Wszystko zaczęło się w sierpniu ubiegłego roku, już na spokojnie - po Euro. Na pierwsze spotkanie informacyjne wynajęta została największa sala konferencyjna w mieście, ale i tak okazał się za mały. Wszystko bez akcji promocyjnej, magnesem okazało się nazwisko bramkarza, który grał w Legii Warszawa, Szachtarze Donieck, Spartaku Moskwa i reprezentacji Polski. Kowalewski otworzył akademię z dwoma kolegami z dzieciństwa, którzy teraz są trenerami. Sam stara się uczestniczyć w zajęciach, ale większość czasu zajmuje mu organizowanie i koordynacja projektu. Na starcie trzeba było wyłożyć 40 tysięcy złotych, dopiero teraz, gdy okazuje się, że szkółka dla dzieci w wieku 6-12 lat cieszy się popularnością pojawił się pierwszy sponsor.
- System szkolenia oparliśmy na niemieckim. W ubiegłym roku skończyłem kurs UEFA B, który PZPN organizował wspólnie z Niemiecką Federacją Piłkarską. Chciałem go zrobić dla własnej wiedzy, bo dowiedziałem się wielu rzeczy nie tylko z zakresu szkolenia, ale także organizacji - mówi "Rz" Kowalewski.
Szkoleniem dzieci zajmuje się wielu byłych piłkarzy - choćby Tomasz Frankowski w Krakowie, ostatnio nazwisko młodzieżowym grupom tamtejszego Hutnika daje Jerzy Dudek. Zanim Kowalewski zdecydował się na otwarcie swojej akademii, zrobił rozeznanie w okolicy. W granicach Stu kilometrów od Suwałk jest tylko jedna konkurencja - w Wigrach Suwałki. Były bramkarz zrobił spotkanie z wszystkimi lokalnymi klubami oraz prezydentem miasta i zaproponował współpracę, nie chciał konfliktów, dzieci, które ukończą jego akademię chętnie przekaże Wigrom do dalszego szkolenia. Organizuje spotkania w Uczniowskich Klubach Sportowych i szkołach podstawowych, wspiera wiedzą, czasami sprzętem. - Być może jednostki trafią poza Suwałki, finalizujemy projekt współpracy z Legią. To wzór w polskich realiach, chcemy korzystać z doświadczeń tamtych trenerów. Jeden nasz zawodnik był już w Warszawie na konsultacjach, pozostaje u nas, bo rodzicom dwunastolatka trudno podjąć decyzję o wyjeździe do innego miasta - mówi Kowalewski.
Na razie do "Akademii 2012" przyjmowani są wszyscy chętni. Po roku treningów odbędzie się test weryfikujący umiejętności i oceniający możliwości na przyszłość. Kowalewski i jego trenerzy starają się uczyć dzieci nie tylko, jak grać w piłkę, ale jak radzić sobie z przeciwnościami w życiu. - To edukacja przez sport. Z większości raczej nie będzie zawodowych piłkarzy, ale na boisku mogą nauczyć się, że życie nie jest tylko usłane różami. Rozmawiamy też z rodzicami. Jeśli pół roku widzimy ćwiczeń, że sylwetka dziecka nie zmienia się i nadal ma za dużo ciała, szukamy przyczyn gdzie indziej. Często najważniejsza jest świadomość rodziców, nie wytykamy palcami, nie śmiejemy się, nie szkalujemy, ale w cztery oczy rozmawiamy na przykład o wpływie odżywiania na zdrowie. Od razu powiedzieliśmy, że dla nas bardzo ważna jest także nauka. Rodzice przyznają, że to działa. Dla dzieci trening jest święty, więc przykładają się do szkoły, żeby mogły później ćwiczyć w naszej szkółce - mówi Kowalewski. W zajęciach uczestniczy także jego siedmioletni syn, Michał.
Kowalewski przekonuje, że Akademia nie jest projektem biznesowym. Wie, że ludzie mogą mu nie wierzyć, ale twierdzi, że gdyby miałby się tym przejmować, nie robiłby nic. Jego celem jest satysfakcja z kolejnego reprezentanta Polski z Suwałk. Wspomina, że sam zaczął treningi, dopiero gdy miał dziesięć lat, a dekady zaniedbań w szkoleniu młodzieży spowodowały, że Europa nam uciekła. - Wierzę, że wszystko jest do nadrobienia, Legia właśnie wychowała ludzi, którzy grają w kadrze - mówi Kowalewski.