Frank budowniczy

Frank de Boer wyciągnął Ajax Amsterdam z chaosu, zmieniając go na swój wzór: w seryjnego zwycięzcę, który woli wygrywać i zarabiać, niż się podobać.

Aktualizacja: 08.05.2013 11:37 Publikacja: 08.05.2013 01:03

Frank budowniczy

Foto: ROL

Jak zwykle został po zdobyciu mistrzostwa Holandii wykąpany w klubowym jacuzzi, jak zwykle zdążył przedtem zmienić garnitur na okolicznościową koszulkę i wyglądał, jakby był nadal jednym z piłkarzy, bo 43 lat po nim nie widać. Jak zwykle ktoś podczas świętowania upuścił tarczę wręczaną mistrzowi, tym razem wypadło na Daleya Blinda. I jak zwykle na ścianie wodnej zapory przed willą Franka de Boera w pocztówkowym Monnickendam, 20 minut jazdy na północ od Amsterdamu, kibice wywiesili transparent z podziękowaniem za mistrzostwo.

Teraz de Boer może patrzeć z okna salonu na wielki napis: „Król Frank III". Dwa lata temu, gdy zdobył z Ajaksem 30. mistrzostwo, dając klubowi prawo do naszycia na koszulkach piłkarzy trzeciej gwiazdki, na transparencie było jeszcze proste „Dzięki Franky". Rok temu, gdy to mistrzostwo obronił, napis z zapory wzywał go, by został w klubie, aż będzie można naszyć czwartą gwiazdkę.

Od niedzieli i zwycięstwa 5:0 nad Willemem II Tilburg Ajax ma już 32 tytuły. Frank był przy ośmiu z nich. Pięć zdobył jako piłkarz. Trzy jako trener, w ledwie 2,5 roku pracy z pierwszą drużyną. Zanim ją przejął, czekała na mistrzostwo sześć lat.

Przed nim tylko dwóch trenerów potrafiło doprowadzić Ajax do trzech mistrzostw z rzędu: Rinus Michels i Louis van Gaal, dwaj tyrani pięknego futbolu, choć z zupełnie różną wizją tego, co jest piękne, a co nie. „Witamy w klubie" – napisał de Boerowi van Gaal w esemesie po niedzielnym zwycięstwie.

Całość lepsza od części

Być w tym klubie to i zaszczyt, i zobowiązanie. Michels po tytułach w Eredivisie podbił świat z grupą wychowanków, zdobywając Puchar Europy , zachwycając z reprezentacją i zamieniając Holandię w kraj futbolu. Van Gaal, też z grupą wychowanków, w tym Frankiem i jego bliźniakiem Ronaldem, zdążył zdobyć Puchar Europy zanim prawo Bosmana sprawiło, że takie kluby jak Ajax skarlały, ale w reprezentacji poniósł w pierwszym podejściu klęskę. Popiero teraz, w drugim podejściu, odmłodził ją i nauczył znowu latać. Obaj, Michels i van Gaal, pisali historię Barcelony, duchowego bliźniaka Ajaksu. To Michels, a nie Johan Cruyff, o czym się często zapomina, stworzył fundamenty La Masii, a van Gaal chciał brać z niej wychowanków garściami, jak to później robił Pep Guardiola, ale wtedy na takie pomysły w klubie reagowano pukaniem się w czoło.

De Boer idzie swoją drogą: był z nich trzech najlepszym piłkarzem, rekordzistą w liczbie występów w reprezentacji, póki go nie wyprzedził Edwin van der Sar – dziś dyrektor ds. marketingu w Ajaksie – i jest też innym trenerem. Nie despotą, bardziej bratem niż ojcem. Wybiera to co najlepsze z czasów Michelsa i Cruyffa, który kiedyś Franka i Ronalda wypatrzył w amatorskim klubie i zabrał jako czternastolatków do szkółki Ajaksu. Ale też to co najlepsze z van Gaala, który jest z Cruyffem śmiertelnie skłócony i zawsze nad indywidualne umiejętności cenił swoje algorytmy, systemy, nadajniki GPS, które mu pomagają tresować piłkarzy na treningach.

De Boer jest wierny tradycji skrzydłowych, ustawieniu 4-3-3, temu wszystkiemu, co Cruyff zamienił w religię. Ale jego Ajax bardziej przypomina świetnie skonstruowane maszyny van Gaala. Wielu holenderskich komentatorów uważa nawet, że Ajax wcale nie ma najlepszych piłkarzy, a już w ogóle nie ma takich z iskrą Bożą jak w czasach Michelsa i van Gaala, i to trener potrafił sprawić, że całość jest lepsza, niż tworzące ją części.

To co de Boer stworzył, zasługuje na tym większe uznanie, że pracę zaczynał w czasach chaosu. Przejmował klub, który przegrywał tytuły w Holandii, a do Ligi Mistrzów właśnie wrócił po pięciu latach przerwy. Szukając pomysłu na powrót do wielkości, miotał się od ściany do ściany, zmieniał trenerów, wybierając każdego z innej parafii, robił beznadziejne transfery.

Pep, wydanie drugie

Gdy de Boer po trzech latach pracy z młodzieżowymi drużynami Ajaksu przejmował w grudniu 2010 drużynę po Martinie Jolu, nad klubem już zawisł cień Cruyffa wezwanego z Barcelony jako konsultant, który przypomni Ajaksowi, gdzie są jego korzenie i z czego czerpał kiedyś siłę.

Nazwano to Aksamitną Rewolucją, ale aksamitu było tam niewiele, wielki Johan zanim dopiął swego i doprowadził do dymisji całego zarządu, a potem obsadził role na nowo, głównie byłymi piłkarzami (m.in. Marc Overmars, Dennis Bergkamp, Wim Jonk), zdążył się skłócić z kim się dało. A van Gaala, gdy jedna z grup we władzach klubu zaproponowała go na dyrektora, pogonił z Amsterdamu szantażem: albo ja, albo on.

De Boer, będąc między młotem a kowadłem, robił swoje, w spory się nie mieszał i trzymał z dala od nich drużynę. Wyciągał kolejne talenty z klubowej akademii i klubów Północy (dziś jest w Ajaksie sześciu Duńczyków, Szwed i Fin), wiedząc, że Ajaksu nigdy nie będzie stać na kupowanie piłkarzy już ukształtowanych, i że co roku klub będzie musiał sprzedawać swoje gwiazdy, by zarabiać na utrzymanie. Teraz, gdy do wyprowadzki z Amsterdamu szykują się Christian Eriksen (do Borussii Dortmund), Toby Aldeirwereld, Siem de Jong, on już od dawna ma upatrzonych następców. Mówi, że każdego młodego piłkarza Ajaksu, począwszy od drużyny do lat 12, zna z imienia i nazwiska.

Nic dziwnego, że i jego wielu widzi w Barcelonie, jako kolejną wersję Pepa Guardiolę, z którym grali razem na Camp Nou przez dwa lata, a podobieństwa między nimi można wyliczać długo. Obaj wychodzili poza swoją rolę na boisku, de Boer w obronie, Guardiola w pomocy, obaj widzieli więcej niż przeciętny piłkarz, obu się usta nie zamykały.

De Boer ma tę samą co Guardiola łatwość wymuszania posłuszeństwa piłkarzy siłą przykładu, też znakomicie przygotowuje drużynę fizycznie, o takich oczywistościach, jak stawianie na wychowanków nie wspominając. Barcelona, przynajmniej oficjalnie, jeszcze po niego nie zapukała. Na razie pukał Liverpool, rok temu. De Boer poprosił o dzień na zastanowienie. Potem powiedział Anglikom: – Przepraszam panowie, ale ja z Ajaksem dopiero zaczynam.

Jak zwykle został po zdobyciu mistrzostwa Holandii wykąpany w klubowym jacuzzi, jak zwykle zdążył przedtem zmienić garnitur na okolicznościową koszulkę i wyglądał, jakby był nadal jednym z piłkarzy, bo 43 lat po nim nie widać. Jak zwykle ktoś podczas świętowania upuścił tarczę wręczaną mistrzowi, tym razem wypadło na Daleya Blinda. I jak zwykle na ścianie wodnej zapory przed willą Franka de Boera w pocztówkowym Monnickendam, 20 minut jazdy na północ od Amsterdamu, kibice wywiesili transparent z podziękowaniem za mistrzostwo.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Piłka nożna
Legia z Pucharem Polski. Z kim zagra o Ligę Europy? Lista potencjalnych rywali
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Legia zdobyła Puchar Polski i uratowała sezon
Piłka nożna
Puchar Polski. Legia śrubuje rekord i ratuje sezon, Pogoń znów bez trofeum
Piłka nożna
W Liverpoolu zatrzęsła się ziemia, bo Alexis Mac Allister strzelił gola
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Finał Pucharu Polski na PGE Narodowym. Kamil Grosicki chce wygrać dla córki
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne