Wielka Sobota, dwie godziny do meczu z Legią. W baraku wciśniętym między klomb przed stadionem Polonii a parking od strony Międzyparkowej, małżonki Jerzego Piekarzewskiego i Waldemara Marszałka przygotowały „jajeczko" dla najbliższych.
Piekarzewski to legenda Polonii, „dziecko Warszawy". Podczas okupacji, na Woli, jego dziecięcy wózeczek służył do transportu granatów i podobno mały czasami na nich spał. Kiedy w roku 1946 Czarne Koszule na gruzach stolicy zdobyły pierwszy tytuł mistrza Polski, Jurek już przy tym był. A prasa użyła wtedy tytułu, który w kontekście tego klubu będzie się pojawiał jeszcze wielokrotnie: „Jak Feniks z popiołów".
Waldemar Marszałek, wiadomo: wielokrotny mistrz świata i Europy motorowodniaków, związany z Polonią od pół wieku. Jest radnym miejskim z listy lewicy. Piekarzewski manifestuje swoje prawicowe poglądy, przekonuje, że gdyby żył prezydent Lech Kaczyński, to Polonii nie działaby się krzywda. Ale jako wieloletni szef klubu sprzymierzał się z każdym, kto chciał pomagać piłkarzom. Wtedy, dla dobra Polonii, nie pytał o poglądy i nie zaglądał w legitymacje. Z Marszałkiem łączy go ta sama miłość i warszawskie losy.
Najbliżsi na „jajeczku" to towarzystwo około 45 osób, które wielokrotnie, choć w zmienionym gronie, spotykały się przy podobnych okazjach, widząc w myślach „klub swój ogromny". Tym razem dominował nastrój stypy.
Kilka dni wcześniej grupa kibiców o znanych nazwiskach założyła Stowarzyszenie Klubu Sportowego Polonia, stawiając sobie za cel ratowanie Polonii przed upadkiem. Wśród członków znaleźli się między innymi: były prezes PZPN, sympatyzujący z klubem od dziesięcioleci Michał Listkiewicz; były prezes Mostostalu Warszawa, założyciel fundacji Polonia 2011 Jarosław Popiołek; były marszałek Sejmu Marek Jurek (na trybunach przy Konwiktorskiej od lat), europoseł Michał Kamiński (na trybunach od niedawna), eksposeł Paweł Poncyljusz, burmistrz dzielnicy Śródmieście Wojciech Bartelski, gitarzysta zespołu De Mono Piotr Kubiaczyk.