Jerome Valcke to wrzód na dumie Brazylijczyków, taki odpowiednik Martina Kallena, który jako namiestnik UEFA popędzał Polaków i Ukraińców przed EURO, tylko że bardziej dosadny w tym, co mówi. Wszędzie zajrzy, wszędzie wlezie, wyciągnie komórkę i spróbuje zadzwonić tam, gdzie jak na złość nie ma zasięgu.
W zeszłym roku już go Brazylijczycy mieli na widelcu. Ktoś podobno źle przetłumaczył jego słowa o tym, że "organizatorzy powinni przyspieszyć", wyszło z tego, że "powinni się kopnąć w dupę i po prostu przygotować mistrzostwa". Wybuchł skandal. Rząd brazylijski słał do FIFA oficjalne listy, że nie zamierza z sekretarzem generalnym więcej współpracować i lepiej, żeby do ich kraju nie przyjeżdżał. Valcke się pokajał, wytłumaczył, że to wszystko wina tłumacza. Wysłał nawet list do ministra sportu i sprawę udało się załagodzić. Ale to nie znaczy, że Valcke już nie czuwa. Niedawno upomniał Brazylijczyków, że dalszych opóźnień w budowie stadionów już nie może być. Wszystko musi być gotowe do połowy kwietnia, żeby czerwcowy Puchar Konfederacji był próbą generalną przed mistrzostwami świata.
- Nie można zapominać, że stadion to nie wszystko. Musimy jeszcze przetestować systemy telekomunikacyjne. Mecz otwarcia ogląda na całym świecie 500 mln ludzi, finał - miliard, więc bez telekomunikacji nie ma mistrzostw świata - upominał pod koniec stycznia. W grudniu prezydent Dilma Rousseff uroczyście kopnęła piłkę na pierwszym z gotowych stadionów - Area Castelao w Fortalezie - a pod koniec stycznia Valcke napomknął, że nie mógł nigdzie zadzwonić tam ze swojej komórki. Karać za opóźnienia zaczynają też sami organizatorzy.
Firma, która budowała stadion Mineirao w Belo Horizonte musi zapłacić ponad 500 tys. dolarów, bo kiedy rozegrano tam mecz okazało się, że parkingi, bary, punkty kontrolne przy wejściach i instalacja wodna nie działają. A to i tak małe problemy w porównaniu np. z Maracaną - najważniejszym stadionem mistrzostw. Stanowy rząd w Rio już jakiś czas temu zapowiedział, że robotnicy nie skończą pracy nawet przed końcem maja. Pierwsze spotkanie Pucharu Konfederacji: Meksyk - Włochy ma się tam odbyć 16 czerwca. Najgorzej jest w Manaus, gdzie oddanie stadionu zaplanowano na grudzień 2013 roku i Valcke już dyskretnie sugeruje, że tragedii nie będzie, jeśli jedno miasto wypadnie z programu mistrzostw. W listopadzie upomniał też Brazylijczyków, że w jednym z miast pokoi hotelowych jest o wiele za mało. Najprawdopodobniej chodzi o Recife, gdzie arena Pernambuco mieści 44 248 widzów, a miejsc hotelowych w samym mieście jest tylko kilkanaście tysięcy. Brazylijczycy zapewne zdążą ze wszystkim, ale jednego mogą być pewni, Valcke nie przestanie ich nękać.