Joey prawdę ci powie

Joey Barton nad swoim życiem ledwo panuje, ale chętnie w imieniu prostego kibica wytłumaczy, co z dzisiejszym futbolem jest nie tak

Aktualizacja: 05.04.2013 11:57 Publikacja: 05.04.2013 11:49

Joey prawdę ci powie

Foto: własność publiczna

Dawno już nie było Anglika na pierwszej stronie „l'Equipe". Ale akurat z tej okładki na Wyspach nie byli dumni. „Czy to jest to angielskie poczucie humoru? – pytał wczoraj francuski dziennik przy zdjęciu Joeya Bartona. Piłkarza Olympique Marsylia, gwiazdy Twittera, kolekcjonera dyskwalifikacji, grzywien, wyroków sądowych też. Samozwańczego obrońcy prawdziwego futbolu: gry twardzieli, którzy mówią co myślą i jak trzeba, to biją. A bić trzeba często.

"The Telegraph" pisał o Bartonie kiedyś, że się napawa swoim medialnym wizerunkiem: kogoś między filozofem a szumowiną. W swoich twitterowych wpisach przeplata myśli Nietschego zwykłym chamstwem a jego wpisy śledzą ponad dwa miliony kibiców. Na okładkę „l'Equipe" zapracował właśnie tymi wpisami. Szefowie Paris Saint Germain zastanawiali się, czy go nie podać do sądu, a francuska federacja piłkarska wezwała go do siebie po tym co nawypisywał o Thiago Silvie przed i po meczu PSG z Barceloną w Lidze Mistrzów.

Najpierw się zdziwił, że obrońca PSG w ogóle zagra w tym meczu, bo zdaniem Bartona, ta „c..ka", przereklamowany Brazylijczyk, ciągle tylko się leczy. „Zrób wreszcie porządek ze swoimi ścięgnami, grubasie". Podczas meczu przyznał, że Silva grał fantastycznie, „ale i tak wygląda jak transseksualista z nadwagą". A że niedługo wcześniej  po meczu Włochy-Brazylia Barton przejechał się też po Neymarze („Jest jak Justin Bieber futbolu. Niezły na You Tube, a w rzeczywistości kocie siuśki") Thiago Silva powiedział na konferencji prasowej, że Anglik najwyraźniej ma jakiś problem z Brazylijczykami, a wszystko to z chęci zwrócenia na siebie uwagi. Wtedy Barton poszedł na całość, dopytując go, czy jest już po operacji zmiany płci, czy przed, bo nie może ustalić, czy Silva z chłopaka chce się zmienić w dziewczynę, czy odwrotnie. Jeszcze rok temu w programie BBC Joey przedstawiał się jako apostoł tolerancji, pierwszy obrońca gejów, który biadał, że jeszcze żaden piłkarz Premiership nie przyznał się do homoseksualizmu. Ale przecież nie dlatego Bartona czytają i słuchają, że jest konsekwentny.

Po wpisach o operacji PSG zagroziło mu sądem, a Olympique kazał Bartonowi zamknąć się wreszcie i przeprosić. Na razie sprawa ucichła, ale kolejna afera z udziałem Joeya to kwestia czasu, tak mu upływa cała kariera. Angielskie kluby sobie z nim nie poradziły: wysyłały na terapie panowania nad gniewem, dawały kary, w końcu podrzucały gorący kartofel innej drużynie. A Joey dalej się bił, prowokował, pokazywał kibicom goły tyłek, albo wymierzał im sprawiedliwość, gdy prowokowali. Ale strach pomyśleć, co by się z Bartonem działo, gdyby nie futbol. Urodzony w podłej dzielnicy Liverpoolu, wychowywany przez babcię, bo ojca dekarza nie było całymi dniami, a matka odeszła, gdy miał 14 lat, nieraz wspominał, dorastanie wśród młodych chuliganów i narkomanów. Jego brat Michael odsiaduje dożywocie za zabójstwo na tle rasowym, brat Andrew był kiedyś razem z Joeyem aresztowany za udział w bójce. Sam Joey też siedział, 77 dni za wspomnianą bójkę, gdy pobił do nieprzytomności człowieka, który go zdenerwował podczas nocnego pijaństwa w centrum Liverpoolu. Przyznał wtedy, że jest alkoholikiem i zaczął się leczyć.

Drugi wyrok, w zawieszeniu, dostał za to, że na treningu Manchesteru City pobił kolegę z drużyny Ousmane'a Dabo, do nieprzytomności. City już wcześniej zastanawiali się, czy go nie wyrzucić: po tym jak na klubowej Wigilii zgasił papierosa w oku jednego z piłkarzy z drużyny młodzieżowej. Z następnego klubu, Newcastle, też odszedł z powodu swoich demonów, pokłócił się z trenerem Alanem Shearerem, nazywając go gównianym trenerem z gównianą taktyką, pobił się z jego asystentem Ianem Dowiem. Przygarnęli go Queens Park Rangers – żegnał się z nimi rok temu jako piłkarz zawieszony na aż 12 meczów za awanturę którą rozpętał w meczu z Manchesterem City.

Jest piłkarzem jak ze starej kliszy o angielskim futbolu. Nie wylewa za kołnierz, jest zakochany w wyścigach konnych i boksie (przyjaźni się z Rickym Hattonem, synowi dał na imię Cassius na cześć Muhammada Alego), wślizgi robi na zasadzie: niech słabsza kość pęka. Ale potrafi grać świetnie, nie tylko jako żywy taran, również rozgrywający. Grał w angielskiej młodzieżówce, zagrał w dorosłej reprezentacji, ale bez dalszego ciągu.

Trudno go wepchnąć na dłużej w jakąkolwiek szufladkę. Kryminalista, który udziela się charytatywnie i pisze felietony w gazetce bezdomnych, oczytany prostak, któremu w szkole nauka nie sprawiała żadnego problemu. Tani filozof, ale jednak zdobywający się na szczerość, której jest coraz mniej w sformatowanym angielskim futbolu, coraz bardziej oderwanym od rzeczywistości. Barton wyśmiewał autobiografie wydawane seryjnie przez reprezentantów Anglii, zwłaszcza przy okazji nieudanego mundialu 2006. „Odpadliśmy w ćwierćfinale, grałem jak gówno, oto moja książka. Kto chce to czytać?" – mówił. Wykpiwał piłkarzy, którzy po paru wypłatach i kupnie pierwszego dobrego samochodu zaczynają się uważać za arystokrację, choć wyszli z takiej samej biedy jak on. O Stevene Gerrardzie i Franku Lampardzie, mówił, że Anglia z nimi dwoma w środku pomocy grałaby dobrze tylko gdyby na boisku były dwie piłki i tu mu akurat trudno odmówić racji. I tak bez przerwy: perełki między bluzgami, awantury i przeprosiny. Ciąg dalszy wkrótce nastąpi.

Dawno już nie było Anglika na pierwszej stronie „l'Equipe". Ale akurat z tej okładki na Wyspach nie byli dumni. „Czy to jest to angielskie poczucie humoru? – pytał wczoraj francuski dziennik przy zdjęciu Joeya Bartona. Piłkarza Olympique Marsylia, gwiazdy Twittera, kolekcjonera dyskwalifikacji, grzywien, wyroków sądowych też. Samozwańczego obrońcy prawdziwego futbolu: gry twardzieli, którzy mówią co myślą i jak trzeba, to biją. A bić trzeba często.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Wieczór efektownych bramek w Barcelonie
Piłka nożna
Litwa i Łotwa mogą stracić mistrzostwa Europy z powodu Białorusi. UEFA myśli
Piłka nożna
Wielka gra o finał Ligi Mistrzów. Barcelona nie zlekceważy Interu
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain bliżej spełnienia marzeń o finale
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Bodo/Glimt. Wyrzut sumienia polskich klubów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne