Ligowy strach przed reformą

Ekstraklasa | Kluby nie chcą zmiany systemu rozgrywek, bo dla nich ligowy mecz na własnym stadionie to strata.

Publikacja: 18.12.2012 23:49

Lech Poznań nie bał się reformy, bo potrafi zarabiać na kibicach w dniu meczowym

Lech Poznań nie bał się reformy, bo potrafi zarabiać na kibicach w dniu meczowym

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Wydawało się, że wszyscy zgodzą się na zmiany. Piłkarze grają za krótko, mają dwie kilkumiesięczne przerwy w roku, zaczynają rozgrywki tak późno, że nie potrafią przygotować się do europejskich pucharów, a kiedy boiska nadają się do gry – odpoczywają.

Wczoraj na posiedzeniu rady nadzorczej miał zostać zatwierdzony nowy system ligowy. Głosowanie wykreślono jednak z planu obrad, gdy okazało się, że reforma nie ma poparcia w klubach ekstraklasy.

Mydlenie oczu

Za pół roku kończy się umowa ze sponsorem, za półtora wygasa kontrakt telewizyjny. Nowy szef Ekstraklasy Bogusław Biszof zatrudniony został po to, by pokazał, jak zarobić na polskiej piłce. Reformę systemu rozgrywek uznał za priorytet. W czasach kryzysu przy podpisywaniu nowych umów ze sponsorami chciałby otrzymać podobne pieniądze jak dotychczas. W zamian dałby więcej meczów, a to „większa ekspozycja marki" w trakcie transmisji.

Ekstraklasa przedstawiła klubom projekt nowego systemu. Po 30 kolejkach sezonu zasadniczego liga dzieliłaby się na dwie grupy – pierwsza walczyłaby o mistrzostwo, druga broniła przed spadkiem. Każda drużyna rozegrałaby siedem dodatkowych meczów, w zależności od miejsca zajętego po sezonie zasadniczym – trzy lub cztery na własnym stadionie. Po pierwszej części sezonu liczba wywalczonych punktów miała zostać podzielona na pół, by spłaszczyć tabelę i wyrównać szanse.

Liczba meczów w sezonie wzrosłaby o 23 procent – z 240 do 296. Przez długi czas zastanawiano się nad poszerzeniem ligi do 44 kolejek – mecz i rewanż po podzieleniu ligi na połowę – ale wówczas spotkań byłoby z kolei za dużo. Obecny projekt sprawiał wrażenie wspólnie wypracowanego kompromisu, przedstawiany był przez Ekstraklasę, jako efekt kilkumiesięcznych konsultacji.

Pod Legię

– To trudny temat, bo gier powinno być więcej, ale nie wiem, czy aż o tyle więcej. Nie ma na razie zgody, co do tego, jak to ma wyglądać – mówił „Rz" trener reprezentacji Waldemar Fornalik.

Wydawało się, że przegłosowanie projektu w złagodzonej wersji to formalność. W radzie nadzorczej zasiada siedem osób: przedstawiciele Legii, Lecha, Ruchu, Wisły, Podbeskidzia, Śląska oraz PZPN. Wystarczyły cztery głosy, by przewrócić ligę do góry nogami, ale rada nie chciała głosować wbrew większości akcjonariuszy.

Wieczorem wydano komunikat: „Rada Nadzorcza Ekstraklasy SA upoważniła Zarząd spółki do prowadzenia dalszych prac nad projektem uatrakcyjnienia rozgrywek od sezonu 2013/2014. Ich celem będzie przeprowadzenie dodatkowych rozmów z Klubami, partnerami medialnymi  oraz sponsorami Ligi Zawodowej". Rozmowy mają zostać wznowione w styczniu.

Nagle okazało się, że projekt jest nieprzygotowany, do złej gry robiono dobrą minę. Za reformą rozgrywek tak naprawdę są tylko Legia i Lech, reszta woli tkwić w obecnym systemie. Ekstraklasa wbrew temu, co przedstawiała, nie potrafiła przekonać do swojego pomysłu klubów, wygrał strach przed dodatkowymi wydatkami.

Kluby myślą o bezpiecznym jutrze, to co będzie się działo za kilka lat, jest dla nich abstrakcją. Właściciel Polonii Ireneusz Król w rozmowie z „Przeglądem Sportowym" stwierdził nawet, że projekt został przygotowany „pod Legię", bo dla niego 100 tysięcy złotych wydanych na organizację jednego dodatkowego meczu w ekstraklasie to pieniądze wyrzucone w błoto. Nie zwrócą mu się z biletów ani ze sprzedaży gadżetów na przestarzałym stadionie.

Reforma dla odważnych

Szefowie klubów zgadzają się, że piłkarze grają za mało, ale kiedy ktoś zaproponował, by występowali w siedmiu spotkaniach więcej, zaczęło się nerwowe zerkanie do portfeli. Kluby ze Śląska od początku były przeciwne wydłużaniu sezonu, reforma nie podobała się także Zagłębiu, Lechii, Pogoni i Koronie. Więcej meczów to większa kadra, konieczność wypłacania premii i startowego.

W polskich warunkach organizowanie meczów opłacalne jest rzeczywiście tylko w Warszawie (Legia) i Poznaniu. Wielkie stadiony pobudowane na Euro w Gdańsku i Wrocławiu przynoszą straty z każdą imprezą, która na nich się odbywa. Kluby nie mają pomysłu, jak to zmienić, a Ekstraklasa nie wyciągnęła do nich pomocnej dłoni.

Więcej – za reformę ligi miałyby zapłacić kluby, bo Canal+ nie produkowałby przecież sygnału z 56 dodatkowych spotkań za darmo. Pieniądze na pokrycie kosztów pochodziłyby z puli przeznaczonej dla klubów.

Większość klubów ma w tym roku problem z zamknięciem budżetu. Promowana jest młodzież, bo nie ma pieniędzy na gwiazdy. Liga po Euro, zamiast wystrzelić do góry, znalazła się na mocnym zakręcie, bo musi nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości.

Piękne stadiony, na których kibice mogą czuć się bezpiecznie i wygodnie, zamiast okazji do zarobienia pieniędzy, przysparzają problemów. Brakuje fachowców, którzy wiedzą, jak zapełnić trybuny.

Nie ma ludzi, którzy potrafią tak zorganizować klubowy marketing, by chodzenie na mecze było modne. I niedrogie. Proponowana reforma to opcja dla odważnych.  A w kryzysie takich jest niewielu.

Wydawało się, że wszyscy zgodzą się na zmiany. Piłkarze grają za krótko, mają dwie kilkumiesięczne przerwy w roku, zaczynają rozgrywki tak późno, że nie potrafią przygotować się do europejskich pucharów, a kiedy boiska nadają się do gry – odpoczywają.

Wczoraj na posiedzeniu rady nadzorczej miał zostać zatwierdzony nowy system ligowy. Głosowanie wykreślono jednak z planu obrad, gdy okazało się, że reforma nie ma poparcia w klubach ekstraklasy.

Pozostało 91% artykułu
Piłka nożna
Omar Marmoush. Egipcjanin, który rzucił wyzwanie Harry'emu Kane'owi
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc