Już cztery lata temu władze europejskiej piłki nożnej stworzyły program, który miał ułatwić działanie sędziom, którzy dostrzegą rasistowskie zachowania na trybunach. Najpierw arbiter powinien poprosić organizatorów, aby wygłosili odpowiedni komunikat skierowany do widzów. Jeśli to nie pomoże, ma prawo przerwać mecz. Jeżeli sytuacja się nie poprawi – może zakończyć spotkanie przed czasem. Z tego ostatniego przywileju nie skorzystał jeszcze żaden sędzia w Europie, choć okazje były. Choćby wrześniowy pojedynek Ligi Europy Tottenham - Lazio. Kibice rzymskiej drużyny naśladowali małpy, gdy przy piłce znajdowali się ciemnoskórzy zawodnicy Hotspur – Aaron Lennon, Germain Defoe czy Andros Townsend. Prowadzący mecz na te zachowania nie zareagował. W marcu UEFA przypomniała arbitrom, co należy robić w podobnych sytuacjach.
Howard Webb, angielski sędzia piłkarski oraz członek specjalnej grupy powołanej przez europejską federację do walki z rasizmem, uważa, że reagowanie na obraźliwe okrzyki czy zachowania jest konieczne. Ale arbiter nie może obserwować jednocześnie trybun i boiska.
- Jesteśmy pierwszą instancją, do której zwracają się piłkarze, ale my, sędziowie, jesteśmy od tego, aby skupić się przede wszystkim na grze. To jest nasza praca. Na stadionie powinien być ktoś, kto zajmie się przejawami rasizmu na trybunach czy boisku.
Zdaniem Anglika na każdym meczu ktoś powinien obserwować zachowania widzów oraz zawodników. – Dobrze by było, gdyby taka osoba była odpowiednio przeszkolona. Znała rasistowskie gesty i okrzyki. Mógłby to być ktoś z organizatorów, kto potem poinformuje o zajściach odpowiednie służby – mówi Webb.
Angielski sędzia prowadził w grudniu mecz Swansea City – Norwich City, w czasie którego jeden z miejscowych fanów obrażał zawodnika drużyny gości – Sebastiena Bassonga. Po spotkaniu kibic został zatrzymany.