W wytoczonym z powództwa cywilnego procesie, Zagłębie Lubin S.A. domaga się od obydwu piłkarzy 300 tysięcy złotych (solidarnie) za straty, jakie poniosło w wyniku działań piłkarzy w czasie afery korupcyjnej. Dokładnie chodzi o mecz sprzedany Zagłębiu przez Cracovię 13 maja 2006 roku. Bezbramkowy remis premiował wtedy Zagłębie Lubin do udziału w rozgrywkach Pucharu UEFA, a piłkarzom gwarantował finansowe premie.
Piszczek i Chałbiński, którzy grali wtedy w Zagłębiu Lubin, za swoje bezprawne działanie (wręczenie korzyści majątkowych piłkarzom Cracovii – 100 tysięcy złotych) zostali już skazani w wyrokach sądów karnych i otrzymali kary dyscyplinarne z PZPN. Ale ukarany został również ich ówczesny klub – Zagłębie Lubin, które musiało zapłacić za udział w aferze korupcyjnej karę, właśnie w wysokości 300 tysięcy złotych, nałożoną przez Wydział Dyscypliny PZPN.
Teraz Zagłębie chce odzyskać od zawodników stracone pieniądze. Stanowisko pozwanych, przedstawione podczas pierwszej rozprawy jest bardzo sztywne, bo według nich nie ma w tej sprawie związku przyczynowo-skutkowego i nie jest to odpowiedzialność zawodników, ale klubu.
Zupełnie innego zdania są władze klubu, które podkreślają, że ówczesne kierownictwo Zagłębia nic nie wiedziało o łapówce i nie miało z nią nic wspólnego, co było podkreślane w oficjalnych komunikatach klubu. Kolejna odsłona procesu już w kwietniu.
Jakie szanse ma klub? Raczej niewielkie. Nie działa tu bowiem zasada, że karą jednej osoby (a więc klubu) można obciążyć inne osoby (w tym przypadku byłych zawodników). Co prawda w kodeksie cywilnym jest przepis, który mówi, że kilka osób może ponosić solidarnie odpowiedzialność za wyrządzoną swoim czynem szkodę, a ten kto ją naprawił, może żądać od nich zwrotu. Przepis ten trudno będzie jednak zastosować. Nie ma bowiem jednego zdarzenia: łapówka to jedno, a kara dla klubu, choć z nią związana, to drugie.