Reklama
Rozwiń

Dobrzy tylko z dyktatorem

Dziś przed Polakami najtrudniejsze jak do tej pory wyzwanie eliminacji: jak zagrać z rywalem, który sam o sobie niewiele wie

Publikacja: 22.03.2013 00:42

Reprezentacja Ukrainy

Reprezentacja Ukrainy

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Kibic Ukrainy ma na czarną godzinę dyżurne tyrady o rozpuszczonych gwiazdach, które zapomniały, co to za honor grać dla ojczyzny, myślą tylko o swoich Szachtarach i Dynamach, karbowego im trzeba, a nie trenera. Ale nawet jeśli tak jest, to kibic i tak nic z początku obecnych eliminacji nie rozumie. Jak można tak dobrze grać z Anglią na Wembley i jednak nie wygrać? Jak można zmarnować tyle sytuacji, co w meczu z Mołdawią? I jak można potem zagrać aż tak źle z Czarnogórą, na własnym stadionie?

Po szybkim odpadnięciu z Euro 2012 było smutno, ale przynajmniej znaleziono winnego. W parku w centrum Doniecka stała wtedy duża tablica ze zdjęciem sędziego Viktora Kassaia. Każdy mógł na niej napisać, co sądzi o Węgrze, który ukradł bramkę strzeloną Anglikom przez Marko Devicia, bo nie zauważył, że piłka minęła linię. Ukraina była moralnym zwycięzcą.

A po pierwszych bitwach o mundial 2014 nie ma jednego winowajcy, brakuje punktów (są tylko dwa, w trzech meczach) i spokoju, nie ma też przekonania, że plan odbudowy reprezentacji jest dobry. I że w ogóle jest jakiś plan. Nie wiadomo nawet, czy Mychajło Fomenko naprawdę chciał być selekcjonerem.

Czy może uznał, że jako szef tzw. komitetu reprezentacji formalnie odpowiedzialny za szukanie nowego trenera po rezygnacji Oleha Błochina musi jakoś przerwać ten kiepski serial o kuszeniu – a to Andrija Szewczenki, a to Harry'ego Redknappa, a to Svena-Görana Erikssona. I jeszcze gorszy serial o kłótniach tymczasowych trenerów, Aleksandra Zawarowa i Andrija Bala, którzy się nie znosili.

Karbowego im trzeba, a nie trenera – mówią ukraińscy kibice o swoich piłkarzach

Tak jakby mało było kłótni w ukraińskim futbolu, zatruwanym przez lata najpierw walką Szachtara Donieck z Dynamem Kijów o dominację, a teraz, gdy klan doniecki jest tak mocny, że nikt mu i w futbolu nie podskoczy, wojną Dynama z Dnipro Dniepropietrowsk o pozycję drugiego po Szachtarze. Zresztą, dwóch się bije, a trzeci Metalist Charków korzysta i niedługo będzie nowa wojna.

Fomenko nigdy na froncie tych wojen nie był. To trener uważany za specjalistę od prowadzenia drużyn z drugiego planu, takich w których nie ma pieniędzy ani presji. Pracował w wielkim Dynamie, ale wtedy nie było jeszcze wielkiego Szachtara. Zdobył w Kijowie mistrzostwo w 1993 roku, ale szybko go pożegnano. W Metaliście był zanim swoje miliony zainwestował tam Ołeksandr Jarosławski. Krążył po prowincji, między pierwszą a drugą ligą, często osiągając wyniki ponad stan dzięki swojej ulubionej taktyce: zasieki na własnej połowie i długie podania do napastnika. Ostatnie kilkanaście miesięcy to był dla niego koszmar. Najpierw tragiczna śmierć córki, potem choroba żony. Nie pracował od połowy 2011 roku.

– Nie wiemy, czego się po nim spodziewać. Jeden mecz towarzyski, wygrany jesienią z Norwegią, to za mało żeby wyciągać wnioski. Fomenko to zawsze był typ dyktatora. Uczeń Walerego Łobanowskiego, przywiązany do radzieckiego stylu zarządzania. Czyli: jak piłkarz nie chce grać tak jak każe trener, to się go wcieli do wojska. Tylko że teraz już się nie wciela, i może to jest problem. Nasza drużyna gra dobrze tylko z dyktatorami, ale nie każdy umie budzić strach w piłkarzach. Błochin umiał  – mówi „Rz" Artem Frankow, redaktor naczelny magazynu „Futbol".

Błochin, niby człowiek Dynama, kijowianin, ale też człowiek Wschodu, dumny z radzieckiej przeszłości, umiał stworzyć jedną drużynę podzielonego państwa. Fomenko jest z obwodu sumskiego, spod granicy z Rosją, ale w Kijowie spędził najlepsze lata, jako piłkarz i trener. Dał piłkarzom sygnał, że od teraz wszyscy mają czyste karty. Nie będzie patrzeć, kto z Doniecka, kto z Kijowa, kto z Dniepropietrowska, komu czasami z kadrą było nie po drodze.

A i defensywna taktyka wydaje się być najrozsądniejsza, zwłaszcza gdy brakuje kontuzjowanego Jewhena Konoplianki, najlepszego w ostatnich sezonach ukraińskiego piłkarza, pomocnika z fantazją. Gdy Dević coraz rzadziej wstaje z ławki w klubie, a z napastników nie rozczarowuje tylko Roman Zozulia. Zresztą po największy sukces po odzyskaniu niepodległości, awans do ćwierćfinału mistrzostw świata w 2006 roku, Ukraina szła z obroną zaryglowaną na amen, wymęczając kolejnych rywali, a bezstronnych widzów skazując na nudę.

– Błochin wiedział, że to jedyny sposób, bo po prostu nie mieliśmy wtedy wielu dobrych piłkarzy. Ale już za swojej drugiej kadencji, gdy pojawili się Konoplianka i drugi skrzydłowy, Andrij Jarmolenko z Dynama, uznał że skoro teraz ma świetnych zawodników w ataku, za to słabszych niż kiedyś obrońców, pora zacząć grać odważniej – mówi Artem Frankow. Fomenko musi wybrać drogę pośrodku, bo dziś nie może liczyć na Konopliankę, ani w pełni polegać na obronie, zwłaszcza na krytykowanych ostatnio po meczach Szachtara – bramkarzu Andriju Piatowie i obrońcy Jarosławie Rakickim. Ukraińcy boją się nas, my ich.

Kibic Ukrainy ma na czarną godzinę dyżurne tyrady o rozpuszczonych gwiazdach, które zapomniały, co to za honor grać dla ojczyzny, myślą tylko o swoich Szachtarach i Dynamach, karbowego im trzeba, a nie trenera. Ale nawet jeśli tak jest, to kibic i tak nic z początku obecnych eliminacji nie rozumie. Jak można tak dobrze grać z Anglią na Wembley i jednak nie wygrać? Jak można zmarnować tyle sytuacji, co w meczu z Mołdawią? I jak można potem zagrać aż tak źle z Czarnogórą, na własnym stadionie?

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku