Na sukces byli skazani. Mimo czasem głupio traconych punktów i – jak twierdzi dyrektor Paris Saint-Germain Leonardo – kłód rzucanych pod nogi przez sędziów w ramach ligowego spisku. Zainspirowani przykładem Manchesteru City (mistrzostwo Anglii cztery lata po wejściu do klubu arabskich szejków) wydali w wakacje na transfery 180 mln euro, w sumie od kiedy w 2011 roku przejęli PSG – już 250 mln. Takich pieniędzy nad Sekwaną nie widział jeszcze nikt. Takiej gwiazdy jak Zlatan Ibrahimović również. Szweda witały pod wieżą Eiffla tysiące kibiców i ponad stu dziennikarzy z całego świata.
– Nie wiem nic o lidze francuskiej, ale liga francuska zna mnie – powtarzał Ibra. Podobnie mógł powiedzieć o sobie kilka miesięcy później David Beckham. To dziś dwie twarze PSG. Drużyny, która mistrzostwo zapewniła sobie w niedzielę wieczorem w miejscu symbolicznym – na stadionie Olympique Lyon, czyli klubu, który na początku XXI wieku rządził we Francji nieprzerwanie przez siedem lat, ostatniego, któremu udało się obronić tytuł. Czy PSG powtórzy ten wyczyn i nie da się zepchnąć z tronu równie długo? Chyba nikt nie zna teraz odpowiedzi.
Wszystko zależy od tego, co wydarzy się w najbliższych miesiącach. Czy uda się zatrzymać Carlo Ancelottiego typowanego na następcę Jose Mourinho w Realu Madryt i konsekwentnie unikającego odpowiedzi na pytania o swoją przyszłość. I czy zostanie Ibrahimović. – On jest z innej planety. Gra podobnie jak Marco van Basten: łączy siłę z finezją – zachwyca się umiejętnościami Szweda Jean-Pierre Papin, pięciokrotny król strzelców ligi francuskiej w barwach Olympique Marsylia. Ibrahimović zdobył w tym sezonie 27 goli, jest poza konkurencją. – To profesor, który prawie z każdej sytuacji umie wyjść z opresji – mówi były piłkarz i trener PSG Luis Fernandez. – Gdybym nadal grał w piłkę, to na pewno taki zawodnik jak Zlatan działałby mi na nerwy i nie chciałbym z nim być w jednym zespole. Ale za to jest wymarzonym graczem dla każdego trenera. Jego postawa na boisku, wymowa, wygląd: wszystko jest w nim inne niż w pozostałych – tłumaczy Fernandez. Ibra świętuje dziś z kolegami mistrzostwo, ale nie zawsze było tak pięknie. Francuscy piłkarze nie akceptowali, że Szwed jest w centrum uwagi, że może on liczyć na specjalne względy u Ancelottiego. Nie podobało im się też, że opaskę kapitańską od Christopha Jalleta przejął Brazylijczyk Thiago Silva, który w ich języku nie mówi. Szatnia była podzielona. W grudniu, gdy PSG zajmowało w lidze dopiero czwarte miejsce, Ancelotti otwarcie przyznawał, że jego zawodnicy nie tworzą drużyny i nie skupiają się na tym, co powinni robić. Ale nad ich wybujałym ego zapanować potrafił. I dzisiaj triumfuje.
Triumfują także katarscy szejkowie, którzy okazali się skuteczniejsi niż ich arabscy rywale z Manchesteru City. Nie tylko szybciej zdobyli tytuł, ale także szybciej odnaleźli się w Lidze Mistrzów. Doszli do ćwierćfinału, postraszyli Barcelonę, nie przegrali z nią meczu, ale do półfinału nie awansowali. Oni jednak tak tego nie zostawią.