15 kwietnia 1989 roku na stadionie Hillsborough w Sheffield zginęło 96 kibiców FC Liverpool, którzy wybrali się na półfinałowe spotkanie Pucharu Anglii z Nottingham Forest. Zawaliła się trybuna, na której zgromadzeni byli fani. W poniedziałek na Anfield Road kibice dwóch zwaśnionych drużyn wspólnie oddali hołd tym, którzy wybrali się na mecz i z niego nie wrócili. W 24. rocznicę wypadku nie miały znaczenia klubowe animozje. Sympatycy Liverpoolu oraz Evertonu zasiedli na jednej trybunie. Ludzie w niebieskich szalikach pocieszali tych w czerwonych.
- W dniu katastrofy byłem na meczu na Villa Park, jako kibic – wspominał Bill Kenwright, prezes Evertonu. – Do moich znajomych dopływały informacje z Hillsborough. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Niestety, to się stało. Od tego dnia fani Evertonu są z wami – mówił do rodzin ofiar.
Wzruszająca przemowa Kenwrighta została ciepło przyjęta przez krewnych zabitych. Także właściciel Liverpoolu, Amerykanin John Henry, uczcił pamięć tragicznie zmarłych. Podkreślał, jak bardzo podziwia rodziny ofiar, które przez tyle lat nie mogły doczekać się prawdy o tym, co naprawdę stało się w Sheffield.
- Rozumiem, jakie znaczenie dla klubu ma tych 96 osób. Zawsze będziemy pamiętać o naszych krewnych i przyjaciołach, których straciliśmy 24 lata temu. Są oni nieodłączną częścią historii Liverpoolu. Podziwiam z jaką godnością i wytrwałością ich rodziny dochodziły prawdy – Amerykanin odniósł się do słów premiera Wielkiej Brytanii, Davida Camerona. We wrześniu ubiegłego roku szef rządu przyznał, że wina za tragedię leży po stronie państwa. Po raz pierwszy padło także słowo „przepraszam", które przedstawiciel władz skierował do rodzin ofiar. Do tego czasu odpowiedzialnością za wydarzenia na Hillsborough obarczano fanów.
- To jest nie tylko dzień pamięci o 96 zmarłych kibicach, ale także dzień triumfu prawdy. Potrzebowaliśmy 8 051 dni, aby świat usłyszał, że nasi bliscy nie byli niczemu winni – mówiła Margaret Aspinall z grupy stowarzyszającej rodziny zmarłych.