Dwa lata temu tłum wtargnął na stadion w Port Saidzie, przerywając mecz Al-Ahly z Al-Masra i powodując wybuch paniki. Zginęło 79 osób, około 1000 zostało rannych. To był jeszcze jeden paroksyzm rewolucji przeciwko Hosniemu Mubarakowi. Kibice Al-Ahly, którzy ponieśli w tej tragedii największe straty, byli jego nieprzejednanymi wrogami.
Winą za tę tragedię obciążono kibiców Al-Masry, a trzy dni temu sędzia Sobhi Abdel-Maguid odczytał wyroki śmierci dla 21 osób. W areszcie siedzi kolejnych 52 oskarżonych. Wyrok usłyszą 9 marca.
Po ogłoszeniu kar rodziny ofiar zaczęły tańczyć z radości na sali sądowej, kibice Al-Ahly świętowali na ulicach, fani Al Masry starli się z policją. Bilans ich ostatnich walk to co najmniej 39 osób zabitych.
Obrońcy oskarżonych mówią, że wyrok ma podłoże polityczne. - Nie ma o czym mówić. Ci ludzie są niewinni. Nasza sytuacja w Port Said jest bardzo poważna. Kibice Al Masry byli aresztowani tylko dlatego, że mieli na sobie klubowe koszulki - powiedział agencji AP Mohammed al-Dawd, jeden z obrońców w procesie.
Dodał też, że dziewięciu urzędników, aresztowanych w związku z masakrą, zostało uniewinnionych, a wszyscy skazani to kibice Al Masry. Nawet fani Al Ahly domagają się skazania policjantów, ich zdaniem odpowiedzialnych za masakrę. Odgrażają się, że poczekają do 9 marca i wtedy zobaczą, co dalej.