Ostatnia tak długa zima

Legia prowadzi w tabeli, bo gra najlepiej i nie ma jej kto gonić. Zaskakujący zmierzch Wisły Kraków. Ligę wkrótce czeka rewolucja.

Publikacja: 10.12.2012 00:46

Ostatnia tak długa zima

Foto: PAP/serwis codzienny, Maciej Kulczyński Maciej Kulczyński

Kiedy w sierpniu z europejskich pucharów jeszcze w kwalifikacjach odpadły wszystkie polskie kluby, zostaliśmy skazani na ligę bez dni świątecznych. Śląsk Wrocław, pukając do Ligi Mistrzów, skompromitował się, Ruch Chorzów wpadł w dołek, z którego nie może wyjść do dziś, Lech Poznań sprzedał gwiazdy, a Legia Warszawa, gdy się okazało, że nie będzie dodatkowych pieniędzy z UEFA, zapowiedziała zaciskanie pasa.

Pierwszy sezon po mistrzostwach Europy miał być przełomowy, ale nim nie jest. Są nowe i piękne stadiony, ale zgodnie z tym, co przewidywano – ekstraklasa jest zbyt uboga w gwiazdy, by przyciągnąć na trybuny dziesiątki tysięcy widzów. Rządowa wojna z chuliganami i prawo zakazujące używania pirotechniki wzbudziły falę protestów kibiców, którzy albo nie przychodzą na stadiony, albo milczą na trybunach.

Kluby zarabiają mniej, na wielkich piłkarzy, którzy podczas Euro przekonali się, że w Polsce po ulicach nie chodzą białe niedźwiedzie, po prostu nie ma pieniędzy. W lidze nie ma ani jednego klubu, który zapowiada budowę wielkiego zespołu, nikt nie ma sponsora, który chciałby wstrząsnąć rozgrywkami.

Ekstraklasa po Euro dopiero uczy się życia w nowych okolicznościach – z obrażonym na brak sukcesów Wisły Bogusławem Cupiałem, zniechęconym poprzednim sezonem Legii Mariuszem Walterem, Polonią Warszawa bez Józefa Wojciechowskiego i Śląskiem Wrocław, którego byt uzależniony był od powstania galerii handlowej, a kiedy nie udało się jej wybudować, tarcia na linii miasto – grupa Polsat odbiły się na drużynie.

Ciągle do przodu

Liga nie stała się magnesem dla piłkarzy typu Danijela Ljuboi – kończących powoli karierę, ale jeszcze niewypalonych. Nie stała się też atrakcyjna dla polskich piłkarzy wracających z zagranicy. Furorę zaczęły robić drużyny pełne nastolatków, wprowadzanych chyba bardziej z powodu biedy niż dzięki prężnie działającym piłkarskim szkółkom.

Każdy, kto się w ligowej szarzyźnie wyróżni choćby trochę, obwoływany jest gwiazdą i pakuje walizki, by podbijać inne kraje. Niekoniecznie Niemcy, Anglię czy Włochy, prędzej dolne rejony tabeli w Rosji czy Ukrainie. Polskie kluby nie są w stanie utrzymać nawet młodych gwiazdeczek, sprzedają je, by przeżyć.

Wystarczy, by Daniel Łukasik, Dominik Furman, Karol Linetty, Adam Pazio, Paweł Wszołek czy Arkadiusz Milik kilka razy błysnęli efektownym golem albo ciekawym podaniem i już padają pytania: czy zbawią polski futbol? Nie zbawią, przynajmniej nie od razu, o czym przekonuje końcówka rundy, w której młodzież już tak nie błyszczała.

Pierwszy raz od 1995 roku rundę jesienną wygrała Legia. Ostatnio Jakub Wawrzyniak stwierdził, że kadra jest tak wąska, że może i dobrze się stało, że Rosenborg Trondheim okazał się za silny w kwalifikacjach Ligi Europejskiej. Legia w ekstraklasie jako jedna z nielicznych pokazała jednak cechę godną mistrzów, czyli powtarzalność. Drużyna prowadzona przez Jana Urbana tym różni się od tej Macieja Skorży, że atakuje, zamiast się bronić. Piłkarze doszli do wniosku, że mało jest w lidze drużyn, które zmuszą ich do 90 minut wysiłku, dlatego sami sobie narzucili reżim i ciągle grają do przodu. Obrona nie jest już tak szczelna, ale przekonanie, że i tak zawsze uda się strzelić przynajmniej o jednego gola więcej niż rywale – jest dużo silniejsze.

Legia przegrała tylko dwa mecze – z Jagiellonią u siebie i Śląskiem na wyjeździe. Strzeliła najwięcej goli, wyprzedzając następną w tej klasyfikacji Polonię aż o siedem bramek. Nie była wystraszoną drużyną, którą podłamywał cios przeciwnika, z ośmiu meczów, które przegrywała, tylko dwa zakończyły się jej porażką.

Piłkarze Legii powtarzają, że w szatni jest cicho, nie ma mobilizujących okrzyków, radości z dokonania rzeczy niemożliwych. Zespół wychodzi na boisko i robi swoje, a Urban imponuje odwagą. Podobno u niego młodzi grają tak dobrze, bo zdejmuje z nich presję. Mają dobrze bawić się piłką przy bardziej doświadczonych kolegach.

Cierpliwość młodych

Ljuboja jest liderem klasyfikacji strzelców, ma dziesięć goli, ale Legia imponowała głównie na skrzydłach. Końcówka rundy należała do Jakuba Koseckiego, na początku dobry okres miał Michał Żyro. Urban wprowadził też do ekstraklasy dwóch młodych zawodników na dużo bardziej odpowiedzialnej pozycji defensywnego pomocnika – Łukasik i Furman spokojnie czekali na swoją szansę, a teraz wcale nie jest powiedziane, że kontuzjowany Ivica Vrdoljak po powrocie z urlopu znajdzie swoje miejsce na boisku.

Coś z niczego

Nie wiadomo jeszcze, co będzie zimą. Legia chciałaby kogoś sprzedać za dobre pieniądze, ale wolałaby uniknąć sprzedaży kilku zawodników za mniejsze. To, że drużyna prowadzi w lidze, powinno pomóc – szansa na mistrzostwo jest olbrzymia, więc może w zarządzie znowu przypomną sobie prawa ekonomii, że aby zarobić dużo, trzeba najpierw zainwestować trochę mniej. Urban nie chce zimą nikogo kupować, chyba że wada serca Marka Saganowskiego wykluczyłaby go z gry. Na szczęście z gabinetów lekarskich dochodzą coraz lepsze wiadomości, a kiedy wiosną do gry po kontuzji wróciłby jeszcze najzdolniejszy z młodych Rafał Wolski, Legii nie wypadałoby nie wykorzystać tego, że wiosną wystartuje z pole position.

Równie przyjemnie jak na Legię patrzyło się jeszcze na Górnika Zabrze i Polonię Warszawa. Polska liga stała się poligonem dla tych, którzy potrafią zrobić coś z niczego. Przez lata mistrzem w tym fachu był Waldemar Fornalik, co dało mu przepustkę do reprezentacji Polski. Teraz plony swojej pracy zbiera Adam Nawałka, najdłużej pracujący trener w lidze.

Górnik nie ma gwiazd, nawet Milik miał w trakcie rundy dołek, kiedy nie potrafił strzelić gola w kilku meczach z rzędu. W Zabrzu jest jednak zespół, który zgodził się na warunki trenera nazywanego polskim Feliksem Magathem. Zajęcia są długie i ciężkie, Nawałka uważa, że tak jak możliwe są różnice w umiejętnościach, tak w przygotowaniu fizycznym nie mamy prawa ustępować Zachodowi.

Polonia Warszawa latem trenowała w parkach i miała przenosić się do Katowic. Pierwszy ze statku zszedł kapitan Wojciechowski, który przez ostatnie lata płacił wielkie pieniądze za piłkarską mizerię. Później ratować próbowali się pozostali. Ci, którym starczyło cierpliwości i zaufania do młodego trenera Piotra Stokowca, doczekali się wreszcie możliwości grania bez chorej presji. Polonia pod koniec rundy wyraźnie zwolniła, ale kwartetu Wszołek, Łukasz Teodorczyk, Tomasz Brzyski, Władimir Dwaliszwili zazdrości jej pół ligi.

Drużyny z wielkimi stadionami są wysoko w tabeli, ale wielki futbol prezentują rzadko albo wcale. Lech Poznań gonił Legię, wygrał kilka meczów wyjazdowych po 1:0, ale kiedy ostatnio przegrał trzy mecze na własnym stadionie, nastroje wyraźnie się zepsuły – tym bardziej że były to prestiżowe spotkania z Legią, Śląskiem i Jagiellonią. Gry Lecha nie dało się oglądać, tak brzydkiego i wyrachowanego futbolu w górnych rejonach tabeli nie było od dawna. A jedyny napastnik w drużynie – Bartosz Ślusarski – stał się synonimem nieudolności.

W fatalnym stylu z trenerem, który dał Śląskowi pierwsze od 30 lat mistrzostwo Polski, pożegnano się we Wrocławiu. Orest Lenczyk odszedł skonfliktowany z zawodnikami, Stanislav Levy zyskał podobno zaufanie szatni, stąd niezła gra pod koniec rundy.

Śląsk pokonał Lecha i Legię i z nadzieją wyczekuje wiosny. Trudno jednak uwierzyć w to, że będzie już tylko lepiej, bo Śląsk jest teraz nieobliczalny (prowadził 3:0 z Jagiellonią, skończyło się na 3:3, goście wyrównali w siedem minut), a wiosną może stać się jeszcze niewypłacalny.

Wypadają z  ekstraklasy kluby z małych miast. Zaczęło się od Amiki Wronki i Groclinu Grodzisk Wielkopolski parę lat temu, teraz tabelę zamykają GKS Bełchatów i Podbeskidzie Bielsko-Biała. Obie drużyny tracą do bezpiecznego miejsca prawie dziesięć punktów, co sprawia, że inne kluby broniące się przed spadkiem czują się bezpieczniej.

W środku ligi jest magma, silniejsza od dwójki outsiderów, za słaba na coś więcej. Gra Widzewa, Korony czy Pogoni to bolesne uzupełnienie terminarza. Ewenementem jest Wisła Kraków – klub, przed którym przez 15 lat wszyscy drżeli, a teraz się z niego śmieją. Skład ma całkiem niezły, piłkarze jednak grają tak, jakby nie mieli żadnej motywacji.

Koniec wakacji

Wszystko wskazuje na to, że to ostatni sezon, w którym piłkarze mają trzy miesiące przerwy zimą, a latem z europejskich pucharów odpadają, zanim rozpoczną grę w lidze. Z końcem rozgrywek wygasa umowa z firmą T-Mobile i żeby przedłużyć ją przynajmniej na takich samych warunkach, trzeba w czasach kryzysu zaoferować więcej. Ekstraklasa zaproponowała głównemu sponsorowi „częstszą ekspozycję marki", co oznacza zmianę systemu rozgrywek.

W lidze pozostałoby 16 zespołów, ale po zakończeniu sezonu zasadniczego drużyny dzielone byłyby na grupę mistrzowską oraz spadkową i rozgrywały o 14 kolejek więcej. To, że sezon się wydłuży, jest niemal pewne. Wariantów reformy jest sporo, jeden z nich zakłada nawet przejście od 2015 roku na system wiosna–jesień, z którym pożegnała się większość poważnych rozgrywek w Europie.

Kiedy w sierpniu z europejskich pucharów jeszcze w kwalifikacjach odpadły wszystkie polskie kluby, zostaliśmy skazani na ligę bez dni świątecznych. Śląsk Wrocław, pukając do Ligi Mistrzów, skompromitował się, Ruch Chorzów wpadł w dołek, z którego nie może wyjść do dziś, Lech Poznań sprzedał gwiazdy, a Legia Warszawa, gdy się okazało, że nie będzie dodatkowych pieniędzy z UEFA, zapowiedziała zaciskanie pasa.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Piłka nożna
Zgrupowanie reprezentacji. Odzyskać zaufanie kibiców
Piłka nożna
Remontada Barcelony, Atletico na kolanach. Gol Roberta Lewandowskiego w hicie w Madrycie
Piłka nożna
Atrakcja jak Wieża Eiffla. Manchester United chce mieć najpiękniejszy stadion
Piłka nożna
Michał Probierz ogłosił powołania. Bez zaskoczeń
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Piłka nożna
Jagiellonia i Legia grają dalej, Ekstraklasa awansuje. Będą dwie szanse na Ligę Mistrzów
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń