Było jak u nas. Obywatele NRD, widząc wygrywających piłkarzy, mieli wierzyć w wyższość socjalizmu. Wierzyli średnio, bo wschodnio- niemiecka Oberliga traktowana była jak wyrób czekoladopodobny. Prawdziwy futbol był za zachodnią granicą, niemal każdy w NRD miał swoją ulubioną drużynę w zachodnich Niemczech.
Po zjednoczeniu w roku 1990, przy łączeniu Oberligi z Bundesligą nie było parytetów, ani programów wyrównywania szans. Władze silniejszych i bardziej prestiżowych rozgrywek dopuściły do siebie dwie najlepsze drużyny ze Wschodu, sześć odesłano do drugiej ligi, sześć do lig amatorskich. Ostatnim mistrzem NRD zostało Dynamo Drezno, po upadku muru rozegrano jeszcze jeden sezon, ale były to eliminacje do ogólnoniemieckiej Bundesligi – wtedy najlepsza okazała się Hansa Rostock.
Atmosfera na meczach w byłej NRD zniechęca kibiców, a piłkarze nie lubią tam grać
Informacja o otwarciu granic zastała piłkarzy reprezentacji NRD na zgrupowaniu, następnego dnia musieli wyjść na trening. W klubach większość zawodników albo dostała wolne, albo zrobiła je sobie sama. Część nigdy nie powróciła do domów, bo trudno było uwierzyć, że swobodny przejazd do RFN jest na stałe, dlatego wiele rodzin zapakowało się w swoje trabanty i wartburgi, by natychmiast szukać szczęścia w nowym życiu.
Kto pierwszy, ten lepszy
Kluby, które sezon w Oberlidze kończyły na dole tabeli i w nowych strukturach znalazły się bardzo nisko, w kilka miesięcy straciły nawet pół składu. Piłkarze nie mogli wiązać przyszłości z uprawianiem futbolu i albo szukali nowych pracodawców na Zachodzie, albo zmieniali zawód, żeby utrzymać rodziny. „Kwitnące krajobrazy", jakie obiecywał Helmut Kohl, nie dotyczyły futbolu, w Bundeslidze nawet trawa wydawała się bardziej zielona.