcy złotych. Dla ledwo wiążącego koniec z końcem Ruchu był to potężny cios, ale nie jedyny. 72 tysiące złotych kosztował klub udział kibiców w meczu poprzedniej rundy z Metalurgiem Skopje.

Legia nie dostała się do fazy grupowej Ligi Europejskiej, odpadając w ostatniej rundzie kwalifikacji po dwumeczu z Rosenborgiem Trondheim. Klub płacił kary za wszystkie sześć meczów w tym sezonie. Od 12 tysięcy złotych za wyjazdowe spotkanie z SV Ried, przez 60 za wyjazd na mecz z Metalurgsem Lipawa, po 300 tysięcy złotych za race w spotkaniu na Łazienkowskiej z Rosenborgiem. Razem blisko 700 tysięcy złotych. Zimą klub najprawdopodobniej będzie sprzedawał dwóch zawodników, żeby zamknąć budżet. Przed sezonem nie było pieniędzy na wzmocnienia.

Boniek zapowiedział, że ucywilizowanie trybun będzie jednym z najważniejszych punktów w jego kadencji. Poza Polską wysokie kary płacą głównie właściciele klubów na Bałkanach i w Grecji. W następnym cyklu Ligi Europejskiej PAOK Saloniki trzy mecze u siebie zagra bez kibiców, a do kasy UEFA wpłaci 150 tysięcy euro – za obrzucenie koktajlami Mołotowa kibiców Rapidu Wiedeń w sierpniu tego roku. Rapid awansował dalej, jedno spotkanie rozegrał przy pustych trybunach i zapłacił grzywnę 75 tysięcy euro.

Olbrzymim problemem jest też rasizm, ostatnio widoczny głównie we Włoszech. Lazio Rzym ukarane zostało grzywną 40 tysięcy euro, bo kibice tej drużyny wydawali małpie odgłosy, gdy przy piłce byli czarnoskórzy zawodnicy Tottenhamu Hotspur. Kary posypały się też na francuski Montpellier za bójki z policją w trakcie meczu z Olympiakosem w Lidze Mistrzów.

UEFA jest bardzo bogata, za zwycięstwa w organizowanych przez siebie rozgrywkach płaci coraz więcej. Ma z czego.

Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum