Skoro w ekstraklasie mają kłopoty finansowe, to jak mają nie mieć ich w pierwszej lidze, gdzie pieniędzy mniej, stadiony gorsze i zainteresowanie telewizji znikome?
Problemów organizacyjnych nie ma właściwie chyba tylko Cracovia - jedyny klub, który byłby gotowy od zaraz grać w ekstraklasie. Mają odpowiedni stadion, zaplecze treningowe, trenera, doświadczonych zawodników, nawet kibice się nie odwrócili po spadku z ekstraklasy. I przede wszystkim jest profesor Janusz Filipiak, prezes Comarchu, związany z Cracovią na dobre i na złe. Ostatnio stwierdził, że żałuje ratowania drużyny przed spadkiem przez trzy sezony, nagłych transferów, nerwowych ruchów. Wszystko, byle pozostać w elicie. Ale piłkarze nie potrafili tego docenić, więc teraz przyda się oczyszczenie w pierwszej lidze.
Cracovia jest trzecia, z dwoma punktami straty do drugiego miejsca, premiowanego awansem. W ekstraklasę mocno wierzą. Drużyna Wojciecha Stawowego wyjechała nawet na zgrupowanie do Turcji, a w klubie przekonują, że wyszło taniej niż za obóz w Polsce. Wielkich transferów nie było, martwi za to kontuzja pomocnika Roka Strausa, który do gry ma wrócić dopiero za sześć tygodni. Jest też dobra wiadomość, bo wyleczył się Saidi Ntibazonkiza, tylko nie wiadomo, w jakiej będzie formie.
Poważne zakupy zrobił lider Flota Świnoujście. Arkadiusz Aleksander, Maciej Mysiak i Charles Nwaogu (wraca po pobycie w Energie Cottbus i Arce Gdynia) to piłkarze, którzy znaczą bardzo wiele w ekstraklasie. Flota dwa lata temu już prawie wypłynęła na szerokie wody, zabrakło trzech punktów do awansu (wyprzedziło ją Podbeskidzie), więc teraz nikt nie chce przeżyć zawodu po raz drugi.
Próba generalna przed startem ligi wypadła całkiem dobrze. W ćwierćfinale Pucharu Polski Flota przegrała 2:3 ze Śląskiem Wrocław, ale był to mecz wyjazdowy, w dodatku mistrz Polski zwycięską bramkę zdobył dopiero w 90. minucie. Flota ma na starcie rundy wiosennej bezpieczną przewagę nad drugą w tabeli Termalicą Bruk Bet Nieciecza.