Odbudowa machiny wojennej

Juventus rozbił Torino 3:0 i zmierza po kolejny tytuł. Trener Antonio Conte z prezesem Andreą Agnellim zbudowali zespół, z którym liczą się europejskie potęgi

Publikacja: 02.12.2012 20:28

Andrea Pirlo – błogosławieństwo Juventusu

Andrea Pirlo – błogosławieństwo Juventusu

Foto: AFP

Derby Turynu zakończyły się spodziewaną wiktorią mistrzów Włoch. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie, gdy Torino grało w dziesiątkę. Swój zespół osłabił już w 36. minucie nasz reprezentacyjny obrońca Kamil Glik. Spóźnił się fatalnie z wślizgiem i sfaulował Emanuele Giaccheriniego. To, że piszczel pomocnika Juve jest w całości, komentujący mecz Beppe Bergomi uznał za cud. „Gazzetta dello Sport” pisze o szalonym, głupim i złośliwym faulu Polaka, uznając go za najgorszego piłkarza meczu. Dostał bardzo rzadko spotykaną notę 4, czyli poniżej krytyki.

Juventus, choć w tym sezonie zdążył już przegrać z obu mediolańskimi drużynami (0:1 z Milanem i 1:3 z Interem), pewnie zmierza po drugi z rzędu tytuł mistrza Włoch. Nieźle radzi sobie też w Lidze Mistrzów. W środę w Doniecku remis z Szachtarem wystarczy, by wyjść z grupy, a zwycięstwo, by ją wygrać.

A jeszcze półtora roku temu Juventus był zespołem rozbitym i po bardzo ciężkich przejściach. Najbardziej utytułowanemu włoskiemu klubowi w feralnym sezonie 2010/11 nie udało się nawet wyjść z grupy Ligi Europejskiej. Został wyeliminowany przez Manchester City i Lecha Poznań.

Dla czołowych włoskich klubów, a szczególnie ich kibiców, przyzwyczajonych do sukcesów w LM, już sama konieczność gry w Lidze Europy to powód do wstydu. We Włoszech mówi się, że LE to bardzo uboga i brzydka siostra LM, więc szanujące się kluby grają tam za karę.

Zdaniem włoskich fachowców to, co się stało potem – eksplozja formy i zdobycie scudetto – było wypadkową kilku przyczyn. Zespół powierzono 42-letniemu wówczas Antonio Contemu, który ma w sobie DNA Juventusu, bo przez lata był gwiazdą drużyny i jej kapitanem (po nim opaskę przejął Alessandro Del Piero). Conte najpierw przekonał do swojej koncepcji prezesa Andreę Agnellego, co miało decydujący wpływ na politykę transferową, a potem piłkarzy, wśród których cieszy się ogromnym autorytetem. Drugim błogosławieństwem było przyjście z Milanu reżysera gry Andrei Pirlo, trzecim – katastrofa starzejącego się Interu i początek kryzysu Milanu, a czwartym to, że Juve nie brał udziału w europejskich rozgrywkach, więc Conte mógł się skupić na budowie drużyny i meczach Serie A. Efekt był piorunujący. Juventus nie przegrał ani jednego meczu w Serie A poprzedniego sezonu.

Conte praktycznie zbudował nowy zespół. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że wśród 14 piłkarzy Juve, którzy zagrali w sobotę w derbach, tylko czterech było w drużynie, gdy obejmował ją obecny trener.

Postawa Juve w LM, szczególnie ostatnia wiktoria nad Chelsea (3:0), to zdaniem włoskich komentatorów dowód na to, że Conte wcale nie jest dzieckiem szczęścia i beneficjentem okoliczności, ale świetnym trenerem, któremu udało się odbudować Juventus – kiedyś może niezbyt piękną i elegancką, ale bezlitosną futbolową machinę wojenną.

—Piotr Kowalczuk z Rzymu

Derby Turynu zakończyły się spodziewaną wiktorią mistrzów Włoch. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie, gdy Torino grało w dziesiątkę. Swój zespół osłabił już w 36. minucie nasz reprezentacyjny obrońca Kamil Glik. Spóźnił się fatalnie z wślizgiem i sfaulował Emanuele Giaccheriniego. To, że piszczel pomocnika Juve jest w całości, komentujący mecz Beppe Bergomi uznał za cud. „Gazzetta dello Sport” pisze o szalonym, głupim i złośliwym faulu Polaka, uznając go za najgorszego piłkarza meczu. Dostał bardzo rzadko spotykaną notę 4, czyli poniżej krytyki.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum