Niemiec Holger Osieck, trener reprezentacji Australii (przydomek Socceroos), stanął przed podobnym dylematem co prowadzący Anglię Roy Hodgson: gdzie szukać zawodników do kadry, gdy na boiskach coraz więcej piłkarzy z importu.
Problem dostrzega Graham Arnold, który z Central Coast Mariners zdobył kilka dni temu mistrzostwo A-League. Zdobył, stawiając na rodzimych zawodników i sugeruje, by inni wzięli z niego przykład. – W lidze gra dziewięć drużyn australijskich (jest też jedna z Nowej Zelandii). Jeśli każda z nich wystawi w polu pięciu obcokrajowców, oznacza to, że co tydzień oglądamy na boiskach 45 zagranicznych piłkarzy i tylko 45 Australijczyków. Kandydatów do reprezentacji jest więc naprawdę niewielu – zauważa Arnold, selekcjoner w latach 2006 – 2007.
Ciężko znaleźć następców złotej generacji, która awansował na mundiale w Niemczech (2006) i RPA (2010). Nie pomaga również ligowy terminarz: sezon kończy się już w kwietniu, a kolejny zaczyna dopiero w październiku. A przed Australią bardzo ważne mecze o awans na mistrzostwa świata w Brazylii. W grupie B strefy azjatyckiej zajmuje trzecie miejsce: siedem punktów za Japonią i punkt za Jordanią, z którymi zmierzy się w czerwcu. Bezpośrednio awansują dwie drużyny, trzecia będzie walczyć w barażach z zespołem z Ameryki Południowej.
Arnold nie jest jednak przeciwny sprowadzaniu gwiazd takich jak Del Piero (Sydney FC), Heskey (Newcastle Jets) czy Shinji Ono (Western Sydney Wanderers). – Oni wnieśli ligę na inny poziom – twierdzi Arnold. – Dzięki Alessandro udało nam się przyciągnąć kibiców na stadion i przede wszystkim wzrosło zainteresowanie futbolem – mówią w klubie Sydney FC.
Włoch podpisał dwuletni kontrakt, jest najlepiej zarabiającym piłkarzem ligi (dwa miliony dolarów rocznie). W minionym sezonie strzelił 14 goli w 24 meczach. – Jestem bardzo szczęśliwy, że zostanę tu jeszcze rok. Wybrałem Australię, bo chciałem pokazać w innym kraju swoją miłość do futbolu – tłumaczy 38-letni Del Piero. – Tacy piłkarze będą witani z otwartymi ramionami – przyznaje Arnold.