Dwa lata po rozpoczęciu wojny z kibicami, kiedy kolejni wojewodowie zamykali nowoczesne stadiony ze względu na złe zachowanie kibiców, okazuje się, że nadal nie wypracowane zostały żadne inne środki dyscyplinarne. Przeciętny Polak, który nie chodzi regularnie na mecze, dostaje jasny przekaz – jest niebezpiecznie, piłką nożną nadal rządzą bandyci. Legia pochwaliła się, że na mecz finałowy ze Śląskiem sprzedane zostały wszystkie bilety – prawie 30 tysięcy.
W weekend w Poznaniu także było ponad 30 tysięcy ludzi na meczu z Wisłą Kraków, jednak ponieważ w sektorze gości doszło do bijatyki, zniszczona została kamera monitoringu oraz odpalono race, wojewoda wielkopolski zamknął sektor na najbliższy mecz z Widzewem. Ukarał w ten sposób kibiców z Łodzi, którzy chcieli przyjechać do Poznania za swoją drużyną. Być może wkrótce zostaną także zamknięte dwie trybuny na stadionie Widzewa, bo tam kibice także używali środków pirotechnicznych i do tego przeklinali.
Organizator rozgrywek, Ekstraklasa S.A., zareagowała listem z pytaniami. Dlaczego psuje się ich wielomiesięczną pracę o poprawę wizerunku piłki nożnej w Polsce, dlaczego nikt nie zwraca uwagi, że incydentów jest coraz mniej, dlaczego nikt nie zauważa, jak przez ostatnie lata podniósł się komfort oglądania meczów. Wypowiada się także prezes Lecha Karol Klimczak, który chodzi na mecze z małym dzieckiem bez żadnego ryzyka. W kibiców uderzyć jest bardzo łatwo, bo mają w Polsce fatalny wizerunek od lat. Bójki zdarzają się też na koncertach i imprezach rodzinnych pod gołym niebem i jakoś nikt nie wpada na pomysł, by ich organizacji zakazać.
Wprowadzono przepis zakazujący używania rac na stadionach, który nie podoba się ani w klubach, ani w Ekstraklasie, ani w PZPN. Żeby wykryć race wnoszone na stadion, trzeba zamontować bramki, jak na lotnisku i prześwietlać wszystkich kibiców, co praktycznie jest niemożliwe. Teraz policji nie spodobały się wielkie flagi i przeklinanie, być może wkrótce zakazane zostaną śpiewy i krzyki.
Za wszelką cenę z prostej rozrywki ktoś próbuje zrobić teatr, gdzie nie wypada przyjść bez krawata. Na polskich stadionach jest bezpiecznie, są nowoczesne, wyróżniają się w Europie. Można przyjść z dzieckiem, można zabrać tatę-emeryta. Trzeba tylko pamiętać, że idzie się na mecz i nie wolno oczekiwać, że publiczność piłkarska nagle zamieni się w tenisową.